Tytuł: Station Theta Black
Zanim jeszcze Kaz i spółka udali się na zasłużoną, świąteczną przerwę, zawitali do nas z odcinkiem, który stanowi jednocześnie półmetek pierwszego sezonu. A że w Star Wars Resistance S01E11 działo się całkiem sporo, mam nadzieję, że będzie to dobry prognostyk na przyszłość.
Stara gwardia
Nie mam tutaj na myśli tylko Generał Organy (choć i ona się pojawia), ale i inne postacie znane z filmów, czyli Poego Damerona i Kapitan Phasmę. O ile ta ostatnio, pomimo większej ilości kwestii, niż chyba przez dwa filmy razem wzięte, pozostała bezbarwną i niezbyt ciekawą sobą, o tyle Poe wypadł już całkiem dobrze. Ten znów stał się pewnym siebie (czasami aż za bardzo) i wyszczekanym pilotem, którego pamiętamy z początków Przebudzenia Mocy, a który niedługo potem zaginął bez wieści.
Ale w końcu, po 1,5 filmu i całej serii komiksowej, najlepszy pilot Ruchu Oporu (który coś wyjątkowo często uciekać musi przed majorem Vonregiem), dostał kwestie, w których znów widać starego, dobrego Poe i w których Oscar Isaac czuje się jak ryba w wodzie.
Mając to na uwadze, bardzo żałuję, że podobnej szansy i traktamentu nie otrzymała Phasma. Ta, pomimo książek i komiksów (o filmach litościwie nie wspominam), wciąż jest postacią zaniedbaną, która nie zbliżyła się nawet do realizacji swego ogromnego potencjału. I ja rozumiem, że Ruch Oporu nie jest serialem ani o Poe, ani tym bardziej o Phasmie, ale zadanie sobie odrobiny trudu, by postać tę rozbudować na pewno by nie zaszkodziło.
Namiastka Rebeliantów
Odcinek Station Theta Black był też pierwszym, który aż tak bardzo oderwany był od stacji Colossus i jej problemów pierwszego świata. Tutaj w końcu mieliśmy realne, przynajmniej w teorii, zagrożenie ze strony Najwyższego Porządku, a życie bohaterów faktycznie wisiało na włosku. Zresztą sam odcinek i klimatem i fabułą bardzo przypominał mi Rebeliantów w swoim 3. czy 4. sezonie. I nie chodzi tylko o to, że bohaterowie wrogą placówkę zinfiltrowali z dziecinną łatwością, a szturmowcy pozostali nieudolni, jak zawsze (choć Phasma i tak przebiła wszystkich).
Tutaj w końcu poczuliśmy, że serial jest częścią znacznie większej całości, z którą, jeśli wierzyć twórcom, ma wchodzić w coraz większe interakcje. I rozumiem, że Ruch Oporu nie chciał być kalką Rebeliantów, dlatego po tego typu odcinki nie sięga za często. Ale Star Wars Resistance S01E11 pokazał są one potrzebne i mile widziane.
I mam nadzieję, że właśnie w tym kierunku pójdzie druga część sezonu, choć przyznać też muszę, że stęskniłem się już za Neeku, które ostatnio nie było za wiele.
RECENZJE POPRZEDNICH ODCINKÓW:
Na koniec tradycyjnie zapraszamy do recenzji poprzednich odcinków: