Tytuł: Poe Dameron 020
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Angel Unzueta
Historia: Legend Found, part I
Już przy okazji poprzedniego numeru pisałem, że seria zaczyna wykazywać pewne symptomy poprawy, a teraz, z niemałą satysfakcją i zadowoleniem stwierdzam, że zeszyt Poe Dameron 020 to potwierdza i jeszcze poziom podbija.
Make Poe great again
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że każdy wątek przedstawiony w komiksie działa i sporo daje. Nie tylko samej serii, ale także całemu uniwersum.
Po pierwsze kontynuujemy rozwój poszczególnych członków eskadry Czarnych, który momentami potrafi zaskoczyć, ale co ważniejsze, sprawia wrażenie naturalnego i sensownego. A poza wszystkim innym, potrafi też nieźle rozbawić.
„Are we sure that means what we think it means?” – Jessika Pava o znanym też z Przebudzenia Mocy geście BB-8, który symbolizuje najpewniej kciuk w górę… albo inny z palców 😉
A skoro już o ulubionym droidzie Ruchu Oporu mowa, to także o nim wspomnieć trzeba, bo jest on uczestnikiem wydarzenia do tej pory bez precedensu. Otóż BB-8 znalazł swoją drugą, droidzią połówkę. Mamy zatem do czynienia z pierwszym chyba w nowym kanonie, droidzim love story (bo wieloletniego bromance Artoo i Threepio nie liczę).
Ale nawet to nie jest najważniejsze…
Ruch Oporu
Otóż komiks Poe Dameron 020 uświadamia nam jedną, niezwykle istotną rzecz – Ruch Oporu jest tak naprawdę mikro organizacją. Być może Przebudzenie Mocy i towarzyszące mu książki czy komiksy nie unaoczniły nam tego należycie, ale tutaj bardzo obrazowo i brutalnie robią to Karé Kun i generał Organa.
„Do you know how small the Resistance is? It’s not like the Rebellion– They had thousands of pilots. We’ve got what, like, twelve?” – Karé Kun
Przyznam szczerze, że sam długi czas myślałem, że rząd dusz porwany przez Leię jest jednak nieco większy. Szkoda tylko, że wcześniej nie zostało to mocniej zaakcentowane i że filmowy Ruch Oporu bardzo jednak przypominał stacjonującą na Yavin 4 Rebelię, podczas gdy w istocie był on chyba nawet mniejszy i gorzej wyposażony, od Partyzantów Sawa Gerrery.
Lor San Tekka
Mogłoby się zdawać, że wśród tych rewelacji, główny (choć gościnny) aktor tego widowiska przejdzie niezauważony. Ale na szczęście nic z tych rzeczy, bowiem premierowy występ Lor San Tekki wypada bardzo dobrze. A jeszcze ciekawsze okazuje się jego „znalezisko” – holokron stworzony przy użyciu zarówno Jasnej, jak i Ciemnej Strony Mocy. Czyżby miało to jakiś związek z wydarzeniami 3. sezonu Rebeliantów? Czy też artefakt jest jedynie pretekstem, by przedstawić nam postać mędrca, od którego wszystko (przez wszystko mam tutaj na myśli serię Poe Dameron) się zaczęło?
Nawet jeśli prawdą okaże się to drugie, to wątek Lor San Tekki okazać może się bardzo ciekawy. Mam tylko jeden, drobny zarzut. Otóż Poe i jego ziomale, po raz kolejny organizować będą ucieczkę z więzienia – seria ma na karku zaledwie 20 numerów, a już zaczyna powielać pewne wątki? Za wcześnie, dużo za wcześnie.
Tym niemniej numer i tak uważa za bardzo udany, szczególnie na tle poprzednich dwóch historii.
Mamy też recenzje każdej z trzech odsłon poprzedniej historii:
I jeszcze okładkowy wariant: