Tytuł: Legacy of Mandalore

Po kolejnej, trudnej do zniesienia przerwie, serial Star Wars: Rebels powrócił na antenę z odcinkiem Legacy of Mandalore (Dziedzictwo Mandalore). Poprzednia odsłona serii postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, ale na szczęście, sobotni odcinek nie rozczarował i utrzymał bardzo wysoki poziom.

Pierwsze skrzypce nadal gra oczywiście postać Sabine Wren, ale przy okazji poznajemy i innych znamiennych członków jej klanu, z matką na czele. Wbrew wcześniejszym spekulacjom nie jest to ani Rook Kast, ani Bo-Katan Kryze, a Ursa Wren, czyli postać na starwarsowej scenie zupełnie nowa. Mimo to powiela pewne, znane już skądinąd schematy, więc „zaskakujące” zwroty akcji, są mocno przewidywalne. Podobnie jak zachowanie brata Sabine – Tristana. Można im tę wtórność jednak wybaczyć, bo dają nam coś w zamian. Podobnie jak Kanan w poprzednim odcinku, tak teraz Tristan wypowiada pozornie błahą kwestię, która jednak zelektryzowała fanów.

„He’s the Emperor’s Hand” – Tristan Wren o Garze Saxonie.

Miłośnicy Legend bez trudu skojarzą ten tytuł z pewną płomiennowłosą pięknością, która skradła serce Luke’a Skywalkera. Co prawda kanoniczna Ręka Imperatora zdaje się być funkcją znacząco różną od tego, co pamiętamy z Expanded Universe, ale nie musi to też niczego przekreślać. Dave Filoni zdążył już ostudzić entuzjazm fanów mówiąc, że owszem, wiedział z kim kojarzyć się będzie taki, a nie inny tytuł, ale też stwierdził, że w żadnym razie nie jest to zapowiedź włączenia Mary Jade do kanonu. Z drugiej jednak strony, nie wykluczył też on, że postać ta jednak kiedyś się pojawi. Zatem jedyne co możemy teraz zrobić, to czekać i na powrót zając się Dziedzictwem Mandalore.

A tam, poza dalszym rozwojem postaci Sabine dostaliśmy także wyśmienite sceny akcji (i to pomimo tego, że celność Mandalorian nie odbiega znacząco od tego, czym „popisują się” szturmowcy). Ich zwieńczeniem był pojedynek Sabine z Garem Saxonem, w którym widzimy, dlaczego Mandalorianie mogli stanowić realne zagrożenie dla Jedi. Aczkolwiek z dobrej strony pokazuje się przede wszystkim Sabine, choć w kluczowym momencie pojedynku zabrakło mi jej zdecydowania i gotowości robienia tego, co konieczne.

Zaowocowało to tym, że załoga Ducha po raz pierwszy w swej historii, poradzić sobie będzie musiała z utratą jednego z członków załogi. I to było już autentyczne zaskoczenie, tym bardziej, że los ten spotkał jedną z najbardziej, jeśli nie najbardziej lubianą postać serialu. Czy jest to zatem koniec wątku mandaloriańskiego w Rebeliantach i ostatni raz kiedy spotykamy się z klanem Wren? Coś, a raczej ktoś (Dave Filoni) mówi mi, że zapewne nie, ale na ten moment nie sposób przewidzieć, czy i w jakiej formie (lub medium) one powrócą.

Na otarcie łez pozostaje krótki klip z następnego odcinka pt. Throught Imperial Eyes, w którym najwyraźniej wejdziemy do głowy innej postaci, dla której sezon trzeci może być ostatnim. Sam odcinek także wydaje się być czyś zupełnie nowym dla Rebeliantów. Zresztą zobaczcie sami:

A oto recenzje poprzednich odcinków Rebeliantów w 3. sezonie: