Tytuł: Shaterred

Jak poradzić sobie z przedstawieniem wydarzeń, które odbiorcy po pierwsze już doskonale znają, a po drugie się spodziewają? Wiele źródeł wchodzących w skład nowego kanonu poniosło na tym polu sromotną klęskę. Na szczęście Z najnowszym odcinkiem Wojen Klonów sytuacja jest zupełnie inna.

Rozkaz 66

Owym wydarzeniem jest oczywiście najbardziej doniosły z rozkazów, jaki kiedykolwiek wydano w odległej galaktyce. Wiedzieliśmy, że on nastąpi, wiedzieliśmy jak będzie wyglądała jego, nomen omen, egzekucja, a także wiadomym było, że zarówno Ahsoka, jak i Maul przetrwają. Zatem jak Dave Filoni poradził sobie z uczynieniem rozkazu 66 interesującym?

Po pierwsze zobaczyliśmy go z innej perspektywy. Stał się on spokojniejszy, bardziej osobisty i wręcz intymny, a przez to jeszcze tragiczniejszy. Wszak tutaj osobami dramatu nie były bezimienne klony, czy randomowi Jedi, a postaci znane i jakże lubiane. Dodatkowym smaczkiem było rozwianie tajemnicy otaczającej czip Reksa i to, jak się on go pozbył. To właśnie obserwowanie jego reakcji i zachowań było najbardziej interesujące i trzymające w napięciu, to trudno było przewidzieć, jak zachowa się dowódca klonów i przyjaciel Ahsoki.

Doskonałym preludium do samego rozkazu były też echa upadku Anakina, który poczuła nie tylko Ahsoka, ale także Maul. Doskonale powiązało to akcję serialu z Zemstą Sithów, ale także zbudowało niepowtarzalny klimat.

Dodać do tego doskonałą muzykę idealnie oddającą nastrój nadchodzącej i nieuchronnej katastrofy i w ten właśnie sposób The Clone Wars S07E11 dał nam zdecydowanie najlepsze zaprezentowanie rozkazu 66.

I po rozkazie

Rozkaz 66 był oczywiście najważniejszym wydarzeniem odcinka i poza nim fabularnie niewiele się działo. Ale to nie znaczy, że The Clone Wars S07E11 nie miał nic więcej do zaoferowania.

Owym „więcej” po raz kolejny są sceny akcji. Tym razem Ahsoka nie wypada może aż tak dobrze, jak wcześniej jej się zdarzało (choć wciąż świetnie), ale pałeczkę przejmuje Maul.

Jego przedzierania się przez zastępy klonów nie sposób nie porównać do tego, co Vader robił z rebelianckimi żołnierzami w Łotrze 1. Oczywiście w animacji, nawet tak dobre, trudno było oddać grozę wspomnianej sceny (także dlatego, że tutaj widz kibicował Maulowi), ale nawet pomimo nieco innego wydźwięku, przemarsz Maula wcale nie był gorszy.

Teraz pozostaje tylko czekać (na szczęście której, niż zwykle) na ostatni odcinek, a następnie zaserwować sobie „filmowy” seans oblężenia Mandalory.

Poprzednie odcinki

Zapraszamy też do lektury recenzji poprzednich odcinków 7. sezonu: