Dwadzieścia pięć lat po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci Nowa Republika kwitnie pod rządami Lei Organy Solo. Na Yavinie 4 – tym samym, z którego wystartowały myśliwce przeciw imperialnej stacji bojowej – mistrz Luke Skywalker założył akademię dla członków rosnącego w siłę nowego zakonu Jedi. Temu wszystkiemu zagraża teraz atak Yuuzhan Vongów. Na kursie floty z innej galaktyki znajduje się pokojowa planeta Artorias. Tamtejsza rodzina królewska staje do walki, ale to dopiero początek ogromnej inwazji…
Tytuł: Inwazja: Uchodźcy
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Colin Wilson
Kolory: Wes Dzioba
Okładka: Jo Chen
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Na początek
Najnowsza premiera Egmontu z serii „Star Wars Legendy” jest pozycją dość osobliwą. Nawiązuje bowiem do jednego z najciekawszych okresów uniwersum, równocześnie stanowiącego duże odstępstwo od klasycznej formy Gwiezdnych Wojen – Nowej Ery Jedi. Akcja komiksu rozgrywa się 25 lat po bitwie o Yavin, gdy Imperium nie stanowi już problemu, a w naszej ukochanej galaktyce panuje względny pokój.
Wtedy to właśnie, z najmniej spodziewanej strony, bo spoza granic galaktyki, następuje atak. Nowym zagrożeniem okazuje się być wojownicza rasa Yuuzhan Vong, zdeterminowana niszczyć i podbijać wszystkie napotkane systemy. Początkowy etap kampanii zapewnia obcym znaczną przewagę i stawia Nową Republikę w trudnym położeniu. Fala wojny pochłania kolejne światy w tym Artorias, rodzimą planetę Finna Galfridiana – naszego głównego bohatera. Historia rozpoczyna się w momencie ataku i opowiada o dalszych losach młodzieńca i jego rodziny.
Czegoś tu brak
Klimat opowieści nie powala. Praktycznie w ogóle nie czuć napięcia i grozy, które doskonale znają fani będący za pan brat z książkowym cyklem Nowa Era Jedi. Składa się na to kilka czynników, jednak najistotniejszym wydaje się być sposób przedstawienia najeźdźców. A w zasadzie jego brak. Żeby czytelnik w pełni zrozumiał i odczuł zagrożenie, jakie stanowili Yuuzhan Vongowie, musi być świadom kilku rzeczy, które cechują tę rasę. Chodzi m. in. o posługiwanie się żywą technologią i wrodzoną nienawiść do maszyn. Chodzi też o kwestie związane z wiarą przybyszów i ich okrutnymi rytuałami. Przede wszystkim jednak chodzi o brak ich obecności w Mocy i tego faktu następstwa. Wszystkie wymienione przeze mnie czynniki stanowią kwintesencję Yuuzhan, zostały jednak praktycznie całkowicie pominięte przez twórców komiksu. Znajdziemy w nim jedynie wzmianki – na rozwinięcie tematu nie ma za bardzo co liczyć.
Antagoniści są więc przedstawieni jako kolejne standardowe zagrożenie do pokonania przez naszych bohaterów. Yuuzhanie giną dość łatwo i naiwnie, a warto wspomnieć, że w początkowych etapach inwazji spore kłopoty w walce z pojedynczymi wojownikami obcych mieli nawet Mistrzowie Jedi.
W ogóle mam drobny problem jeśli chodzi o umiejscowienie opowieści w chronologii starego kanonu. Niby jest to początek wojny, jednak mieszkańcy galaktyki zdają się już dobrze znać przeciwnika. Mamy też kilka uproszczeń fabularnych, z których najgorszym jest „rozwój” głównego bohatera. Myślę, że nie będzie to wielki spoiler jeśli napiszę, że w pewnym momencie zjawia się Luke Skywalker, zabiera młodego Galfridiana do świątyni na Yavinie 4 i po kilku dniach (tygodniach? miesiącach?) należy on już do całej wesołej kompanii, w skład której wchodzą dobrze nam znani Jacen, Jaina, Anakin, Lowbacca, a nawet Leia. W dodatku narracja sugeruje nam, że jest on kluczowym członkiem zespołu, wokół którego kręci się cała akcja. Poza tym Finna da się lubić (z dwóch znanych nam Finnów to ten lepszy), jego rodzinkę także, choć ciężko powiedzieć żeby były to genialnie rozbudowane i interesujące postaci. Są w porządku, schodzą jednak na dalszy plan kiedy w pobliżu pojawia się ktoś „znany”. Przykładowo, najlepszą sceną całego komiksu jest krótka wstawka z Hanem, kiedy ten w kokpicie „Sokoła” znajduje włos Chewiego. To w ogóle chyba jedyna scena, która niesie ze sobą jakikolwiek ładunek emocjonalny.
Nie jest źle, ale…
Fabuła jest dość dynamiczna co widać choćby po wspomnianej kwestii szkolenia Finna. Przyswaja się ją całkiem przyzwoicie, jedyny minus stanowią trochę szarpane dialogi, jednak do przejrzystości komiksu nie można się przyczepić.
Można natomiast do jakości rysunków. Lokacje ukazane są całkiem ładnie, ale jeśli mowa o twarzach – zwłaszcza Hana i innych głównych bohaterów – trzeba przyznać, że Colin Wilson się nie postarał. A może postarał ale po prostu tego „nie czuje”? Tego nie wiem, wiem natomiast, że efekt jest mierny. Z Yuuzhanami poradził sobie ciut lepiej, choć wygląd szeregowych wojowników jest mimo wszystko wtórny. Zadanie nie było łatwe, bowiem w SW nie ma chyba trudniejszej do przedstawienia rasy (blizny, tatuaże, zbroje – każdy przedstawiciel gatunku de facto wyglądał inaczej), toteż w jakimś stopniu możemy Wilsona rozgrzeszyć. Miło też było przypomnieć sobie wizerunki Tu-Scarta i Sgauru oraz kilku innych cudów Yuuzhańskiej techniki – to na pewno na plus.
Dla weteranów
Osobiście bardzo cieszę się z ukazania „Inwazji” pod szyldem Egmontu. Jest to pierwsze polskie wydanie tej serii, dzięki czemu komiks trafi do wielu fanów, którzy dotąd wstrzymywali się z kupnem wersji oryginalnej. Być może trafi on też do nowych sympatyków SW, którzy nie mieli jeszcze styczności z tym okresem w uniwersum. Tutaj jednak byłbym ostrożny. Czytelnicy mogą czuć się wówczas trochę zagubieni – w tym przypadku kontekst wydarzeń jest niezwykle istotny dla odbioru całości. Szkoda byłoby Nową Erę Jedi potraktować po macoszemu, a tym bardziej się do niej zrazić poprzez złe zrozumienie „Inwazji”, jako że jest ona jednym z najciekawszych elementów nie tylko starego kanonu ale i całych Gwiezdnych Wojen.
Jeśli więc miałbym polecić ten komiks; to zdecydowanie jako odnośnik do jednej z najlepszych książkowych serii SW. Póki co, czekamy na kontynuację.
Inne recenzje
A oto recenzje poprzednich komiksów cyklu Star Wars Legendy:
- „Darth Vader i dziewiąty zamachowiec” | Recenzja komiksu
- „Star Wars Legendy: Najlepsze Opowieści” – recenzja
- RECENZJA KOMIKSU – Cienie Imperium: Ewolucja
- Recenzja komiksu – Darth Vader i zaginiony oddział
- RECENZJA KOMIKSU – Karmazynowe Imperium
- RECENZJA KOMIKSU – Karmazynowe Imperium III: Imperium utracone
- RECENZJA KOMIKSU – Legendy – Opowieści Jedi: Dawni Rycerze
- RECENZJA KOMIKSU – Mroczne Imperium II: Kres Imperium