Aby zdobyć potrzebne kredyty, Han jest gotów podjąć najwyższe ryzyko. Jednak nawet on nie wypełni tego zlecenia solo…
Kontynuując nasz cykl #CzytamyLegendy tym razem sięgnąłem po pozycję w miarę nową, bo jedną z ostatnich wydanych w Polsce przez Amber, czyli „Skok Millenium” od Timothy’ego Zahna. Książkę można nazwać eksperymentem, który odświeżył stary kanon czymś innym, niż historie Jedi i Sithów czy wojen pomiędzy wcieleniami Rebelii oraz Imperium. W całym starym kanonie brakowało powieści lekkich i wychodzących poza szablon. Odpowiedzią na to byli krwawi i straszni „Szturmowcy Śmierci” oraz recenzowany właśnie „Skok Millenium”.
Fabuła nie jest wielce skomplikowana, rozwija się powoli, poznajemy różnych bohaterów, ale w połowie książki nabiera tempa aż do ostatnich stron, gdzie spotyka nas zaskakujące zakończenie. Osią historii jest skok na skarbiec Avraka Villachora, jednego z szefów organizacji przestępczej Czarnego Słońca, a który organizuje nie kto inny jak Han Solo, Lando Carlissian i ich zespół przemytniczych łotrów. W tle przejawia się wątek imperialnego wywiadu, który również jest na tropie tego samego gangstera. Nie bez powodu książka nazywana jest Ocean’s Evelen Gwiezdnych Wojen. Włamywanie się do skarbca, które przerywają pomniejsze włamania do luksusowych apartamentów, przygotowywanie wielkiego skoku, śledzenie gangsterów przez miasto czy odwracanie uwagi ochroniarzy numerem na galaktycznego kuriera – przypomina to bardzo kultowy już film Soderbergha.
Bohaterowie są dużym atutem powieści, a szczególnie nasz „Gang Olsena”. Mamy tutaj dwóch charyzmatycznych liderów grupy, czyli Hana i Lando, wygadanego Chewbaccę, piękną i zaradną Rachele Ree, zespół włamywaczek bliźniaczek Bink i Tavię, złodzieja statków Dozera, prestidigitatora Zerbę, znaną już w uniwersum Winter, specjalistę od ładunków wybuchowych Kella oraz żądnego zemsty Eanjera. Poza nimi pojawia się jeszcze Dayja, agent Imperialnego Wywiadu oraz Avrak Villachor i falleński Qazadi z Czarnego Słońca. Galaktyczna mieszanka postaci, która ubarwia historię.
Nic w galaktyce nie jest bezpieczne, jeśli tylko zbierze się szajkę odpowiednich włamywaczy, których wcale nie trzeba długo szukać. Dużą część książki Zahn poświęcił opisywaniu, jakie to trudne rzeczy przyjdzie grupie pokonać, jakie czekają na nich przeszkody, a które ostatecznie nie mają wielkiej szansy w starciu z gangiem Solo. To był moim zdaniem największy minus powieści, ale można go przeżyć i cieszyć się lekturą do końca.