Na długo przed Wojnami klonów, Imperium czy Najwyższym Porządkiem, zakon Jedi prowadził galaktykę poprzez jej złotą erę zwaną Wielką Republiką.
Vernestra Rwoh ma 15 lat i została właśnie mianowana rycerzem Jedi, ale jej pierwsza misja brzmi, jak zadanie dla niańki. Powierzono jej sprawowanie pieczy nad 11-letnią utalentowaną wynalazczynią Avon Starros w drodze na ceremonię otwarcia nowej, wspaniałej stacji nazywanej Starlight Beacon.
Ale niedługo po rozpoczęciu podróży, na krążowniku którym lecą wybuchają bomby. Podczas gdy dorośli Jedi próbują ocalić statek, Vernestra, Avon, jej droid – J-6, padawan Jedi i syn ambasadora odnajdują drogę do kapsuły ratunkowej. Jednak łączność jest zerwana, a zapasów niewiele. Decydują się więc wylądować na pobliskim księżycu, który da im schronienie, ale niewiele więcej. Nie wiedzą też, że w jego lasach kryje się niebezpieczeństwo.
Równolegle z rewelacyjnym Light of the Jedi rozpoczynającym cykl The High Republic, dostaliśmy też drugą książkę. A Test of Courage Justiny Ireland to powieść dla najmłodszych czytelników, pytanie zatem, czy warto po nią sięgnąć, nawet jeśli lata 8-12 mamy już daaaaawno za sobą?
I nie…
Dla dorosłego czytelnika nie będzie to lektura nazbyt wciągająca, czy też trzymająca w napięciu. Czytanie jej nie jest może męczarnią i książka się nie dłuży (także ze względu na niewielką objętość), ale przyznam szczerze, że czytanie jej nie sprawiło mi też przyjemności. Po książkę sięgnąłem głównie dlatego, że obiecałem czytać sobie wszystko, co wydawane będzie pod egidą Wielkiej republiki.
Niestety także tutaj spotkało mnie rozczarowanie, gdyż książka o przygodach Venestry Rwoh i jej towarzyszy ani nie rozwija w żaden sposób wątków zapoczątkowanych przez Charlesa Soule w Light of the Jedi, ani też w najmniejszym stopniu nie przybliża realiów Wielkiej republiki. Na dobrą sprawę mogłaby ona się rozgrywać w dolnym miejscu i czasie.
Jakby tego było mało, język i fabuła powieści dostosowany dostał do młodych odbiorców. Oczywiście trudno mieć to autorce za złe, tym niemniej u dorosłego czytelnika budzi to pewien zgrzyt.
I tak…
Nie mogę jednak powiedzieć, że książka była stratą czasu, bo Justinie Ireland udało przemycić kilka elementów, które wynagrodzą nawet dorosłym fanom czas poświęcony książce.
Mam tutaj na myśli przede wszystkim postaci. Na pierwszy rzut oka wydaje się to dość standardowa mieszanka pozbawionych głębi nastoletnich postaci, jednak szybko przekonujemy się, że pozory mogą mylić. Decyzje i wybory bohaterów może nie zaskakują, ale ich konsekwencje już nie zawsze daje się przewidzieć. Sprawia to, że przynajmniej część z tych postaci zobaczyłbym jeszcze kiedyś, najchętniej w pozycjach skierowanych do starszych odbiorców.
Cieszy mnie też, że Justina Ireland nie bała się odejść od wizerunku nieomylnych i idealnych pod każdym względem Jedi i Padawanów, który zafundował nam Charles Soule. Okazuje się, że nawet w czasach tak spokojnych, jak okres Wielkiej republiki, ciemna strona Mocy wyciągnąć może rękę po Jedi.
To, w połączeniu z jeszcze kilkoma innymi smaczkami sprawia, że nie żałuję, iż A Test of Courage przeczytałem. Mimo to, jeśli szukacie ambitnej i angażującej lektury, która pogłębi Waszą wiedzę na temat Wielkiej republiki, książkę spokojnie możecie pominąć.