Komiks: Darth Vader 002
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Giuseppe Camuncoli
Historia: The Chosen One, part II
Pierwszy numer nowej komiksowej serii o Darthcie Vaderze wywarł na mnie naprawdę silne, jak najbardziej pozytywne wrażenie. Bałem się, że wraz z drugim numerem twórcy spuszczą trochę z tonu i nie będzie już tak dobrze. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Co więcej, nowa seria zgłasza coraz większe aspiracje do miana najlepszego dzieła Charlesa Soule w nowym kanonie. Fakt faktem, że większość jego prac była co najwyżej średnia, ale nie można też zapomnieć o świetnym momencie serii Poe Dameron. Nowy Vader ma wielkie szanse być jeszcze lepszy.
Droga Vadera
Jednym z najważniejszych elementów, który może uczynić serię wielką (właściwie to powoli już zaczyna) jest droga, jaką Darth Vader musi przebyć. Z potężnego, ale mocno jojczącego jedi, który dopiero co przeszedł na Ciemną Stronę i zakuty został w zbroję, stać się on musi wyrachowaną i niezwykle efektywną maszyną do zabijania, która praktycznie w całej galaktyce nie ma sobie równych.
A że droga dopiero się zaczyna, widzimy Vadera, którego zachowanie momentami odbiega znacząco od tego, czego moglibyśmy się po nim spodziewać, a które sprawia, że postawić można sobie kilka ciekawych pytań. Wystarczy przywołać tutaj jego rozmowę z asystującym Vaderowi droidem, którego bezczelność w późniejszych latach ów droid przypłaciłby zapewne „życiem”. Jednak przede wszystkim mam na myśli pozornie bezmyślny i z pewnością niepotrzebny atak na oddział klonów „sprzątający” jedną z placówek Jedi. Oczywiście Mroczny Lord nigdy nie stronił od przemocy, a tutaj jego zachowanie można by teoretycznie tłumaczyć chęcią sprawdzenia się i lepszego opanowania jego nowego „ciała”. Ale czy chodziło tylko o to? Może to tkwiąca głęboko w podświadomości cząstka dobra kazała mu zemścić się na klonach za zabitych Jedi?
Niezależnie od odpowiedzi, widzimy tutaj jeszcze jeden, zupełnie nowy obrazek. A mianowicie Vadera, który nie jest niepokonany. A przynajmniej nie tak dalece, jak do tego przywykliśmy. Prezentowany tutaj Sith nie przetrwałby zapewne wydarzeń z Vader Down!, ani też nie sprostałby pupilkom Cylo. A jak poradzi sobie z niezwykłym Mistrzem Jedi?
Kirak Infil’a
Tak brzmi właśnie imię Jedi, którego jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi, pokonać będzie musiał młody Vader, by zbudować swój miecz świetlny. Nic wam to miano nie mówi? Spokojnie, nie musicie wertować wookieepedii, bo i tam nic o nim nie znajdziecie. Jest to postać zupełnie nowa. Oczywiście bardziej klimatycznie byłoby, gdyby Vader zmierzyć musiał się z kimś „znanym”, jednak po Rozkazie 66 niewielu kandydatów spełniających to kryterium pozostało.
Charles Soule stanął zatem przed nie lada wyzwaniem stworzenia zupełnie nowej postaci, którą fani faktycznie się zainteresują i nie będą postrzegać tylko jako jediowy odpowiednik startrekowgo redshirta (dla niewtajemniczonych dodam, że redshirt to postać, która pojawia się właściwie tylko po to, by zginąć). Śmiem twierdzić, że ta sztuka mu się udała, Kirak Infil’a to bowiem jedi wyjątkowy. Przez długie lata był na pielgrzymce, ale nawet zanim się na nią udał, nie udzielał się jako nauczyciel, dyplomata czy badacz. Jego jedyną funkcją oraz obszarem zainteresowań była walka. Abstrahując od fabularnych niedociągnięć (czyż Zakon Jedi nie wezwał by swego, być może, najlepszego wojownika, by wsparł ich w Wojnach Klonów?), postać zapowiada się naprawdę ciekawie i nie mogę doczekać się, by zobaczyć walkę, którą według wszelkiego prawdopodobieństwa, młody, nieuzbrojony i wciąż nieprzyzwyczajony do swej zbroi Vader powinien był przegrać.
Śluby Barash
Ale pojedynek, pojedynkiem, warto natomiast pochylić się nad powodem, dla którego i dzięki któremu Kirakowi udało się uniknąć czystki Jedi. Jak się okazało, poza pielgrzymką, złożył on śluby Barash. Oznacza to, że odsunął się on wszelkich spraw związanych z Zakonem i skupił się li tylko na Mocy. Traktowane było to jako swego rodzaju pokuta. Oczywiście Mistrz Infil’a poczuć musiał tragedię, jaka dotknęła zakon, jednak Vader uważał, że ślubowanie zakazyło mu interwencji, a co za tym idzie, ukrycia się po czystce.
Szczerze mówiąc, jest to najmocniej naciągana (a tym samym chyba najsłabsza) część komiksu, ale jeśli spojrzeć na to nieco szerzej, zaczyna robić się ciekawie. Bo czy nie znamy innego Jedi, który zaszył się w głuszy z dala od świata, by odbyć pokutę, na którą w swoim mniemaniu zasłużył? Który odciął się od wszystkiego co z Zakonem związane i by lepiej poczuć więź z Mocą, udał się w miejsce, gdzie jest ona wyjątkowo silna?
Myślę tutaj oczywiście o Luke’u. Jeśli okaże się, że istotnie na Ahch-To odbywał on swoje śluby Barash, będzie to wydarzenie bez precedensu dla komiksowej części nowego kanonu.
Może się zatem okazać, że nowa seria Darth Vader jest nie tylko wyjątkowo dobra, ale także w znaczący sposób rozbudowuje mitologię Mocy i wzbogaca uniwersum. Z niecierpliwością czekam zatem na jej kontynuację i dalszy rozwój.
A jeśli jeszcze jej nie czytaliście, zachęcamy was też do lektury recenzji pierwszego numeru:
A oto wariant okładki komiksu Darth Vader (2017) 002: