Tytuł: Star Wars (vol. 2 | 2020) 1-6
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Jesús Saiz
Historia: The Destiny Path

The Destiny Path

Po restarcie flagowej komiksowej serii Star Wars spodziewałem się bardzo wiele. Jej pierwsza odsłona bywała nierówna, ale jako całość oceniam ją na plus. A teraz stery przejmował Charles Soule, który Dartha Vadera wprowadził na niebotyczny wręcz poziom. Dodatkowo do dyspozycji dostawał całą śmietankę gwiezdnowojennych bohaterów. Czy zatem coś mogło pójść nie tak?

Chaos niekontrolowany

Najwyraźniej mogło. I poszło.

Charles Soule sięgnął po sprawdzony już trik i akcja komiksu rozpoczęła się zaraz po wydarzeniach znanych z filmu, w tym przypadku Imperium kontratakuje. Ale w tym momencie pomysły się chyba skończyły. A raczej pojawiło się ich tak wiele, że wtłoczone, momentami mam wrażenie na siłę, w jedną historię spowodowały nie lada chaos. Dość powiedzieć, że przez większość historii nie wiedziałem nawet, kto miał być centralną postacią opowieści. Albo inaczej, wiedziałem, że w zamyśle miał to najprawdopodobniej być Luke, ale w praktyce nie było to tak oczywiste.

Mamy tutaj bowiem rebeliancką flotę w opałach i kolejną imperialną gwiazdę (nie, nie śmierci), która zgaśnie zapewne równie szybko, jak się objawiła. Mamy wycieczkę Landa i Chewiego na Tatooine na małe rendezvous z pewnym spasionym gangsterem tam rezydującym. Jest też powrót na Cloud City, gdzie każdy szuka czegoś innego. A do tego wszystkiego wspomniany już Luke, który wciąż goni za swoim przeznaczeniem, choć wobec konfrontacji z ojcem, targają nim większe niż zwykle wątpliwości.

Jak więc sami widzicie sporo tego, a każdy z wątków z powodzeniem stanowić mógł samodzielną, bardziej rozbudowaną historię. A tak dostajemy danie jednogarnkowe, które choć nie pozbawione ciekawych smaczków, spowodować może sensacje żołądkowe.

Co ciekawe, pomimo takiego nagromadzenia wątków i wydarzeń, cała historia długimi momentami była przegadana, a chmurki dialogów przysłaniały panele niemal całkowicie.

Brygada LL

W całym tym zamieszaniu, poza Lukiem, najwięcej czasu dostaje Lando. Trudno się temu dziwić, bowiem musi on przejść drogę od czarującego, ale dbającego głównie o własny interes barona administratora, do bohatera Rebelii. Dodatkowo musi borykać się przy tym z nieufnością i niechęcią rebeliantów, z Leią i Chewiem na czele. Charles Soule starał mu się nadać nieco więcej głębi i wyrazu, ale mnie w tym nie przekonał. Miał za to kilka naprawdę fajnych i zabawnych dialogów, które uratowały jego występ.

– I’m Lando Calrissian. Got friends everywhere. – Lando Calrissian

– RHOO – Chewbacca

– Not on this ship? What? You’re saying we’re not friends? That’s cold, Chewbacca. Ice cold. – Lando

– … – Chewie

– Oh, right. Han. Poor choice of words. Sorry. – Lando

Z kolei występ Luke’a ocaliło bardzo subtelne, ale rewelacyjne nawiązanie, a właściwie zwiastun lub nawet przyczyna tego, co zobaczyliśmy w Ostatnim Jedi.

– I guarantee one day you’ll wish you’d just stayed here and learned to fish. – Verla

Poza ziarnem, które zasiane, wykiełkowało wiele lat później, przygody Luke’a niewiele dały nam powodów do radości czy ekscytacji, a jeśli takowa już się pojawiała, to nie była to zasługa młodego Skywalkera.

Duchy przeszłości, duchy przyszłości

Jednym z najmocniejszych punktów odcinka jest występ postaci, której zobaczyć się z pewnością nie spodziewaliśmy, bowiem zginęła ona już jakiś czas temu. Jednak tutaj Charles Soule wplótł ją w fabułę w bardzo ciekawy sposób, ktory dodatkowo pokazuje nam (tak, jak byśmy jeszcze tego nie wiedzieli), jakim człowiekiem był Darth Vader.

Nowa antagonistka, z którą już niebawem przyjdzie zmierzyć się naszym bohaterom, a która za wszelką cenę pragnie dopaść Leię Organę, także wydaje się mieć spory potencjał. Aczkolwiek tutaj w znacznej mierze wynikać to może z osoby jej dawnego mentora. Tyle tylko, że na rozwój komandor Zahry przyjdzie nam jeszcze poczekać, a na chwilę obecną historię The Destiny Path ocenić muszę niezbyt wysoko.

Na szczęście nieco lepiej ma się sytuacja jeśli chodzi o nowe informacje i fakty, które komiks wprowadził do kanonu, a które teraz w sposób w pełni spoilerowy przybliżymy.

Polowanie na rebeliancką flotę

Po sromotnej klęske, którą dla Sojuszu okazała się bitwa o Hoth, by uniknąć ostatecznej destrukcji, całość rebelianckich sił podzielona zostałana na dywizje (wiemy, że jest ich co najmniej osiem, ale zapewne jest więcej). Nie znają one nawzajem swoich pozycji, ale są w stanie komunikować się między sobą, by w razie potrzeby, móc na powrót się połączyć. Problem w tym, że dawna protegowana Wielkiego Moffa Tarkina zdołała złamać rebelianckie kody. Skutkowało to tym, że kiedy dwie dywizje otwierały kanał łączności między sobą, Imperium poznawało lokalizację obu grup i i ruszało na łowy.

Interwerncja Sokoła i jego załogi zdołala ocalić większość jednej z dywizji, jednak nie rozwiązała problemu. Tutaj pomóc może Stacja Starlight (nawiązanie do cyklu Wielkia Republika, którego akcja w znaczniej mierze skupiać będzie się wokół tej właśnie stacji). W dawnych czasach była ona swego rodzaju latarnią morską dla wszystkich próbujących przemieszczać sie po Zewnętrznych Rubieżach, Teraz Rebelianci, z Leią na czele starać będą się ją wykorzystać, by nawiązać bezpieczną łączność z resztą floty.

A wracając jeszcze do Imperium, warto parę słów poświęcić komandor Zahrze, której sam Darth Vader powierzył zadanie odnalezienia i zniszczenia rebelianckiej floty. Jest to kolejna przedstawicielka bardzo rzadkiego gatunku kompetentnych, czy wręcz wybitnych imperialnych oficerów. Jednak poza lojalnością, napędza ją przede wszystkim żądza zemsty na Rebeliantach za zniszczenie Gwiazdy śmierci, a w szczególności za śmierć Wilhuffa Tarkina, który dla Zahry był ewidentnie kimś bardzo ważnym. Dość powiedzieć, że swój okręt flagowy (uszkodzony podczas eksplozji Gwiazdy Śmierci i pierwotnie przeznaczony na złom) nazwała Wola (lub Testament) Tarkina. Zahra szczególną nienawiść żywi wobec Lei, ale jakie są jej dokładne powody jeszcze nie wiadomo.

Powrót do Miasta w chmurach

W pierwszej części historii Luke. Leia oraz Lando wracają do Miasta w chmurach, każde z nich ma jednak inny cel. Luke pragnie odnaleźć swój miecz świetlny, ma bowiem poczucie, że bez niego nie stanie się Jedi. Jak wiemy doskonale, nie odnajduje go, jednak już same poszukiwania pozwalają mu „pogodzić” się z Mocą, która przy okazji zsyła mu wizję tajemniczej kobiety, ewidetnie wrażliwej na Moc, którą Luke postanawia odnaleźć.

Leia pragnie dowiedzieć się wszystkiego o procesie zamrażania w karbonicie, jest bowiem zdeterminowana, by uwolnić (i rozmrozić) Hana. Koniec końców o zamrażaniu dowiaduje się znacznie więcej, niż by chciała, bo sama kończy jako karbonitowa płyta, okazuje się bowiem, że Imperium dostrzegło korzyści takiego sposobu transportu więźniów (co z pewnością leży u podwalin powszechnego wykorzystania komór karbonitowych, które widzieliśmy w Mandalorianinie).

Motywacje i cele Landa też są dość jasne. Ten chce przede wszystkim ocalić swego przyjaciela Lobota, a przy okazji oswobodzić miasto (i ludzi), którego do niedawna był baronem administratorem. Obie te rzeczy udało się osiągnąć dość łatwo. O ile uwolnienie Lobota ograniczyło się do przecięcia/zerwania kilku kabli, o tyle drugie wymagało już nieco więcej zachodu i „skarzenia” całych pokładów gazu tibana, czyniąc go w ten sposób bezużytecznym. Tym samym Miasto w chmurach nie przedstawiało już dla Imperium wartości, więc nie było większego sensu w jego okupacji. Tak przynajmniej rozumował Lando, ale nie wiemy, czy jego przewidywania się sprawdziły.

Kuszenie Luke’a

Jak już było wspominane, historia skupiać miała się wokół Luke’a i jego ciągłych dążeniach do zgłębiania tajników Mocy, z którą ostatnimi czasy nie był w najlepszej komitywie. Ponownie trafił on na „nauczycielkę”, której predyspozycje były, co najwyżej wątpliwe. Tym razem była to jednak postać znana… No dobrze, to spore nadużycie. Ale była to przynajmniej postać, która już wcześniej się w uniwersum pojawiła. Mowa tutaj o Verli, którą pamiętać można z serii Darth Vader vol. 2. Wtedy była ona jedną z osób, które pod swe skrzydła wziął „mistrz” Barr i wraz z którym ukrywała się na Mon Kala. Jako jedyna przeżyła ona wizytę Vadera i Inkwizytorów na wodnym świecie.

W następnych latach próbowała ona zrealizować zalecenia Barra i zostać Jedi (była ona wrażliwa na Moc, ale do najpotężniejszych jej użytkowników sporo jej brakowało). Jednak jej tropem cały czas podążali Inkwizytorzy, a czasem i sam Vader. Ostatecznie Verla zrezygnowala z dążenia do zostania Jedi, ukryła się na planecie Serelia, gdzie wiodła spokojny żywot utrzymując się z połowu ryb.

Gdy przybył do niej poszukujący nauczyciela (oraz miecza świetlnego) Luke, Verla początkowo próbowała go zabić (gdy dowiedziała się, że jest on synem Vadera), a następnie próbowała odwieść od prób zostania Jedi. Twierdziła ona, że Moc wykorzystuje wszystkich, których dotknie i pod żadnym pozorem nie należy słuchać jej podszeptów czy podążać, za enigmatycznymi wskazówkami. Bardzo przypominało to postawę Luke’a z Epizodu VIII, jest więc prawdopodobnym, że to właśnie Verla jest odpowiedzialna za pustelnicze życie Luke’a na Ahch-To. To także ona zdradziła mu szczegóły czystki Jedi i poprzedzającego ją rozkazu 66.

A wracając do komiksowej teraźniejszości, to Verla, pomimo odradzania Luke’owi drogi Jedi, w zamian za obietnicę, że nigdy więcej nie będzie jej szukał, zdradziła położenie dawnej placówki Jedi (z czasów Wielkiej Republiki, a jakże), gdzie Luke miał znaleźć miecz świetlny, czy holokrony Jedi. Ostrzegła go także, że placówki strzeże coś mrocznego… Coś, czego nikt się nie spodziewał.

Sithowska Inkwizycja

Owym mrocznym strażnikiem okazał się nie kto inny, jak sam Wielki Inkwizytor. Najwyraźniej po jego śmierci, Vader nie pozwolił jego duchowi rozpłynąć się w Mocy, Zamiast tego pozostawił go na straży placówki, która stanowić miała pułapkę na wszystkich poszukujących wiedzy na temat Jedi. Nie zostało wyjaśnione jak Vader osiągnął taki efekt i jakie moce (czy wręcz magia) sithów się do tego przyczyniły, ale ważnym jest, że Wielki Inkwizytor zdawał się mieć w pełni materialną formę. Stoczył on przy okazji pojedynem z Lukiem, którego przewyższał umiejętnościami władania mieczem, jednak w kwestii poziomu Mocy, nie był on w stanie dorównać młodemu Skywalkerowi, co ostatecznie przypłacił porażką. Luke zdobył więc nowy, żółty miecz świetlny (najprawdopodobniej miecz strażnika świątynnego) i powrócił do rebelianckiej floty na czas, by dołączyć do eskadry Starlight.

– I have served… for so long. Will there never… be a chance… of release? – Wielki Inkwizyor

– You are but a tool, shaped to serve my purposes. You will… continue. – Darth Vader

– There are worse things… than death. – Wielki Inkwizytor

A Wielki Inkwizytor powrócił na swą placówkę…

I to by było na tyle – jak widać trochę się tego zebrało. A jeśli jesteście ciekawi kiedy dokładnie rozgrywa się akcja komiksu, koniecznie sprawdźcie naszą CHRONOLOGIĘ NOWEGO KANONU >>

Poprzednie recenzje

A oto recenzje kilku innych historii z różnych serii:

Galeria okładek

Na koniec jeszcze galeria okładek wraz ze wszystkimi ich wariantami.

Star Wars #1

Star Wars #2

Star Wars #3

Star Wars #4

Star Wars #5

Star Wars #6