Tytuł: Łowy
Można by pomyśleć, że skoro jesteśmy już na czwartym odcinku, to dostaniemy choćby zapowiedź głównego wątku fabularnego, czy nieco konkretów na temat Omegi. Nic bardziej mylnego. Zamiast tego dostajemy zaprawionych w bojach, twardych komandosów, którzy w meandrach życia codziennego poruszają się niczym dzieci we mgle.
Nic nowego
O ile w poprzednich dwóch odcinkach dopatrzyć można się było rozwoju postaci i chemii miedzy nimi, tak tym razem dostajemy opowiastkę praktycznie bez żadnego znaczenia (a przynajmniej na razie to tak wygląda). Każdy z głównych bohaterów zaprezentował dokładnie to samo, co dotychczas. Żadnego rozwoju, żadnych zaskoczeń i żadnego ładunku emocjonalnego. Niby dostajemy nową choć nie całkiem nieznaną postać, która powinna jeszcze powrócić, aczkolwiek jej interakcje ze Zgrają jakoś mnie nie porwały i animowanego debiutu nie uważam za przesadnie udany.
Pocztówka z Pantory
Jeśli chciałoby się komuś szukać pozytywów odcinka The Bad Batch S01E04, to w moim mniemaniu powinna być nią Pantora. Planeta wygląda naprawdę dobrze, a kilka drobnych smaczków i scenek dodaje jej jeszcze uroku. Trzeba przyznać, że cały odcinek (poza wspominanym już animowanym debiutem) wygląda bardzo dobrze i jeśli brać by pod uwagę tylko warstwę wizualną, to czerpać by z niego można znacznie więcej przyjemności. Niestety dla mnie jest to marne pocieszenie, bo jednak po serialu spod znaku Star Wars oczekuję więcej.
Dlatego też mam nadzieję, że w kolejnym odcinku dostaniemy jednak coś lepszego.
Poprzednie recenzje
A oto recenzje poprzednich odcinków: