Tytuł: Bounty Huners 1-5
Scenariusz: Ethan Sacks
Rysunki: Paolo Villanelli
Historia: Galaxy’s Deadliest (#1 – Ghosts of Corellia, #2 – Sorrow of the Syndicates, #3 – As the Scorekeeper Wills, #4 – Hunter’s Mutiny, #5 – The High Cost of Revenge)

Nowa komiksowa seria poświęcona łowcom nagród miała chyba w założeniu bazować na popularności, jaką od zawsze cieszyła się ta jakże szemrana kasta. I nie byłoby w tym założeniu nic złego, gdyby nie fakt, iż twarzą serii został Beilert Valance.

Beilert kto?

A jeśli główny bohater jest jednym z najsłabszych elementów układanki, to znaczy, że jest kiepsko. To nie chodzi nawet o to, że Valance jest postacią słabą, raczej o to, że jest po prostu nikim. Niby gdzieś tam się szwendał po legendach, później ni stąd, ni zowąd uprzykrzał życie młodemu Hanowi w imperialnej akademii, a potem szast prast i nagle jest ponoć jednym z groźniejszych łowców nagród, który nawet na Vadera potrafił się zasadzać. Gdzie tu sens, gdzie tu logika, ja pytam, a co najważniejsze, gdzie tu wiarygodna historia?

Niby Galaxy’s Deadliest ma dalej rozbudowywać i rzucać więcej światła na przeszłość Valance’a, ale robi to w sposób tak nieudolny, że już chyba lepiej, jakby zostawili temat w spokoju. W końcu łączenie losów bohatera z bardziej popularnymi i lubianymi (a to niezbyt wysoko ustawiona poprzeczka) łowcami nagród, nie sprawi, że on sam stanie się bardziej popularny i lubiany. Przynajmniej ja go nie polubiłem i losy Valance’a pozostały mi obojętne.

Dramatyczna historia

Pretekstem do festiwalu gościnnych występów i łowieckiej przemocy była historia wzorująca się na jednym z klasycznych dramatów rzucona na grunt przestępczego podziemia odległej galaktyki. Oczywiście całość spłycono i wyprano z jakichkolwiek emocji, by dać nam świetne studium na temat nudnej i mało angażującej opowieści.

Sytuacji w żaden sposób nie ratowali bohaterowie. O głównym już pisałem, ale i cała reszta była mało przekonująca. Znani łowcy pokazali niewiele więcej, niż w Imperium kontratakuje, a nowi… Tych już nawet nie pamiętam i chyba to najlepiej pokazuje ich poziom i znaczenie.

A mogło być tak pięknie

Wiele wskazywało na to, że jednym z niewielu plusów historii Galaxy’s Deadliest okażą się rysunki. I o ile fakt, że poszczególnie plansze przygotowane przez Paolo Villanellego prezentują się pięknie, a kilka jest wręcz genialnych, o tyle podczas scen akcji momentami kompletnie nie wiadomo o co chodzi. Sytuacja jest do tego stopnia absurdalna, że do jednej sceny wracałem kilkukrotnie starając się odkryć, co tam naprawdę zaszło i nie byłem w stanie.

Boli to o tyle, że zaburza obiór, poza tym naprawdę bardzo dobrej, strony wizualnej i nawet tym aspektem komiksu nie pozwala się cieszyć.

Dlatego też pierwszą historię serii Bounty Hunters uważam za falstart i wielką pomyłkę, co wpisuje się niestety w ogólny trend słabiutkich historii po ich restarcie.

Poprzednie recenzje

A oto recenzje kilku innych historii z różnych serii:

Galeria okładek

Na koniec jeszcze galeria okładek wraz ze wszystkimi ich wariantami.

Bounty Hunters #1

Bounty Hunters #2

Bounty Hunters #3

Bounty Hunters #4

Bounty Hunters #5