Tytuł: Steps Into Shadow
Na Łotra 1 wciąż jeszcze czekamy, ale chociaż czekanie na rewelacyjnie zapowiadający się sezon trzeci serialu Star Wars Rebels oficjalnie uznać można za zakończony. Jak zatem wypadły dwa pierwsze odcinki i czy warto było czekać?
Z pewnością balonik oczekiwań nadmuchany był, jak jeszcze nigdy przez żadnym sezonem serialu, czy to Rebeliantów, czy wcześniej Wojen Klonów. A wszystko to z uwagi na jedno nazwisko, które na tym etapie już SPOILEREM być nie powinno, a brzmi ono Thrawn.
Pod tym względem pierwsze dwa odcinki nie zawiodły, bowiem niebieskoskóry admirał, a właściwie wielki admirał nie zawiódł, zaszczycił nas swoją obecnością wpadając z kurtuazyjną wizytą. No i to właściwie wszystko, co można powiedzieć o jego kanonicznym debiucie, bowiem realnego wpływu na fabułę ona nie miała. Aczkolwiek otrzymaliśmy przedsmak tego, czego spodziewać się po nim możemy, a znawcy tematu twierdzą, że Thrawn wydaje się być dokładnie tym, kim był w Legendach.
Ale nie czas to i nie miejsce, by zastanawiać się kim będzie Thrawn, warto natomiast przyjrzeć się, gdzie znajdują się poszczególni bohaterowie. Sabine, Zeb i Chopper, to dokładnie Ci sami bohaterowie, których pamiętamy z sezonu drugiego i zdaje się, że nic się u nich nie zmienił i jedynie Hera zaczęła korzystać ze swej pozycji w strukturach Sojuszu.
Kanan, po raz kolejny na przestrzeni dwóch sezonów miota się i po omacku szuka swojej drogi, a utrata wzroku jest dla niego marnym usprawiedliwieniem. Tym bardziej, że jej odnalezienie nie wypada w moim mniemaniu przekonująco i postrzegam je raczej w kategoriach zmarnowanego potencjału.
[SPOILER]
Powyższy akapit dotyczy oczywiście osławionego już Bendu. Zresztą to chyba nawet nie imię, a raczej nazwa istot stojących pomiędzy jasna, a ciemną stroną Mocy. Mam ogromną nadzieję, że nie widzieliśmy jej po raz ostatni i że stanie się ona kimś w rodzaju mentora Kanana, który otworzy jego oczy (dosłownie i w przenośni) na inne aspekty Mocy.
[KONIEC SPOILERA]
No i jest jeszcze Ezra, który, jak sugerują nam scenarzyści, drogę przeszedł najdłuższą i w końcu faktycznie ma szansę stać się centralną postacią serialu. Zresztą jego ewolucja jest chyba najbardziej znacząca i oczywista, a jej źródła, a także dalsze tory, stanowić będą zapewne fabularną oś sezonu.
[SPOILER]
No i właśnie, gdy spotykamy Ezrę po raz pierwszy w nowym sezonie zdaje się on być kimś zupełnie innym, jeszcze bardziej zdeterminowanym i bezwzględnym. Tak, bezwzględnym właśnie i już jasnym jest, że nie obyło się bez otwierania holokronu sihów. Niestety Ezra szybko dostrzegł błędy w swym postępowaniu i na przestrzeni jednego zaledwie, choć podwójnego odcinka, zdążył się nawrócić. Mam jednak nadzieję, że scenarzyści nie powiedzieli w tej kwestii ostatniego słowa i nauki Maula trafią u Ezry na podatny grunt.
[KONIEC SPOILERA]
I to, w połączeniu z Thrawnem, doprawione odrobinką Maula i okraszone (mam nadzieję) pojedynkiem tego ostatniego z Vaderem i/lub (to już myślenie mocno życzeniowe) Obi-Wana, zaowocować może naprawdę rewelacyjnym sezonem, który okaże się o niebo lepszy od jego premierowych odcinków, bo te, mówiąc szczerze, lekko mnie rozczarowały.
Po pierwsze fabuła, szczególnie jeśli ktoś oglądał wszystkie trailery i klipy, nie była absolutnie żadnym zaskoczeniem, a i najlepsze sceny były już znane. Po drugie, historia poprowadzona została zbyt zachowawczo, a nowe, bardzo interesujące postacie wprowadzone zostały bez należnego im przytupu. Bynajmniej nie było źle, ale marzyłem, że będzie lepiej, więcej, mocniej i bardziej epicko. Wierzę jednak, że marzenia się spełniają i najlepsze, co Rebelianci mają do zaoferowania, wciąż przed nami.