Komiks: Darth Vader 003
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Giuseppe Camuncoli
Historia: The Chosen One, part III
Dawno już na żaden komiks nie czekałem z taką niecierpliwością i wielkimi oczekiwaniami, jak na najnowszy, trzeci numer serii Darth Vader. Nie jest bowiem tajemnicą, że jej pierwsze dwa numery wystarczyły, bym postrzegał ją jako jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą w nowym kanonie. Darth Vader 2017 003 nie tylko nie rozczarował, ale ugruntował tylko pozycję serii będąc kolejnym, niezwykle udanym numerem.
12 prac Dartha Mojżesza
Na naszym profilu na FB porównywałem już młodego Vadera do Mojżesza, który rozstąpił Morze Czerwone, ale to jeszcze nie koniec analogii. Otóż świeżo upieczony Lord Sithów, niczym biblijny przywódca Izraelitów, także musiał wspiąć się na górę, by zdobyć upragniony „dar”. Dalej już historia potoczyła się nieco inaczej, ale o tym za chwilę, bo skoro już o analogiach mowa, to przedstawiany przez Charlesa Soule Vader przypomina mi jeszcze inną, tym razem mityczną postać. Herkulesa i jego 12 prac. Dopatrzyć się tutaj można czegoś w stylu sprzątania stajni Augiasza oraz dużo dosłowniejszego przepędzania ptaków stymfalijskich.
Oczywiście niczym mityczny heros, Vader poradził sobie z tymi zadaniami, tym niemniej dzięki Charlesowi Soule widzimy słynnego Sitha, jakim jeszcze go nie widzieliśmy – słabym. Nawet uzbrojony w swój ból i gniew napędzające ciemną stronę jego Mocy, Darth Vader nie stanowi dla mistrza Kiraka Infil’i godnego przeciwnika.
Kirak Infil’a
Pisałem już, że autor sam też stanął przed nie lada próbą. Stworzyć musiał zupełnie nową postać, która w bardzo krótkim czasie zyska jeśli nie sympatię, to chociaż zainteresowanie fanów. Wszystko to, by nie stała się ona tylko kolejną, bezimienną ofiarą Vadera. I teraz można już z całym przekonaniem powiedzieć, że z próby tej Charles Soule wyszedł zwycięsko. Mistrz Infil’a zapowiadał się kozacko i taki też jest. Dość powiedzieć, że statek Vadera strącił z nieba… sztuką, urządził mu naprawdę okazały Śmingus Dyngus oraz pozbawił nogi (uznał zapewne, że obcinanie mu ręki jest zbyt mainstreamowe).
Jednym słowem, Kirak Infil’a jest wszystkim tym, kim mieliśmy nadzieję, że będzie Mace Windu. Niestety okazało się, że twarz Samuela L. Jacksona to nie wszystko, a największym i najtwardszym zakapiorem zakonu jest ktoś zupełnie inny. Ktoś kogo nie wiedzieliśmy nigdy wcześniej… Ale może widzieliśmy potem (tak jakby)…
Zastanawiacie się pewnie, o co mi chodzi. Otóż przy dwóch pierwszych czytaniach komiksu miałem dziwne wrażenie, że Kiraka już gdzieś widziałem, ale dopiero przy trzecim mnie olśniło! Ta fryzura, praktycznie identyczna, jaką miała pewna złomiarka z Jakku! Przypadek? Nie sądzę. Może zatem nie Rey Kenobi, a Rey Infil’a???
Giuseppe Camuncoli
A wracając do rzeczy mających poparcie w faktach trudno nie zauważyć, że Giuseppe Camuncoli odwala kawał dobrej roboty. Jego rysunki nie są może jeszcze na poziomie Marco Checchetto czy Mike’a Mayhew, ale do serii o Vaderze pasują idealnie. Sceny akcji są dynamiczne i emocjonujące, Vader drapieżny, a Kirak bezlitośnie skuteczny. Rysunki zachowują też bardzo zdrową równowagę jeśli chodzi o szczegółowość drugiego planu i tła. Nie jest to może artyzm i pełne dopieszczenie Marco Checchetto, ale nie jest też ascetyczna bieda Salvadora Larroci.
Innymi słowy rysunki dotrzymują kroku scenariuszowi i także dokładają swoją cegiełkę do czynienia z nowej odsłony Dartha Vadera bezsprzecznie najlepszej z obecnych serii.
Nie tylko pokazuje nam coś, czego nigdy wcześniej nie widzieliśmy, ale także w ciekawy sposób rozbudowuje całe uniwersum, z czego (mam nadzieję) czerpać będą i inne media.
A jeśli jeszcze jej nie czytaliście, zachęcamy was też do lektury recenzji poprzednich numerów:
A oto wariant okładki komiksu Darth Vader (2017) 003: