Tytuł: The Wynkahthu Job
O ile poprzedni odcinek był dla mnie złem koniecznym, o tyle, odkąd zobaczyłem pierwsze zapowiedzi Star Wars Rebels S03E09, nie nastawiałem się na nic więcej, niż serialowy comic relief. W końcu czego innego można było się spodziewać po odcinku, w którym pierwsze skrzypce miał grać Hondo Ohnaka (z nieodłącznymi ostatnio Ugnaughtami) oraz Azmorigan. Pierwszy był kiedyś pirackim kapitanem, ale czasy świetności ma już dawno za sobą. Drugi to aspirujący do miana przestępczego „bossa” zbir (a raczej zbirek), którego nie sposób traktować poważnie.
Razem tworzą całkiem wesoły, żeby nie powiedzieć, przesadnie karykaturalny zespół. Oczywiście planują oni kolejny „skok życia”, przy którym jednak bez pomocy Ducha i jego załogi się nie obejdzie. Adwokatem Hondo jak zwykle zostaje Ezra, który nie wiedzieć czemu zdaje się mieć ogromną słabość do starego pirata. I właśnie owa słabość oraz jej ewentualne ewolucja jest jednym z głównych tematów odcinka. Jest to trochę naciągany pretekst do położenia kolejnej cegiełki budującej postać młodego Padawana, no ale lepsze to, niż nic.
Także jak widać, większa część odcinka niczym specjalnym się nie wyróżniała i stawiała go mniej więcej na równi z innymi zapychaczami. Ale był też jeden aspekt, który autentycznie mi się spodobał, a mianowicie imperialne droidy strażnicze (sentry droids). Oczywiście jak przystało na droidy, i to jeszcze imperialne, nie były w stanie bohaterom zagrozić, ale przynajmniej wyglądały naprawdę kozacko i groźnie. Co prawda nie jestem w stanie zrozumieć, czemu Ezra po prostu nie poszatkował ich swoim mieczem, jak zdarzało mu się to już robić ze szturmowcami, no ale nie będę się przesadnie czepiał. Mam tylko nadzieję, że ten koncept droidów zostanie jeszcze kiedyś w nowym kanonie wykorzystany, bo uważam, że jest on naprawdę udany.
Niestety jeden fajny, choć jak zawsze bezużyteczny model droidów, oraz dwóch rozkosznych nieudaczników, to jednak trochę za mało, by odcinek uczynić udanym. Zresztą jest to niestety bolączka całego sezonu trzeciego, a przynajmniej dotychczasowej jego części. Brakuje mi konkretów, brakuje treści, a przede wszystkim, brakuje odcinków, które wniosłyby coś do historii i mitologii uniwersum. Thraw czasami jeszcze gdzieś swój niebieski pyszczek pokarze, ale Maul i, co gorsza, Bendu zniknęli bez śladu.
Niestety i kolejny odcinek (którego zapowiedź poniżej) nie zwiastuje ich powrotu:
A oto recenzje poprzednich odcinków Rebeliantów: