Tytuł: Star Wars TIE Fighter 1-5
Scenariusz: Judy Houser
Rysunki: Roge Antonio, Michael Dowling (#1), Joshua Cassara (#2), Geraldo Borges (#3), Ig Guara (#4), Juan Gedeon (#5)
Historia: The Shadow Falls

 

Nigdy nie byłem wielkim sceptykiem nowego kanonu, ale zauważam w nim pewną małą, aczkolwiek znaczącą wadę. Z biegiem czasu staje się ona dla mnie coraz bardziej uciążliwa. Mowa tu oczywiście o odsunięciu na dalszy plan wątków imperialnych na rzecz historii poświęconych Rebelii, przy jednoczesnym uczynieniu z tego potężnego aparatu państwowego tworu pełnego półmózgów. Tak więc kiedy usłyszałem, iż ma powstać seria komiksowa poświęcona elitarnym imperialnym pilotom żywiłem nadzieję, że pokażą oni, na co tak naprawdę stać dzieło Palpatina i uratują oni mocno nadszarpnięty wizerunek Imperium. A przy czym główni bohaterowie nie przejdą na „jasną stronę mocy”, gdy okaże się, że coś, w co wierzyli nie jest tak idealne, jak to sobie wyobrażali.

Dobre początki dobrej przygody

Już od samego początku można zauważyć, że Judy Houster bardzo zależy na tym, by jak najskuteczniej wejrzeć w głowy i serca głównych bohaterów. Dzięki czemu już po kilku pierwszych stronach komiksu znamy charaktery tych, którym będziemy towarzyszyć, w jak się zdaje licznych przygodach. Jest to naprawdę spory plus przemawiający za tym komiksem. Nie często się zdarza, by twórcy aż tak mocno skupiali się nie na fabule, a na jej uczestnikach. Przez taki właśnie wstęp, jakim częstuje nas scenarzystka, lepiej możemy wczuć się w czytany komiks. Przez co nie jest to kolejna nudna pozycja z cyklu przeczytać, popatrzeć, odłożyć na półkę, zapomnieć, a sama seria zapada nam w pamięć na dłużej.

Komiksy nie tak puste jak je malują?

Ale na samych rozbudowanych charakterach komiks się nie kończy. Oj nie! To dopiero początek, bowiem jeśli już przebrniemy przez pierwsze zeszyty. Docieramy do momentu, w którym to uświadamiamy sobie, że jak na obrazkową historię, ta komiksowa seria porusza bardzo wiele ważnych tematów. Takich jak, chociażby moralność, utrata bliskich czy obowiązek. Jest to kolejny aspekt niestety niespotykany zbyt często w tej części uniwersum, zmuszający nas wręcz do zastanowienia się i głębszego wejścia w przedstawianą sytuację. Przez to łatwiej nam jest pojąć postępowanie niektórych postaci. Jedno jest pewne. Nie są to komiksy, przy których człowiek się odmóżdża, wręcz przeciwnie. Biorąc się za nie należy mieć świadomość, że czeka nas niezła dawka rozmaitych emocji!

Nie samą złożonością komiks żyje!

Zapewne czytając tę recenzję, odnieśliście wrażenie, że prócz, dla niektórych nudnych, moralnych dywagacji nic ciekawego się tu nie dzieje. No i to jest błąd, bowiem praktycznie cały czas między momentami opisywanymi wcześniej jesteśmy wrzucani w nieustanny wir akcji. Wybuchy, pięknie rozrysowane kosmiczne potyczki (nie zawsze zwycięskie) oraz starcia „lądowe”, to wszystko znaleźć można w TIE Fighterze.

Gdy już omówiliśmy jak to mniej więcej wygląda czas na spoilerową część recenzji i przedstawienia najważniejsze fakty, o które seria wzbogaciła nowy kanon

Babcia Nuress i inne znane twarze

TIE Fighter zapowiadany był jako komiksowa część cross-overu z książkowym Alphabet Squadronem, można się więc było spodziewać, że fabuła obu pozycji będzie się przenikać i uzupełniać (jak na cross-over przystało). Nic bardziej mylnego. Co prawda rzecz opowiada o 204 dywizjonie myśliwców, czyli osławionym Shadow Wing, ale mamy tutaj do czynienia z inną jego eskadrą, więc głównym łącznikiem staje się przywódczyni całej formacji, Shakara Nuress, przez swych podwładnych zwana dość powszechnie Babcią. Jednak ponad to, że z uporem godnym lepszej sprawy nazywa rebeliantów separatystami (a zatem służyła już zapewne za czasów Republiki), niewiele się o niej dowiadujemy.

Krótkie epizody otrzymują także Yrica Quell i major Soran Keize i choć o samych postaciach też nie dowiadujemy się nic nowego, to w pewien sposób jest to zapowiedź ról, które odegrają w korespondującej z komiksem książce.

Ciekawostką jest też, że jednym z bohaterów jest znany z innej miniserii – Han Solo: Imperial Cadet – Lyttan Dree. Na kilka chwil pojawia się także jego brat, Tamu.

Zapowiedź końca

Akcja komiksowej serii dzieje się niedługo przed bitwą o Endor, dlatego też dowiadujemy się między wierszami, że podobnie jak pierwsza, także druga Gwiazda Śmierci była projektem trzymanym w najściślejszej tajemnicy. A jednak w szeregach imperium krążyły plotki o rychłym końcu Rebelii. Oczywiście szeregowi piloci niewiele w temacie wiedzieli, ale można odnieść wrażenie, że wyższe szarże, jak na przykład Babcia Nuress, doskonale wiedziały w czym rzecz.

Całość historii kończy się natomiast w momencie, w którym Shadow Wing otrzymuje wiadomość o zniszczeniu Gwiazdy Śmierci, a także prawdopodobnym zgonie Imperatora.

Zdrajcy

Oczywiście jak zwykle musiał się też pojawić wątek zdrajcy w szeregach Imperium. W przypadku Shadow Wing była to pilotka imieniem Zin. Co ciekawe, najwyraźniej przepływ informacji między komórkami wywiadowczymi, a uderzeniowymi mocno szwankował, bowiem koniec końców zginęła ona z rąk pilotów samej Rebelii, broniących statek stanowiący punkt zborny dla żołnierzy dezerterujących z sił imperialnych.

Aczkolwiek Zin nie była jedyną zdrajczynią. W historii poznajemy także imperialnego admirała Gratloe’a. Uznał on, że przedłużająca się wojna domowa będzie mieć wyniszczający charakter i koniec końców zabraknie w niej prawdziwych zwycięzców. Dlatego też postanowił zawczasu zadbać o swoje własne interesy przejmując, z wykorzystaniem podległych mu imperialnych sił, kontrolę nad kopalnią w systemie Kudo. Miał on w planach sprzedać też towarzyszący im niszczyciel siłom Rebelii.

Ostatecznie nasi bohaterowie pokrzyżowali plany admirała-konformisty, a niszczyciel, jak i kopalnie Kudo powróciły pod kontrolę Imperium.

Podsumowując

TIE Fighter to seria na pewno bardzo dobrze zbudowana i zaplanowana. Co rusz może nas zadziwić rozwiązaniami fabularnymi (mniej lub bardziej oryginalnymi) do tego, jeśli ktoś szuka komiksu, przy którym będzie musiał chwilę pogdybać i zastanowić się nad postępowaniem bohaterów to na pewno nie będzie zawiedziony. Jak dla mnie opowieść o Shadow Wing zajmuje bardzo wysokie miejsce w rankingu najlepszych serii komiksowych nowego kanonu.

GALERIA OKŁADEK

Na koniec jeszcze galeria okładek wraz ze wszystkimi ich wariantami.

TIE Fighter 001

TIE Fighter 002

TIE Fighter 003

TIE Fighter 004

TIE Fighter 005