Tytuł: Double Agent Driod
PONIŻSZA RECENZJA ZAWIERAĆ MOŻE SPOILERY
Wszyscy czekamy już zapewne na to, co nastąpi w najbliższą sobotę, czyli spotkanie starych znajomych – Obi-Wana i Maula, a także to, co dostaniemy jeszcze tydzień później. Jednak zanim do tego dojdziemy, do zrecenzowania mamy kolejny „zapychacz”.
Tym mianem zwykło się w serialowej nomenklaturze określać odcinki, które główną oś fabularną sezonu rozwijały w stopniu znikomym lub żadnym. Niektórzy fani je kochają, gdyż nierzadko mają one luźniejszy charakter. Inni nienawidzą i traktują jako zło konieczne. Nie ma jednak wątpliwości, że obecnie stały się one serialową codziennością, która w sobotę zawitała także (nie po raz pierwszy) do Rebeliantów. Ci wszelkie zapychacze ostatnimi czasy oddają droidom, które radzą sobie z nimi zadziwiająco dobrze. Odcinek Double Agent Droid miał szansę podtrzymać tę dobrą passę.
Ja, Droid
Miał szansę i ją wykorzystał, przynajmniej w moim mniemaniu, bo duet AP-5 i Chopper nie pierwszy raz dowiódł, że rozrywki może dostarczać równie dużo, co komiksowe gwiazdy – BeeTee i Triple Zero. O ile ci drudzy powoli stają przewidujący i powtarzalni, o tyle wieczne „przepychanki” droidziej obsady Rebeliantów wciąż są jeszcze dla mnie powiewem świeżości. Co więcej, tutaj twórcy starają się chociaż liznąć mierżącą mnie od zawsze kwestię totalnej dyskryminacji droidów w przypadku Imperium oraz nagminnego umniejszania ich zasług i ignorowania ich samych w przypadku Rebelii.
Okazuje się, że ktoś jednak na droidy zwrócił uwagę. Ktoś był w stanie dodać dwa do dwóch i wydedukować, że przynajmniej połowa imperialnych porażek możliwa była dzięki aktywnemu udziałowi rebelianckich droidów. I tak właśnie Chopper znalazł się na celowniku Thrawna, a my po raz pierwszy zobaczyliśmy, jak działają imperialne jednostki nasłuchowe i ich personel, określany mianem Kontrolerów, czy Słuchaczy.
Permanentna inwigilacja
I tutaj dochodzimy do potencjalnie bardzo interesującego tematu, który dotychczas nie był zbyt intensywnie eksplorowany. Widzimy bowiem oto działającą na usługach ISB komórkę dedykowaną przeczesywaniu morza informacji i wyławianiu wszelkich śladów rebelianckiej aktywności. Pierwsze wzmianki i sugestie tego typu działalności dostaliśmy jeszcze w 1. sezonie wraz z postacią Rodianina Tseebo, który pracował dla Imperialnego Biura Informacji. Podobnie jak Imperialny Kontroler i część Słuchaczy, był on wyposażony w cybernetyczny implant, znany dzięki postaci Lobota.
„Controller, takover complete” – Słuchacz do Kontrolera
Tematyka permanentnej inwigilacji była także istotnym elementem powieści Nowy Świt i tam również sprawdziła się ona bardzo dobrze. Pytanie tylko, czy wszystkie organizacje, z którymi do tej pory mieliśmy do czynienia są częścią jednej, wielkiej, imperialnej sieci, czy może jest to coś, do czego Imperium musi dopiero dojrzeć.
Bez względu jednak na to, jaka jest odpowiedź, tematyce wojny informacyjnej (i informatycznej) należy się w uniwersum znacznie więcej miejsca. Odcinek Double Agent Droid pokazał bowiem, że kryje się w niej spory potencjał, a Imperialni Kontrolerzy okazać się mogą niezwykle niebezpiecznym orężem w imperialnym arsenale.
Bolały tylko tak typowe dla serialu fabularne uproszczenia oraz łatwość, z jaką Hera i spółka ostatecznie poradzili sobie z zagrożeniem.
Po prostu WOW
Ale to nie drody, ani Kontroler i jego Słuchacze okazali się największą zaletą odcinka. Na wstępie napisałem, że zapychacze (którym Double Agent Droid zdecydowanie jest) mają niekiedy nieco luźniejszą formę i lubią flirtować z innymi, serialowymi gatunkami. Wystarczy przypomnieć sobie liczne, ewidentnie komediowe odcinki Z Archiwum X, czy musicalowe odsłony Buffy: Postrachu Wampirów. Zabiegi takie pokazywały, że twórcy potrafią zachować zdrowy dystans do swojej pracy oraz dobrze się przy tym bawić. Zresztą i widzowie z reguły dobrze się bawili, bo przynajmniej dla mnie, były to zawsze jedne z lepszych odcinków w całych sezonach. Nie myślałem jednak, że kiedykolwiek czegoś takiego doczekamy się w uniwersum Star Wars, a już w szczególności nie w Rebeliantach.
I choć się nie doczekaliśmy, sama końcówka odcinka Double Agent Droid pokazała, że twórcy mają coraz więcej odwagi i/lub twórczej swobody, by wprowadzać do serialu elementy, które jeszcze rok czy dwa temu wydawały się nie do pomyślenia. I to mi się podoba! Mam też nadzieję, że w przyszłości twórcy Rebeliantów, czy kolejnych seriali wykażą się jeszcze większą odwagą i oryginalnością, co zaowocuje jeszcze ciekawszymi eksperymentami.
„I’m in a world all my own,
I do not feel alone.
It’s easy to see
I fit perfectly…” – AP-5
A jakie jest Wasze zdanie w tym temacie? Czy też macie ochotę na więcej urozmaiceń w serialowej Odległej Galaktyce, czy też wolicie bardziej konserwatywne podejście?
Przy okazji zapraszamy też do recenzji poprzednich odcinków obecnego sezonu:
- S03E01-02 „Steps Into Shadow”
- S03E3 „The Holocrons of Fate”
- S03E04 „The Antilles Extraction”
- S03E05 „Hera’s Heroes”
- S03E06 „The Last Battle”
- S03E07 „Imperial Super Comandos”
- S03E08 „Iron Squadron”
- S03E09 „The Wynkahthu Job”
- S03E10 „An Inside Man”
- S03E11 „Visions and Voices”
- S3E12-13 „Ghosts of Geonosis”
- S03E14 „Warhead”
- S03E15 „Trials of the Darksaber”
- S03E16 „Legacy of Mandalore”
- S03E17 „Through Imperial Eyes”
- S03E18 „Secret Cargo”