Nad Nową Republiką gromadzą się czarne chmury. Groźni najeźdźcy atakują Odległe Rubieże. Luke Skywalker musi wykorzystać całą Moc mistrza Jedi, by stawić czoło największemu niebezpieczeństwu od czasów Imperatora Palpatine’a.
Szturm autorstwa Michaela A. Stackpola w przekładzie Macieja Szymańskiego, to druga książka (zaraz po Wektorze pierwszym) z serii Nowej ery Jedi, w której to zakon jedi pod przewodnictwem mistrza Luka Skywalkera musi mierzyć się z niebezpiecznymi, nieobecnymi w mocy istotami rasy Yuzhan Vong.
Galaktyka u progu inwazji
Po porażce Prateorite Vong na planecie Helska IV, następuje chwilowy okres pozornego pokoju, który stara się wykorzystać Leia Organa Solo. Niestety jej próby przekonania władz Nowej Republiki, że należy przygotować się na galaktyczną inwazję istot żądnych krwi spełzają na niczym. W tym samym momencie na Yavinie 4 odbywa się wielka narada wszystkich Jedi, podczas, której rozdysponowane zostają zadania. Sprawa jest jasna. Rycerze Jedi mają pomóc galaktyce jak tylko mogą w walce z najeźdźcą. Ostatecznie wszystko doprowadza do wielkiej bitwy na Dantooine.
Podział w zakonie Jedi
W każdej rodzinie zapewne znajdzie się wujek, który nie zgadza się z ojcem mimo tego iż są sobie dość bliscy. Takim wujkiem w zakonie Jedi jest nie kto inny jak sam Kyp Durron. Nie pochwala on polityki zakonu i uważa że Jedi powinni twardo stawiać opór Yuzhanom. Nawet jeśli ma to ich otrzeć o ciemną stronę. Z jego poglądami z jasnych powodów oczywiście nie zgadza się ojciec zakonu (Luke). I choć mimo odmiennych zdań wreszcie udaje się wypracować tymczasowe porozumienie, dzięki któremu kryzys, przynajmniej na chwilę, zostaje zażegnany.
Moim zdaniem sopory w zakonie Jedi dodają całej serii smaku, ciekawie jest oglądać walkę nie tylko z wrogami z innej galaktyki, ale także walkę wewnątrz młodego zakonu. Warto też zwrócić uwagę, że każda strona ma tutaj trochę racji, przez co konflikt i jego strony z pewnością nie jest czarno-biały. Nie mamy tu podziału na wszechmądrego Luke’a i Kypa heretyka. Nie! Każdy czytelnik sam może zdecydować po której stronie stoi za co autora szanuję.
Za mało Yuzhan
Mimo iż wszystko kręci się wokół inwazji Vongów tak o nich nie dowiadujemy się niczego nowego. Oczywiście pojawiają się oni w książce (przecież to oczywiste skoro na końcu mamy epicką bitwę). Ale brakuje tutaj jakiegoś narratora Yuzhana, który przedstawiłby nam najazd z ich punktu widzenia.
Wyrzuty młodego Solo
Jak można było się spodziewać, śmierć Chewiego pozostawia na głównych bohaterach sporą ranę. Zwłaszcza na Hanie, który przecież najbardziej przyjaźnił się z starym wookiem. Anakim uważa się za winnego całego zdarzenia, a oschła postawa ojca wobec niego tylko umacnia jego poczucie winy.
Jest to jak dla mnie dobry zabieg autora. Dzięki temu postać Anakina i Hana stają się bardziej autentyczne, nie są to pozbawione uczuć cyborgi, które nie ważne co się dzieje zawsze podchodzą do życia z optymizmem. Budowa postaci to na pewno jedna z mocniejszych stron Szturmu.
Wielka bitwa i mroczny klimat
Na koniec zostaje nam tylko omówienie finału, jakim jest wielka bitwa między połączonymi siłami Jedi i Nowej Republiki (działającymi bez autoryzacji władz). Batalia została przedstawiona lepiej niż dobrze. Krwawe starcia i stosy ciał tylko podkreślają mroczny klimat całej serii „Nowej Ery Jedi”.
Podsumowując
Jeśli przeczytałeś Wektor pierwszy i przypadł Ci do gustu pomysł i klimat Nowej ery Jedi możesz być pewien, że ta pozycja nie zawiedzie twoich oczekiwań, nawet pomimo tego, że początkowo może wydać się nieco nudnawa.
Więcej Legend
A oto inne recenzje z cyklu #CzytamyLegendy: