Tytuł: Poe Dameron 023
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Angel Unzueta
Historia: Legend Found, part IV

Kolejna odsłona przygód Poego Damerona to w gruncie rzeczy dość prosta historia. „Wielki skok” się odbył, okazał się spektakularną porażką i przyszedł czas na stawienie czoła konsekwencjom.

To, co Poe lubi najbardziej

Lwia część komiksu (przynajmniej w kwestii objętości) to kosmiczna, a raczej atmosferyczna bitwa pomiędzy Eskadrą Czarnych, siłami jednego z baronów Cato Neimodii oraz, gościnnie, przedstawicielami Najwyższego Porządku. Przyznam szczerze, że widziałem już potyczki znacznie lepiej poprowadzone i narysowane przez Angela Unzuetę, dlatego czułem pewien niedosyt.

Liczyłem też, że Poe wypożyczy jakiś ciekawszy statek, szczególnie że do wyboru miał między innymi myśliwiec N-1 wprost z Naboo czy też starego dobrego TIE Fightera. Ale wybrał co innego i może właśnie przez to był o włos od śmierci z rąk komandor Mallarus, która zaskakująco dobrze radziła sobie za sterami X-winga. Ale właśnie wtedy do głosu po raz kolejny doszedł powracający zza grobu etatowy deus ex machina Poego Damerona, czyli jego wierny droid BB-8, który jak zawsze uratował sytuację.

Guess who’s back, back again

Ten jakże już przewidywalny i nadmiernie eksploatowany zwrot akcji nie przyćmił na szczęście tego, co w komiksie Poe Dameron 023 było najważniejsze. Mowa tutaj o powracającym do formy Tereksie, który odzyskawszy cząstkę dawnego siebie, znów pokazał determinację i bezwzględność, dzięki którym swego czasu stał się prawdziwą gwiazdą serii, kradnącą show jej tytułowemu bohaterowi.

Co ciekawe, nie ma on za złe Najwyższemu Porządkowi tego, jak został potraktowany (albo przynajmniej nie daje tego po sobie poznać). Najwyraźniej imperialne ideały, które odziedziczyła organizacja Snoke’a, są w nim bardzo głęboko zakorzenione i możemy być spokojni, że przynajmniej on nigdy się nie nawróci i nie dołączy do Ruchu Oporu. Bardziej ciekawi mnie, czy przywrócone zostanie znane z początków serii status quo, a Terex, znów jako agent, powróci do tego, co wychodziło mu najlepiej, a mianowicie uprzykrzania życia Poemu Dameronowi i przegrywania z nim za każdym razem. A może Charles Soule znajdzie dla niego lepsze i – co ważniejsze – oryginalniejsze zastosowanie.

O tym, na szczęście, powinniśmy przekonać się już niebawem.

POPRZEDNIE NUMERY

A tymczasem zachęcamy do recenzji poprzednich numerów obecnej historii: