Tytuł: Poe Dameron 030
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Angel Unzueta
Historia: The Awakening, part V

Od serii Poe Dameron miałem już solidną przerwę, ale postanowiłem do niej wrócić, by zrecenzować do końca. Nie pamiętam moich wrażeń czytając przedostatni numer po raz pierwszy, ale muszę powiedzieć, że dziś są one całkiem pozytywne.

Czarny suspens

Może być czarny humor, więc czemu nie czarny suspes. Tutaj nazwa nawiązuje oczywiście do Eskadry Czarnych, która zdominowała historię z komisu Poe Dameron 030. Zabieg jest to o tyle ciekawy i słuszny, że czytając komiks na bieżąco nie mogliśmy być tak naprawdę pewni, czy bohaterowie przeżyją, czy też nie. A jeśli tak, to czy będzie się to tyczyć wszystkich Czarnych. Są to jedne z niewielu postaci, których los jest prawdziwą niewiadomą, z czego autor nie omieszka korzystać. Jeśli zatem przypadli wam do gustu Snap, Jessika, Karé oraz Suralinda, to tutaj cały czas drżeć będziecie o ich życie.

„Uh… I guess I’ll take the hundred on the left?” – Karé Kun

Dzięki temu otrzymujemy komiks trzymający w napięciu praktycznie przez cały czas (wraz z należytym cfillhangerem). Nie wiem tylko, czy przebitki z Poe i Threepio były potrzebne. Ja spokojnie mógłbym z nich zrezygnować na rzecz kilku więcej stron z udziałem Czarnych.

„It’s all.. It’s… It’s all gone wrong.” – mocno pokiereszowana Jessika Pava

Anielskie rysunki

Zbliżając się do nieuchronnego serii, nie sposób nie pochwalić jej rysownika Angela Unzuety, który w moim mniemaniu przebył naprawdę długą drogę. Dość powiedzieć, że obecnie uznaję go za jednego z najlepszych twórców, pracujących nad komiksami Star Wars. Co prawda dalej niezbyt podoba mi się tytułowy bohater w jego wykonaniu, ale z całą resztą radzi sobie świetnie.

Kosmiczne i atmosferyczne bitwy wyglądają pasjonująco i efektownie, a postacie jakby żywcem wyjęte zostały z kinowych ekranów. I nie są to osławione (i niezbyt lubiane) „photoshopwe” twarze Salvadora Larroci, tylko kawał naprawdę świetnych rysunków. Szczególnie podoba mi się Jessika Pava, w której bez trudu rozpoznać można aktorkę Jessicę Henwick (pewnie nie bez znaczenia był fakt, że ostatnio opatrzyła mi się przy okazji drugiego sezonu Iron Fista).

Wiem, że początkowo mocno krytykowałem Angela, ale dziś wszystko to odwołuję i mam nadzieję, że będziemy widzieć jego pracę częściej. Mam też nadzieję, że postacie, które poznaliśmy lepiej, nie znikną na dobre, nawet kiedy seria dobiegnie już końca.

POPRZEDNIE NUMERY

A tymczasem zachęcamy do recenzji wcześniejszych części obecnej historii oraz całej poprzedniej: