Na długo przed nastaniem najwyższego porządku, przed imperium i wojnami klonów…Jedi oświetlali galaktyce drogę w wielkiej republice.

To złota era w dziejach galaktyki. Nieustraszeni nadprzestrzenni zwiadowcy wciąż poszerzają terytorium Republiki aż do najodleglejszych gwiazd. Światy prosperują pod oświeconym przywództwem senatu, a wszędzie panuje pokój, zaprowadzony dzięki mądrości i sile członków znamienitego zakonu użytkowników Mocy, zwanych Jedi. W szczytowym okresie ich służby wolni obywatele galaktyki wierzą niezłomnie w ich zdolność do stawienia czoła każdej przeszkodzie, nieważne, co przyniesie los. Jednak nawet najjaśniejsze światło tworzy cienie, a niektórych z przeszkód nie da się pokonać pomimo największych starań.

Gdy przerażająca katastrofa w nadprzestrzeni rozdziera okręt na strzępy, chmura szczątków pędzących z niezwykłą prędkością zagraża bezpieczeństwu całego układu. Nim jeszcze wybrzmi echo komunikatu z prośbą o pomoc, Jedi spieszą już na ratunek. Okazuje się jednak, że skala potencjalnej tragedii może przerosnąć nawet ich. Podczas gdy deszcz śmierci i zniszczenia grozi skruszeniem pokojowego sojuszu, który z takim trudem pomagali budować, Jedi muszą zaufać Mocy i pozwolić, by poprowadziła ich w dniu, w którym najmniejsza pomyłka może kosztować życie miliardów istot.

Jedi stawiają mężnie czoła klęsce, tymczasem poza granicami Republiki czai się nowe, śmiertelne niebezpieczeństwo. Katastrofa nadprzestrzenna może mieć znacznie poważniejsze konsekwencje, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. W mroku zaś, z dala od blasku ery oświecenia, czyha nowy wróg i kryje się sekret, który może zasiać strach nawet w sercach Jedi…

W momencie ogłoszenia przez Lucasfilm ambitnych planów zagospodarowania i wypełnienia nową treścią okresu poprzedzającego Mroczne widmo, nikt z fanów nie żywił raczej wielkich nadziei, że książkowa seria o wdzięcznym tytule The High Republic zawita w Polsce prędzej niż w 2023. Na przeciw oczekiwaniom wyszło jednak wydawnictwo Olesiejuk, które 4.05.2021 zaserwowało nam pierwszą część nowego cyklu, który w naszym kraju nazwano Wielką Republiką. Mowa tu oczywiście o Świetle Jedi autorstwa Charlesa Soule w tłumaczeniu nieocenionej Anny Hikiert.

Jak więc w nowej roli poradziło sobie wydawnictwo i co ważniejsze, jak wypadła sama powieść?

Ukazanie świata

Największą zaletą światła jest niewątpliwie zaprezentowanie odległej galaktyki w nieznanej nam zupełnie erze. Pomysł by umieścić akcję powieści w okresie, o którym nie wiedzieliśmy do tej pory nic, moim zdaniem zdało egzamin. Oczywiście od razu zaznaczam, iż nie jest to kolejny KOTOR ani SWTOR. Akcja toczy się raptem 200 lat przed Mrocznym Widmem, więc nie polecam nastawiać się na epicką walkę Jedi z ich odwiecznymi wrogami Sithami. Przynajmniej na razie, bo wiemy że w tymże okresie Sithowie ukrywali się w cieniu rosnąc powoli w siłę. Zamiast tego otrzymujemy wycinek z życia członków zakonu Jedi w momencie jego największej świetności. Sporym plusem jest również ukazanie różnic technologicznych między okresem świetności Republiki, a jej upadku, szczególnie mając w pamięci Legendy, gdzie technologia praktycznie stoi w miejscu. Widać jak duży skok poczyniła galaktyka w przeciągu tych zaledwie 200 lat. Tak więc nie mamy tu dobrej jakości łączności na dużych odległościach, płynu bacta, czy niezliczonych i bezpiecznych nadsprzestrzennych szlaków. Także Zewnętrzne Rubieże w dużej mierze pozostają niezbadane.

Antagoniści

Na pochwałę zasługuje tu także pomysł na głównych antagonistów serii. Na pozór są to galaktyczni piraci, jakich zapewne wielu spotkać można na Zewnętrznych Rubieżach, ale dostępny im, specyficzny sposób podróży w nadprzestrzeni sprawia, że są oni bardzo niebezpiecznymi przeciwnikami nawet dla samych Jedi. Ich struktura, sposób działania i przywódca, którego przeszłość i motywacje budząc ogrom pytań powodują, że aż chce się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Pozostaje mieć tylko nadzieję że ich potencjał nie zostanie w przyszłości zmarnowany.

Republika idealna

Były zalety to teraz przyszedł czas na wady. Pierwszą z nich jest na pewno zbytnia idealizacja Jedi i samej Republiki. Czytanie po raz kolejny o tym, jacy to Jedi są wspaniali, szlachetni i nieustraszeni szybko staje się nudne. Wiemy, że bez zastanowienia rzucają się w wir akcji, by rozjaśniać spowijający Zewnętrzne Rubieże mrok, ale czy samu spowici muszą być w taki patos? I tak, wiemy, że wszyscy są Republiką, a ta jest systemem niemal idealnych, gdzie mleko i miód płyną bardzo szerokimi stumieniami, po cóż więc to na każdym kroku podkreślać? Jest to co najmniej irytujące.

Mało wiarygodni protagoniści

Idealność Republiki generuje jeszcze jeden, poważny problem w postaci płytkich i przez to mało przekonujących protagonistów. Wystarczy właściwie poznać profesję danej postaci, a wiemy już właściwie wszystko o jej charakterze.

Jedi? Oddany sprawie całym swoim sercem, nie lęka się niczego. Żadnych refleksji, żadnego zastanowienia się nad słusznością wpajanych mu nauk, czy sensem nawet największego poświęcenia. Padawani? Bez reszty zapatrzeni w swoich Mistrzów i Mistrzynie oraz posłusznie wykonujący ich polecenia. Rycerze? Nieustraszeni i często niezrównani wojownicy o wolność waszą i naszą.

Politycy republiki? Dokładnie tacy, jak być powinni (a w rzeczywistości nigdy nie są), czyli szczerze zainteresowani dobrem i interesem obywateli i potrafiący wypracować kompromis w każdej sytuacji (w końcu wszyscy są Republiką).

Pierwszy lepszy pilot? Oczywiście mistrz w swoim fachu, który gdy wymaga tego sytuacja bezinteresownie rzuca się w wir zdarzeń i bez większego trudu dokonuje niemożliwego.

I tak można wymieniać i wymieniać…

Wymuszane cliffhangery

Mocno irytowała mnie jeszcze jedna rzecz. Otóż większość najistotniejszych dla fabuły momentów i kulminacyjnych punktów akcji była raptownie ucinana i przenoszona na drugi koniec Zewnętrznych Rubieży. Rozumiem, że autor chciał, byśmy czytali kolejne rozdziały z zapartym tchem, ale to zdecydowanie była przesada.

Podsumowując

Mimo swoich wad, Światło Jedi jest naprawdę niezłą powieścią, przy której nie sposób było się nudzić i która sprawiła, że z rosnącą ciekawością śledzić będę rozwój Wielkiej Republiki. Pochwały należą się także wydawnictwu Olesiejuk, bowiem nie można mieć absolutnie żadnych zarzutów do jakości wydania, a dostosowanie się formatem do książek wydawanych przez Uroboros, było niezwykle miłym ukłonem wobec fanów. Oby tak dalej!

Inne książkowe recenzje

A tutaj recenzje innych książek z nowego kanonu, zarówno tych najnowszych:

Jak i tych wydanych już po polsku:

Znajdą się także Legendy: