Komiks: Darth Vader 015
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Giuseppe Camuncoli
Historia: Burning Seas, part III

Historia Burning Seas ewidentnie się rozkręca. Wraz z numerem #15 morza faktycznie zapłonęły, a Vader znalazł swój „piasek”.

Śmigus Dyngus

Wszyscy doskonale wiemy jaki stosunek do piasku miał Anakin i dlaczego. Nie wiemy, czy Vader odziedziczył po nim tę awersję, ale nawet jeśli nie, to właśnie znalazł on chyba swój nowy piasek – wodę. Już po raz drugi w serii Charlesa Soule i Giuseppe Camuncoliego tytułowy bohater zostaje poważnie podtopiony. I po raz drugi okoliczność ta jest pretekstem do zaprezentowania naprawdę świetnych ilustracji.

O ile w historii otwierającej obecną serię był to zaledwie jeden panel, tutaj cała podwodna sekwencja z Lordem Sithów w roli głównej prezentuje się wybornie, od początku, aż do samego końca i finału, w którym Vader najpierw uczy aportować, a potem ujeżdża ogromną kałamarnicę.

„I never need rescue.” – Darth Vader

Brzmi to może dość kuriozalnie, ale w rzeczywistości było niemal epickie. W każdym razie dostaliśmy kolejny, piękny pokaż potęgi Vadera, a także niespotykanej wcześniej wszechstronności we władaniu Mocą.

Owoce morza

O ile w poprzednim numerze poznaliśmy nieco lepiej mistrza Barra, o tyle Darth Vader 015, akcenty kładzie już gdzie indziej. Tutaj najważniejsi są dzielni mężczyźni i kobiety, a raczej dzielne karpie i kalmary z Mon Cala. To już nie niedobitki jedi dające odpór Inkwizycji, a dumny lud walczący o wolność, równość i braterstwo przeciwko pokazującemu swe prawdziwe oblicze Imperium. Lud przy tym nadspodziewanie waleczny i zaradny.

W przeciwieństwie do komórki Imperialnego Biura Bezpieczeństwa dedykowanej ich planecie. Ta, kontynuując najświetniejsze, imperialne tradycje, wykazuje się daleko posuniętą nieudolnością i zbrodniczym wręcz brakiem kompetencji. Tym niemniej, Kalamarianie zasłużyli na wielkie słowa uznania, że z taką stanowczością i determinacją gotowi są bronić swego domu w walce z przeciwnikiem, z którym nie mogą wygrać.

Natomiast autorowi scenariusz pogratulować i podziękować należy za to, jak wiele robi dla Ackbara i Raddusa. Szczególnie ten pierwszy był dla mnie zawsze postacią, która nie zasłużyła na swój wysoki status i nigdy nie pokazała nic, co dowodziło by, że faktycznie jest jednym z najtęższych strategicznych umysłów. W komiksowej historii nie ma on z tym najmniejszego problemu i raz za razem dowodzi, że może być on bardzo groźnym przeciwnikiem praktycznie dla każdego.

Wszystko to sprawia, że Burning Seas jest dla mnie kolejna, bardzo udaną historią wchodzącą w skład najlepszej komiksowej serii w Odległej Galaktyce.

POPRZEDNIE NUMERY

Oczywiście nie zapomnijcie zajrzeć do recenzji wszystkich poprzednich numerów, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście: