Niestety to już nasze ostatnie wrażenia po kolejnym odcinku The Mandalorian. Na kolejne przyjdzie nam teraz czekać niemal rok, ale wierzymy (a finał w tej wierze nasz utwierdza), że będzie warto. Tymczasem tradycyjnie ostrzegamy przed SPOILERAMI.

MATEUSZ WASILEWSKI

Finał sezonu Mandalorianina za nami. W ósmym rozdziale zatytułowanym Redemption otrzymujemy bezpośrednią kontynuację historii z poprzedniego odcinka, która jest niezwykle emocjonująca i pełna akcji. Na początek zostajemy wprowadzeni spokojną sceną (która swoją drogą bardzo mi się podoba) ze zwiadowcami, którzy zdobyli przesyłkę. Niestety na swojej drodze spotykają IG-11, który może i został niańką, ale nie zapomniał jak się zabija. Odzyskawszy naszego małego zielonego przyjaciela wyruszył do miasta pomóc Mandalorianinowi przy okazji robiąc niezły bałagan. Dostajemy kawał niezłej bitwy, która wizualnie wygląda bardzo dobrze.

Jak w dobrym RPG, po posunięciu fabuły dalej, nasz bohater otrzymuje kolejny element wyposażenia. Od Mandaloriańskiej zbrojmistrzyni dostaje plecak odrzutowy, który za chwilę efektownie wykorzysta się przy okazji pojedynku z pilotującym TIE’a Gideonem. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja! Naprawdę wszystko to świetnie wygląda! W ostatnim odcinku otrzymujemy kilka odpowiedzi na pytania, które mogły pojawić się nam po seansie poprzednich odcinków. Co się stało z Mandalorianami? Jak się nazywa Mando? Jak się uratował jako dziecko? W tym odcinku otrzymujemy na nie odpowiedzi. I większości są one satysfakcjonujące. W końcu zobaczyliśmy twarz Pedro Pascala, ale muszę przyznać, że cała ta sytuacja była dla mnie absurdalna. Twórcy chcieli pokazać trochę emocji w tej scenie, ale moim zdaniem im nie wyszło. Od początku wiadomo jak się to wszystko skończy, a scena jest po to by zdjąć hełm. Można było to lepiej zrobić.

Główny zły, którym jest Moff Gideon został wprowadzony bardzo późno, bo w przedostatnim odcinku, aczkolwiek nie dziwię się i uważam, że twórcy dobrze zrobili. Gideon odegra ogromną rolę w nadchodzącym sezonie, a może i sezonach, więc nie było potrzeby eksploatowania go w pierwszym. Finał sezonu wizualnie prezentuje się niesamowicie, do tego jest pełen akcji oraz rozszerza naszą wiedzę o świecie i bohaterach. Zakończenie jest niezwykle satysfakcjonujące, ale pozostawia pewien niedosyt i chcemy więcej. Mam nadzieję, że następny sezon nas nie zawiedzie, a nasz apetyt zostanie zaspokojony! Teraz pozostało nam tylko czekać na jesień 2020.

GRZEGORZ GRYZIO

Mandalorianin epizod ósmy to kawał dobrej roboty ze strony ekipy. Mamy tu akcje, domknięcie pewnych wątków, otwarcie kolejnych, uczucie niedosytu i chęci dalszego oglądania, po prostu bomba. Mamy wyjaśnienie śmierci Kuiila, pełną rehabilitację IG-11, po raz pierwszy widzimy twarz Mando który mimo wszystko nie złamał zasady nie zdejmowania hełmu. Akcję która wciska w fotel. Wszystko czego dusza zapragnie. Jest to naprawdę solidny kawał Gwiezdnych Wojen. Nie wiem jak inni, ale jedna scena przypominała mi Atak Klonów, scena walki Mando z Moffem w TIE, podobna była do tej z Anakinem i Zam Wessel podczas pościgu. Już czekam na nowy sezon i wyjaśnienie w jaki sposób ów Moff Gideon wszedł w posiadanie Dark Sabera. Drugi sezon przyniesie również zapewne informacje o tym jak powstawał First Order.

Na koniec nieco Mandaloriańskiego: Oya Vode and let the force be with you.

Łukasz Matelski

Niesamowity finał. Niesamowity serial. Po ostatnim odcinku nie mogłem się doczekać, co przyniesie ósmy rozdział Mandalorianina. Redemption nie zawiodło na żadnym polu. Początek to typowy dla Taiki Waititiego humor, a cała ta rozmowa scout trooperów ma szansę zapisania się w historii jako jeden z najzabawniejszych momentów w Gwiezdnych Wojnach. Ale za to bicie małego po głowie wiedziałem, że nie ma dla nich szans odkupienia. Nie myliłem się, gdyż chwilę później zjawił się IG-11, który skradł show w całym odcinku. Od samego początku, kiedy zdecydował się ruszyć szarżą i pozbyć się każdego napotkanego po drodze szturmowca wiedziałem już, że to jeden z moich ulubionych droidów w uniwersum. Cała ta scena akcji była niesamowita, a wisienką na torcie była ta intensywna muzyka w tyle, która nadawała świetnego klimatu. Poznaliśmy też nieco bardziej przeszłość naszych bohaterów, w tym imię Mandalorianina, a nawet jego twarz. Din Djarin doczekał się w końcu swojego plecaka odrzutowego, który okazał się kluczowy w ostatecznym starciu z Gideonem. Niestety nieświadomy zagrożenia Din wyruszył w dalszą podróż z dzieciątkiem, nie wiedząc, że moff jednak przeżył i ma w posiadaniu mroczny miecz, który może okazać się ważnym elementem drugiego sezonu. Nic, tylko czekać do jesieni 2020 roku!

WOJTEK WIŚNIEWSKI

Zachwytom zdaje się nie być końca, zresztą i ja dałem im wyraz w swojej głównej recenzji, a i tutaj niewiele mogę dodać do tego, co powiedzieli już moi koledzy. Ale jest jedna rzecz, do której wrócić muszę raz jeszcze i ją napiętnować (tak, napiętnować). Chodzi mi o scenę, w której Din ściąga w końcu swój hełm. Pomijając absurd z bacta sprayem, którego odrobinka wyrwała ponoć Mando z objęć śmierci, to uważam, że pokazanie twarzy głównego bohatera nie było potrzebne i nic do odcinka nie wniosło. Co więcej, jak go lubię, tak Pedro Pascal, kiedy już pokazał się pod hełmem, kompletnie mi do granej przez siebie postaci nie pasuje! Dlatego też mam nadzieję, że w 2. sezonie Din Djarin dalej swych zasad przestrzegać będzie i za często bez hełmu występować nie będzie.

Nie mogę się też doczekać rozwinięcia wątku Mrocznego Miecza, choć żal mi trochę Bo-Katan Kryze, wszak to ona była w jego posiadaniu, kiedy ostatni raz go widzieliśmy. Ale skoro teraz jest on w posiadaniu moffa Kurczaka, oznaczać to może, że siostrę księżnej Satine spotkał smutny koniec (pewnie za często dawała się przyłapać bez hełmu, a to, jak wiadomo is not the way).

A teraz powracamy do tego, co najważniejsze, czyli pytania, jak Wy oceniacie finałowy odcinek?

RECENZJE I REAKCJE

Na koniec zapraszamy do lektury recenzji poprzednich odcinków, a także poprzednich reakcji: