Tytuł: Dangerous Business
No i dostaliśmy kolejny „zwierzęcy” odcinek, który był chyba jeszcze bardziej niepotrzebny od poprzedniego. Bibo dał nam chociaż jeden ciekawy wątek, podczas gdy w Dangerous Business, poza kolejnym festiwalem niezdarności Kaza, dostajemy jedynie jeden drobny smaczek.
Festiwal niezdarności
Niestety Kazuda po raz kolejny dowodzi, że jest on duchowym spadkobiercą Jar Jara, a przed nim jeszcze daleka droga, zanim stanie się bohaterem, którego mogę polubić, lub który w jakikolwiek sposób może mnie interesować. Ocena może i surowa, ale naprawdę nie rozumiem, po co twórcy decydują się na robienie takich odcinków. Nie rozwinął on ani żadnej z postaci, ani nie posunął do przodu fabuły. Jedyne co dostaliśmy, to wątpliwej jakości popisy kolejnego pociesznego stworka, choć ten akurat w przyszłości zbyt wielkiej roli nie odegra. A może się mylę i „Ruch Oporu” zmieni się nagle w reboot (w końcu one ostatnio są w modzie) Crittersów.
Jeden drobny smaczek
Pojawiło się jednak coś, co w subtelny sposób powiązało serial z Przebudzeniem Mocy, nawiązując relację podobną, jaką Rebelianci mieli z Łotrem 1. Ów smaczek dowodzi też, że wydarzenia w serialu wciąż pozostają dość daleko w tyle za tym, co widzieliśmy w Epizodzie VII. Czyżby zatem szykował się jakiś spory przeskok czasowy, a może baza Starkiller nie była jedyny projektem Najwyższego Porządku, który wymagał bardzo zaawansowanych i intensywnych prac górniczych?
Zresztą, tak czy inaczej, to drobne nawiązanie, choć interesujące, nie zdołało w moich oczach ocalić czy usprawiedliwić miernego odcinka. Mam więc nadzieję, że druga połowa sezonu zacznie się niebawem rozkręcać.
RECENZJE POPRZEDNICH ODCINKÓW:
Na koniec tradycyjnie zapraszamy do recenzji poprzednich odcinków: