Rozdział 20: Znajda

Jesteśmy na półmetku 3. sezonu i mam wrażenie, że jak do tej pory odcinki były o wszystkim, tylko nie o tym, o czym powinny. Podobnie jest z postaciami. Jest o wszystkich, tylko nie o tytułowym bohaterze. Tym niemniej, Znajdę oglądało mi się bardzo dobrze… Przynajmniej za pierwszym razem.

This is the Way

Co złożyło się na całkiem przyjemny i angażujący, choć króciutki seans? Przede wszystkim kolejny wgląd w kulturę Mandalorian, a także trening, jakiemu poddawani są najmłodsi z nich. Widzimy to przez pryzmat Grogu, który szybko pokazuje, że drzemie w nim wielki potencjał. Mimo to odniosłem wrażenie, że jednocześnie wciąż pragnie on zgłębiać także tajniki Mocy, co może w przyszłości doprowadzić do wewnętrznego konfliktu i raz jeszcze postawić go przed wyborem.

Jednak ponad wszystko, Grogu chciałby spędzać więcej czasu ze swym przybranym tatą i mam wrażenie, że wszystko co robi, robi po to, by zyskać jego uwagę, uznanie i akceptację. Trudno mi też pozbyć się wrażenia, że Din i Grogu nieco się od siebie oddalili. Aczkolwiek może być to też kwestia scenariusza i reżyserii, która nie jest w stanie tak dobrze, jak w poprzednich sezonach, oddać emocjonalnej więzi, która połączyła tę dwójkę. Tak czy inaczje, brakuje mi tego.

Meesa lika this!

Ale w najnowszym odcinku dużą role odegrała nie tylko teraźniejszość i potencjalna przyszłość Grogu, ale także jego przeszłość. Nie raz i nie dwa pojawiały się teorie na temat tego, kto uratował zielonego malca i wyprowadził go z ogarniętej chaosem rozkazu 66 światyni Jedi. Jak nie trudno zgadnąć, spekulować już nie musimy, bo wszystko zostaje wyjaśnione. Oczywiście nie mogło tutaj się obyć bez fan serwisu, jednak wybór postaci, której ścieżki skrzyżowały się z Grogu mocno mnie zaskoczył. Nie mówię, że był to wybór zły, po chwili zastanowienia i przetrawienia tego, co zobaczyłem doszedłem wręcz do wniosku, że był on całkiem dobry. Ucieszył mnie bowiem fakt, że stary znajomy dostał szansę na swego rodzaju rehabilitację. A przy okazji zrehabilitować może się także fandom, który swego czasu na naszym bohaterze nie zostawił suchej nitki.

I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, odpowiedzi, które dostaliśmy, sprawiły, że pojawiła się kolejna masa pytań (na przykład, co sprawiło, że w imię ratowania Grogu, poświęcono tak wiele i wielu, albo kto z Naboo maczał palce w jego ucieczce).

Po drugie…

Po drugie, większość scen akcji, składająca się na retrospekcje, zrealizowane były naprawdę słabo. Oglądając Znajdę po raz pierwszy, nie zwróciłem na to uwagi, jednak przy drugim oglądaniu, niedoróbki były rażące. Widać było, że gość specjalny tego odcinka nie czuje się zbyt dobrze w scenach akcji, którym brakowało przez to dynamiki i widowiskości. Z kolei spece od efektów specjalnych albo wykonali fuszerkę, albo też dostali dużo za mały budżet, bo sekwencja pościgu przypominała mi filmy sci-fi z lat ’90.

Zresztą ponowne obejrzenie odcinka zaszkodziło nie tylko retrospekcjom. Okazało się bowiem, że główna historia Znajdy, obok tego, że w ciekawy sposób kontynuowała rozwój, a raczej ewolucję Bo-Katan, posiadała też pokaźnych rozmiarów dziury logiczne i głupostki absurdalniejsze nawet niż to, do czego przywykliśmy i z czym, jako fani Gwiezdnych wojen, się godzimy.

Wszystko to sprawiło, że odcinek, który mógł być naprawdę bardzo solidny, okazał się przeciętny.

Recenzje poprzednich rozdziałów

A tutaj recenzje wszystkich dotychczasowych odcinków:

Galeria

Obyczaj każe też zaprezentować wam galerię grafik koncepcyjnych z napisów końcowych, aczkolwiek ostrzegamy, że zawierają one SPOILERY!