To decydujący czas dla Imperium. Siły Rebelii rozprzestrzeniają się po całej galaktyce, a ich likwidacja jest niezbędna dla przetrwania imperialnej władzy. Do tak istotnej misji należy wybrać właściwych wykonawców – elitarną grupę szturmowców, starannie wyselekcjonowanych z uwagi na umiejętności, wierność Imperium i pełne oddanie sprawie zdławienia Rebelii. Na czele tej grupy staje bezwzględny sierżant Kreel – dawny tajny szpieg Imperium, znany jako Mistrz Igrzysk i zarządca osławionego księżyca przemytników Nar Shaddaa – człowiek, który odpowiada bezpośrednio przed Darthem Vaderem. Rebeliancki pilot Luke Skywalker już raz umknął przed atakiem sierżanta Kreela, lecz podobnie jak reszta rebeliantów wciąż narażony jest na gniew Imperium….
Tytuł: Star Wars Komiks 3/2017
Autor: Jason Aaron
Rysunki: Mike Mayhew, Jorge Molina
Historie: Z dzienników Bena Kenobiego; Ostatni lot gwiezdnego niszczyciela
Tłumaczenie: Maciek Drewnowski
Data premiery: 7 czerwca 2017
Recenzję chciałbym zacząć tym razem od końca, by od razu zaznaczyć, że komiks „Ostatni Lot Gwiezdnego Niszczyciela” jest jednym z najlepszych, jakie czytałem. Nie zdeklasował oczywiście z pierwszej pozycji mojego ukochanego Karmazynowego Imperium, który równego jak na razie nie znalazł. Wracając jednak do naszego tytułowego niszczyciela, jest to komiks, który każdy fan powinien definitywnie przeczytać. A czemu? Oto kilka powodów…
Imperialna Blizna
Szturmowcy nie mają dobrej renomy w uniwersum. Zadaniem niewykonalnym byłoby zliczenie ilości memów poświęconych tylko ich umiejętności strzelania z blastera, a raczej jej braku. Na szczęście powoli się to zmienia, a nic wizerunku sił Imperium nie poprawia lepiej, niż jednostka zwiadowcza Scar, którą dowodzi bezlitosny sierżant Kreel. Najlepsi a równocześnie najgorsi z żołnierzy zebrani w jedną niepowstrzymaną grupę, która odpowiada przed samym Lordem Vaderem.
Komiks otwierają ci właśnie komandosi w pościgu za statkiem Rebeliantów. Uzbrojeni w największe i najmocniejsze blastery, jakie można znaleźć, zakuci w świetnie spersonalizowane zbroje szturmowców oraz odrzutowe plecaki, przedzierają się przez miasto duchów na opuszczonym księżycu i bezlitośnie rozprawiają się ze swoimi ofiarami.
Jednostce Scar nie opiera się nawet stary czołg konfederacji, który milknie szybko po spotkaniu z mieczem świetlnym sierżanta Kreela. Tak, szturmowiec z mieczem, tak jak to wyobrażał sobie Ralph McQuarrie. Jeśli by wymieniać plusy komiksu, to oddział Scar daje ich co najmniej kilka.
Rebel Eleven
Wątek kradzieży gwiezdnego niszczyciela stoi również na bardzo wysokim poziomie fabularnym. Mamy tutaj naszą główną paczkę rebeliantów, czyli Luke, Han, Chewie i Leia, a towarzyszą im Wedge, Sana oraz mniej znana grupa dwustu żołnierzy oraz techników. Nie zapominajmy oczywiście o dwójce droidów, czyli C-3PO i R2-D2, które jak zawsze ratują całą resztę z opresji.
Sam skok na gwiezdny niszczyciel przypomina raczej typowe zagranie rebeliantów, a konkretnie pomieszanie niemożliwego z szalonym. Zazwyczaj daje to finalnie pozytywny wynik i tak było również tutaj. Wypłoszono Imperialnych z pokładu okrętu, upozorowano jego zniszczenie w eksplozji wyrzuconego reaktora, a następnie obrano kurs niezbyt sprawnym po bitwie statkiem na okupowaną przez Imperium planetę.
W międzyczasie nie mogło zabraknąć oczywiście takich już podstawowych rzeczy dla przygód Rebeliantów jak iskrzenie na linii Solo – Organa, a które przerodziło się w komiksie w wyścig o kapitański fotel. Reakcja C-3PO na insynuację jakoby pomiędzy tymi dwojgiem chodziło o miłość to jeden z najzabawniejszych momentów, jaki miałem przyjemność zobaczyć w komiksach Star Wars, a riposta Sany to jedynie potwierdziła.
Misja Rebeliantów zawisa na włosku, gdy do gry wchodzą wspomniani już komandosi z jednostki Scar, a której Vader powierzył misję pochwycenia Skywalkera oraz odbicie niszczyciela. Pojedynek Kreela z Lukiem został świetnie zilustrowany oraz opisany, a sama historia ma tutaj ogromny potencjał. Liczę, że będą oni mieli jeszcze szanse na skrzyżowanie ostrzy mieczy świetlnych.
Galaktyka pociągnięta kreską
Prace młodego rysownika Jorge Moliny prezentują się znakomicie. Wyraziste, choć proste twarze bohaterów, dobrze dobrana paleta barw, a szczególnie podobały mi się sceny z kokpitu myśliwców TIE, którymi Luke i Sana wybrali się na patrol. Nie można też nie skomplementować wyglądu wymyślnych zbroi szturmowców z jednostki Scar. W komiksie ważna jest nie tylko fabuła, ale właśnie sfera wizualna i tutaj należy przyznać, że Pan Molina stanął na wysokości zadania.
Podsumowując, komiks jest pełen plusów, a minusów w nim nie znalazłem. Może jedynie w tym, że tak szybko się skończył, ale liczę na kontynuację historii w kolejnych częściach.
INNE RECENZJE
Na naszej stronie znajdziecie inne opinie o wszystkich numerach, które składają się na Star Wars Komiks 2/2017:
Star Wars 20: From the Journals of Old Ben Kenobi
Star Wars 21: The Last Flight of the Harbinger, part I
Star Wars 22: The Last Flight of the Harbinger, part II
Star Wars 23: The Last Flight of the Harbinger, part III
Star Wars 24: The Last Flight of the Harbinger, part IV
Star Wars 25: The Last Flight of the Harbinger, part V
Oraz wszystkich poprzednich numerów Star Wars Komiks:
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 2/2015
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 1/2016
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 2/2016
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 3/2016
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 4/2016
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 5/2016
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 6/2016
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 1/2017
RECENZJA KOMIKSU – STAR WARS KOMIKS 2/2017
Okładki poszczególnych numerów wchodzących w skład „Ostatniego Lotu”: