Tytuł: Poe Dameron 029
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Angel Unzueta
Historia: The Awakening, part IV

Wraz z czwartą jej częścią, historia The Awakening doszła w końcu do tego, czym miała być chyba od samego początku, a mianowicie odpowiedziała na pytanie, dlaczego Eskadry Czarnych nie widzieliśmy w Ostatnim Jedi i czym się zajmowała się wtedy najbardziej elitarna jednostka Ruchu Oporu. Czy znaczy to, że komiks Poe Dameron 029 okazał się wszystkim, na co czekałem i liczyłem? Niestety nie.

Wieje nudą

Jak pamiętamy, Snap i spółka zostali odesłani w świat, by szukać potencjalnych sprzymierzeńców i planet, które gotowe będą wystąpić przeciwko Najwyższemu Porządkowi. Srodze rozczarują się jednak Ci wszyscy, którzy mieli nadzieję, że poszukiwania te zawiodą ich na przykład do Landa Calrissiana czy innych znanych postaci i miejsc. Zamiast tego autor posłał ich na wcześniej nieznaną i, szczerze mówiąc, zupełnie niepotrzebną planetę, na której to przekonujemy się, że Czarni nie zostali stworzeni do myślenia, tylko do latania.

Oczywiście odchodzą, a raczej odlatują z kwitkiem bogatsi jedynie o nowe doświadczenia, nieufność wobec wszelkiej mści władców i polityków oraz rosnące poczucie beznadziei. Niestety przy okazji zatracili też oni gdzieś chemię, która charakteryzowała ich relacje. Przez to dialogi stały się wymuszone, a cały wątek stracił dawną lekkość.

Poe na ratunek?

Chciałoby się powiedzieć, że kiedy Czarni zawiedli, na ratunek przyszedł ich nieustraszony przywódca. Niestety, o ile w ostatnich numerach radził on sobie nadspodziewanie dobrze, tak tym razem zawiódł i on.

Fakt, że nie dostał on zbyt wiele czasu „antenowego”, ale ten, który otrzymał, okazał się przegadany i najzwyczajniej w świecie nudny.

Koniec końców jedynym, którzy uczynił komiks znośnym, okazał się rysownik Angel Unzueta. Przez większość czasu utrzymywał stały, wysoki poziom, ale przy okazji statków z planety, której nazwę zdążyłem już zapomnieć, sprawił się wręcz wyśmienicie. Niestety marne to pocieszenie, bo komiks, po którym wiele sobie obiecywałem, okazał się sporym rozczarowaniem.

POPRZEDNIE NUMERY

A tymczasem zachęcamy do recenzji wcześniejszych części obecnej historii oraz całej poprzedniej: