Tytuł: Gone with the Trace

Wczorajszy odcinek Wojen Klonów i powrót Ahsoki na srebrny ekran został bezpardonowo zepchnięty na dalszy plan, przez inną informację dotyczącą byłej padawanki Anakina, która zelektryzowała fanów. Ale powiedzmy sobie szczerze, zepchnięcie i odsunięcie w cień odcinka The Clone Wars S07E05 nie było trudne, bo zabrakło w nim jakichkolwiek fajerwerków. Dlatego też moja pierwsza ocena była bardzo niska, jednak po drugim seansie odnalazłem w odcinku znacznie więcej, więc i postrzeganie go się poprawiło.

Wolny początek

Początkowo historia wydała mi się zbyt prosta, żeby nie powiedzieć prymitywna, a nowe bohaterki, siostry Martez, sztampowe i do bólu przewidywalne. Ahsoka była sobą, ale że nigdy nie byłem jej wielkim fanem (choć też nie mam nic przeciw niej), to było to za mało, by nowym epizodem się zachwycać. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to pierwszy odcinek nowej historii, a te rzadko bywają porywające, tym niemniej rozczarowanie było spore.

Ale za drugim razem zacząłem doceniać i cieszyć się drobiazgami.

1313

W historii poświęconej The Bad Batch bardzo męczyła mnie monochromatyczność krajobrazu, z tym większą radością powitałem diametralną zmianę w tej kwestii. Słynny poziom 1313, na którym rozbiła się Ahsoka, wyglądał rewelacyjnie, a i pewne zaczątki klimatu dało się w nim dostrzec. Zresztą cała strona wizualna stała na bardzo wysokim poziomie.

Co do mieszkańców, to poza siostrami Martez, tytułową Trace oraz oportunistyczną Rafą, nie dostaliśmy praktycznie nikogo, ale przy nieco bliższym poznaniu, szczególnie Rafa ma potencjał być interesującą. Sprawia to zapewne fakt, że niemal od początku kojarzyła mi się ona z Tylerem Durdenem z  Podziemnego kręgu. Dzięki siostrom dowiedzieliśmy się też, jak szary obywatel Coruscant postrzega Jedi i jaki ma stosunek do toczącej się wojny. Jest to bardzo ciekawa perspektywa, która zasłużyła, by dalej ją eksplorować.

Oczywiście skoro już wraz z Ahsoką wylądowaliśmy na poziomie 1313, nie mogło obyć się tam bez bardzo szemranego i niebezpiecznego elementu. I to właśnie dzięki niemu dostaliśmy najlepszą chyba scenę tego odcinka, w której to była padawanka rozprawia się z dwójką niemal przypadkowych osiłków. Trwało to wszystko bardzo krótko, ale i tak wyglądało bardzo efektownie. I chociażby dlatego czekam na więcej Ahsoki w nadchodzących odcinkach.

POPRZEDNIE ODCINKI

Zapraszamy też do lektury recenzji poprzednich odcinków 7. sezonu: