Tytuł: Synara’s Score
Najnowszy odcinek Ruchu Oporu jest bezpośrednim następstwem poprzedniego i w dużej mierze skupia się na postaci Synary San. Twórcy nie zaskoczyli i wątek ten przebiega dokładnie tak, jak można było się spodziewać.
Nawrócenie Synary
Po ostatnim odcinku dla nikogo nie było chyba zaskoczeniem (a więc nie będzie i wielkim spoilerem pisanie o tym), że dzięki informacjom od Synary piraci Kragana przeprowadzili kolejny atak na stację Colossus przy okazji potwierdzając, że po szturmowcach odziedziczyli nie tylko elementy wyposażenia i uzbrojenia, ale także prześladującą imperialną armię nieudolność.
Ale nawet nie to było najgorsze. Najbardziej rozczarowała mnie przewidywalna sztampa, na którą zapowiada się przejście Synary na stronę aniołków. Na to, że to nastąpi po poprzednim odcinku byłbym skłonny postawić każde pieniądze, a nie mniejsze sumy przeznaczyłbym na obstawianie jak to się stanie. Ale że hazardu absolutnie nie uznaję, to i nie zarobiłem, choć moje przewidywania sprawdziły się w 100%. Uczyniło to najnowszy odcinek nudnym i wręcz męczącym.
Brak fabuły
Nie mniej uciążliwy staje się absolutny brak fabuły, czy wątku przewodniego. Mamy tutaj do czynienia z jakimś tam (na pewno bardzo powolnym) rozwojem głównego bohatera, mamy nieśmiałe podchody Najwyższego Porządku do bazy Colossus i powiązane z tym regularne wizyty piratów, ale nie składa się to w jakąś spójną i wciągającą fabularnie całość. Coraz częściej mam wrażenie, że oglądam jakieś krótkie scenki, które łączy tylko miejsce akcji oraz przewijanie się na ekranie tych samych twarzy.
A przecież nie tak to powinno wyglądać. Jeśli pamięć mnie nie myli, to nawet początki Rebeliantów nie były tak toporne pod względem fabularnym i szybciej zaczęło dziać się coś konkretnego. A tutaj mamy już #8 odcinek i wciąż trudno byłoby mi odpowiedzieć na pytanie, o czym właściwie jest ten serial i w jakim kierunku zmierza.
Za błąd uważam też tak oszczędne i powolne wprowadzanie postaci Asów. Kiedy już się pojawiają, to stanowią jeden z mocniejszych punktów (pod warunkiem, że nie siadają za sterami), dlaczego więc nie dostajemy ich więcej?
I w ten sposób, po kilku przyzwoitych odcinkach znów dostaliśmy coś co najwyżej miernego, a moja wiara w serial znów nieco podupadła. Mam nadzieję, że nie na długo.