Tytuł: The Rise of Kylo Ren 1-4
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Will Sliney
Historia: The Rise of Kylo Ren
Kylo Ren praktycznie od samego początku zmagać musi się z bardzo żywiołowym hejtem ze strony części fanów (najczęściej tych „prawdziwych” czy jak kto woli „tfu”). Przyznam szczerze, że początkowo też mnie nie przekonał, jednak z czasem doszedłem do wniosku, że to jedna z najciekawszych i najlepiej rozpisanych postaci całego uniwersum, a jedynym zarzutem hejterów jest fakt, iż nie jest on Vaderem. I bardzo dobrze, bo ten ostatni przez długi czas był postacią jednowymiarową, którego nawrócenie było nader naciągane, podczas gdy w przypadku Kylo było „zapowiadane” praktycznie od początku.
Aczkolwiek wielką niewiadomą pozostawało przejście na ciemną stronę. I właśnie wydarzenia do niego prowadzące prezentuje nam mini seria The Rise of Kylo Ren.
Ben Solo
Nie dziwi oczywiście, że to właśnie Ben Solo jest bezapelacyjną gwiazdą serii i dowiadujemy się o nim sporo nowych, nie rzadko kluczowych rzeczy, ale jednego mi tam zabrakło. Otóż Ben, którego poznajemy jest już mocno skonfliktowanym wewnętrznie młodzieńcem, który bardzo dotkliwie odczuwa ciężar własnego nazwiska, a także powiązanego z nim dziedzictwa i oczekiwań. Zna już też Snoke’a, który regularnie i wytrwale zatruwa jego duszę.
I to wszystko też jest interesujące, angażujące i ważne, ale mnie najbardziej ciekawiły właśnie pierwsze kroki młodego Bena w stronę mroku, a także okoliczności poznanie przyszłego Naczelnego Wodza Najwyższego Porządku. Oczywiście nie oczekiwałem, że właśnie temu okresowi poświęcona zostania cała mini seria, ale nawet kilka krótkich retrospekcji byłoby mile widzianych.
„I am called Ren.” – Ren
Na pocieszenie dostaliśmy sporo Rycerzy Ren, przynajmniej w zakresie, który dotyczył Luke’a Skywalkera i, przede wszystkim, Bena Solo. Ale także tutaj zabrakło ich genezy oraz jakichkolwiek informacji na ich temat, a to że poznaliśmy ich imiona nie zmienia faktu, że odegrali oni rolę podobną co w filmie. Jedynie ich przywódca od czasu do czasu dostał jakąś kwestię, aczkolwiek nie był on zbyt przekonujący czy interesujący. Także drzemiący w rycerzach potencjał znów nie został wykorzystany.
Hello from the dark side
Jak zatem wobec powyższych wypadł upadek Bena Solo i narodziny Kylo Rena? Całkiem dobrze, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze. Szczególnie umiejętnie poprowadzono część „upadkowa”. Nie dowiedzieliśmy się co sprawiło, że Ben zaczął zwracać się w stronę „cienia”, ale zobaczyliśmy, że jego ostatnie kroki na tej ścieżce były efektem w równiej mierze manipulacji Snoke’a, serii niefortunnych zbiegów okoliczności, ale także działań tych, którzy mieli i powinni być jego braćmi i siostrami w Mocy, a przez których przemawiała zazdrość i strach, uczucia jakże dalekie od nauk Jedi.
„Narodziny” Kylo też były bardzo dobre i klimatyczne, ale zabrakło im czegoś, co ja nazywam epickością. Próbowała ją stworzyć kluczowa scena, w której Ben przeistacza się w Kylo, a odczuwają to wszystkie osoby, które miały, mają, czy będą miały na niego największy wpływ, ale ja nie odczułem należytej skali tego wydarzenia, ani klimatu, jaki powinien mu towarzyszyć. Także po trzech zeszytach skutecznego budowania napięcia, konkluzja okazała się, głównie ze względu na ogromne oczekiwania, rozczarowująca.
W kwestii klimatu bardzo dobrze zaprezentowała się scena konstruowania przez Kylo nowego miecza (choć wykrwawianie kryształów nijak się miało do tego, co zobaczyliśmy w serii Darth Vader), ale w tym przypadku cały trud scenarzysty zniweczyły rysunki, które na ostatniej prostej były jak dla mnie po prostu kiepskie.
Luke Skywalker
Przy okazji przygód Bena, zobaczyliśmy też odrobinę Luke’a Skywalkera i tego, jakim był nauczycielem. Przyznam szczerze, że tych scen było dużo mniej, niż myślałem, ale pocieszające jest to, że spełniły one moje oczekiwania. Dostaliśmy nawet jedną scenę walki z udziałem Mistrza Skywalkera i to w czasie, gdy był on chyba w szczytowej formie. Tutaj znów Will Sliney nie był, mam wrażenie, w stanie oddać pełni jego potęgi, ale tam, gdzie zawiodły obrazy, nasza wyobraźnia dopowiedzieć może sobie resztę.
„Think of yourself as a door. The wider you open, the more easily the force flows through you. Some people just start out with their door a bit more open. But any door can open wide.” – mistrz Luke Skywalker
Wydawać by się mogło, że wobec wszystkich wymienionych zastrzeżeń The Rise of Kylo Ren jest serią słabą. Nic bardziej mylnego! Jest to zdecydowanie najlepsza pozycja, jaka wyszła w ostatnim czasie. Fakt, że w komiksowym zakątku odległej galaktyki działo się ostatnio niewiele, ale wysiłek Charlesa Soule i Willa Sliney’a docenić trzeba. A narzekanie i zastrzeżenia? Cóż, wiem, że obu panów stać na jeszcze więcej, a i w historii drzemie jeszcze niewykorzystany potencjał. Jednego serii odmówić na pewno nie można, a mianowicie tego, jak dobrze rozbudowała historię Bena/Kylo. Jeśli interesują was szczegóły oraz inne istotne fakty, to zapraszamy do spoilerowej części recenzji.
Rycerze Ren
Jak już wspominałem, o tajemniczym zakonie dowiadujemy się znacznie mniej, niż wielu fanów by chciało, ale coś nowego o nich jednak wiemy. Przede wszystkim to, że każdy z jego członków jest wrażliwy na Moc i w jakimś stopniu jest w stanie władać jej ciemną stroną (którą nazywają oni Cieniem). Jest to zresztą jedno z wymagań, by do Rycerzy przystać. Drugim z nich jest posiadanie na swym koncie „dobrej śmierci”, czyli innymi słowy znaczącego zabójstwa. Niepisaną tradycją zakonu jest też skrywanie twarzy za maskami.
Wydaje się, że wszystkie te zasady, jak i sam zakon stworzył człowiek, który nazywa siebie Renem. Jest on jedynym z Rycerzy, który posługuje się mieczem świetlnym (czerwonym). Nie jest on jednak jego twórcą, wspomina tylko, że jego zdobycie wiele go kosztowało.
Tym niemniej, mimo zgrywania twardzieli i „badassów”, kiedy przyszło co do czego Rycerze Ren (właściwie to chyba od teraz należałoby mówić Rycerze Rena), nie mieli najmniejszych szans z Lukiem, a i z jego uczniami żaden pojedynku jeden na jednego by nie wygrał.
Młodzi Jedi
Poza Benem Solo, w komiksie poznajemy trójkę innych młodych Jedi.
Voe była największą rywalką Bena (choć w ten sposób myślała o tym tylko ona sama) podczas ich nauki w Akademii Jedi. Starała się ona za wszelką cenę dorównać, a najlepiej przebić swego słynnego kolegę w każdym możliwym aspekcie władania Mocą. Niestety za każdym razem ponosiła porażkę, co budziło w niej frustrację i zazdrość, które ostatecznie miały katastrofalne konsekwencje.
Tai był prawdopodobniej najbliższy Benowi spośród wszystkich uczniów Luke’a, dzięki czemu łączyła ich silna więź. Taiowi daleko było do wrażliwości na Moc młodego Solo, ale wyspecjalizował się on w pewnych jej aspektach, głównie bazujących na empatii. Tai był też tym, który do samego końca wierzył, że Ben może zawrócić z obranej ścieżki i powrócić na jasną stronę.
Hennix to jedyny z całej trójki nie człowiek. Był on przedstawicielem rasy Quarrenów, dla którego Moc była niemalże niczym nauka, którą należy zrozumieć i zagadka, którą za wszelką cenę chciał rozwiązać.
Upadek Bena Solo
O tym, że pierwsze spotkanie ze Snokiem oraz początki kuszenia Bena wciąż pozostają tajemnicą już pisałem, ale poznaliśmy czynniki, które ostatecznie zdecydowały o tym, że zwrócił się ku mrokowi.
Pierwszym z nim było spotkanie Rycerzy Rena. Luke oraz Lor San Tekka zabrali młodziutkiego Bena na jedną ze swych wypraw w poszukiwaniu artefaktów Jedi. Tym razem udali się oni niemal na granicę Nieznanych Regionów badając doniesienia na temat domniemanej placówki dawnych Jedi. Okazała się ona nie tylko bazą, ale także swego rodzaju skarbcem Jedi, który przyrównany został do archiwum ukrytego przez Jocastę Nu (więcej o tym czytaliśmy w serii Darth Vader vol.2). Jednak rękę na skarbie położyć chciał także Ren i jego ludzie. Po szybkiej i bardzo jednostronnej walce Luke odprawił Rycerzy z kwitkiem. Jednak zanim się to stało, Ren dostrzegł mrok w duszy Bena i zaproponował chłopcu, by odnalazł Rycerzy Rena, kiedy uzna, że ścieżka Jedi nie jest dla niego.
Dalej przeskakujemy do wydarzeń znanych już z filmu, czyli płonącej Akademii Jedi. Widzimy jednak, że to nie Ben ją zniszczył. Po tym, gdy doszło do starcia Luke’a ze swym uczniem, nad Akademią rozszalała się potężna, ewidentnie nienaturalna burza z piorunami, które to odpowiedzialne są za wszelkie zniszczenia. Nie jest jednak jasno powiedziane, kto ową burzę rozpętał, ani też czy pozostali adepci faktycznie zginęli. W każdym razie wkrótce po tym zajściu, na planetę powrócili Voe, Tai i Hennix. Ta pierwsza z miejsca uznała Bena za winnego i chciała pociągnąć go do odpowiedzialności. To właśnie po wpływem jej reakcji sam Ben wziął winę na siebie, a z czasem, być może, sam w nią uwierzył. Na tym etapie między całą czwórką nie doszło jeszcze do konfrontacji, a Ben udał się na poszukiwania Rena i jego rycerzy. Rozpoczął je w tej samej placówce, w której z Rycerzami spotkał się po raz pierwszy. Ale jego tropem podążali dawni koledzy i koleżanka i tam też wywiązała się między nimi walka (pomimo usilnych starań Taia, który wzywał do opanowania emocji). Niestety skończyła się ona tragicznie dla Hennixa, którego dość przypadkowo zabił syn Lei i Hana, próbując ratować Voe. Ta oczywiście dostrzegła tylko fakt śmierci i poprzysięgła Benowi, że wymierzy mu sprawiedliwość.
Ten znalazł ostatecznie Rycerzy Rena, jednak śmierć Hennixa, którą miał im do zaoferowania, nie została uznana za „dobrą śmierć”. Mimo to młodzieniec został warunkowo przyjęty w poczet rycerzy i ruszył z nimi na Mimban w celu odnalezienie starożytnego artefaktu zwanego Mindsplitner (tutaj nawiązanie do powieści, która zainicjowała powstanie EU – Splinter of the Mind’s Eye, w polskim przekładzie Spotkanie na Mimban). Tam też Ben po raz pierwszy użył Mocy w celu wydobycia informacji z umysłu innej istoty, co w filmach kilkukrotnie widzieliśmy w wykonaniu Kylo. Na Mimban doszło też do kolejnej konfrontacji Bena (tym razem wspomaganego przez Rycerzy Rena) z Voe i Taiem. Ten ostatni bliski był „nawrócenia” Bena, ale zanim mógł tego dokonać został zabity przez Rena. I chyba właśnie w tym momencie narodził się Kylo Ren.
Narodziny Kylo Rena
Po śmierci ostatniego towarzysza, który wierzył w dobro Bena, ten zatracił się w mroku. Po krótkiej walce zabił on Rena (była to jednocześnie „dobra śmierć”, której ten tak się domagał) i w tym właśnie momencie zobaczyliśmy, że poprzez Snoke’a, to sam Palpatine nieustannie sączył jad do duszy Bena i w tym właśnie momencie triumfował. W przeciwieństwie do Lei, która również poczuła upadek swego syna. Natomiast na dalekim Jakku, pewna nic nie znacząca złomiarka poczuła nagle przeszywający ją chłód.
Następnie nowo narodzony Kylo Ren zabił jeszcze bezbronną Voe i przyjął hołd od swych rycerzy. A wtedy do zrobienia pozostała już tylko jednak rzecz…
Budowa miecza świetlnego
O powstaniu miecza Kylo pisaliśmy już wcześniej, ale na porządku tutaj raz jeszcze jego geneza:
Kylo użył do tego kryształu z miecza, którego jeszcze jako Ben używał będąc uczniem Luke’a. Jednak najpierw musiał go wykrwawić. W tym celu przelał do kryształu swój ból i gniew. Kiedy w końcu mrok przelewany do kybera stał się dla niego nie do zniesienia, zaczął on krwawić nabierając czerwonego koloru. Jednak kryształ pękł Kylowi w dłoni, gdy ten próbował go skrwawić. Uszkodzony kryształ umieszczony w zwykłej rękojeści w takiej formie doprowadzał do jej spalenia. To dlatego młody Solo dodał do rękojeści dodatkowe 2 spusty plazmy, które tworzyły krótkie, prostopadłe wiązki rozprowadzające nadmiary energii.
To właśnie pęknięty kryształ odpowiadał za charakterystyczny wygląd klingi jego miecza. Rękojeść natomiast, jest połączeniem miecza świetlnego, którego Ben używał będąc uczniem Luke’a Skywalkera oraz elementów usuniętych z broni zabitych padawanów Luke’a.
I to by było na tyle.
POPRZEDNIE RECENZJE
A oto recenzje kilku innych historii z różnych serii:
- Worst Among Equals (Doctor Aphra 26-31) | Recenzja komiksu
- Target: Vader 1-6 | Recenzja komiksu
- Rebels and Rogues (Star Wars 68-75) | Recenzja komiksu
- The Scourging of Shu-Torun (Star Wars 62-67) | Recenzja komiksu
- The Escape (Star Wars 56-61) | Recenzja komiksu
- The Shadow Falls (TIE Fighter 1-5) | Recenzja komiksu
GALERIA OKŁADEK
Na koniec jeszcze galeria okładek wraz ze wszystkimi ich wariantami.
The Rise of Kylo Ren #1
The Rise of Kylo Ren #2
The Rise of Kylo Ren #3
The Rise of Kylo Ren #4