Komiks: Doctor Ahpra 008
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Andrea Broccardo
Historia: The Screaming Citadel, part V

No i doczekaliśmy się zakończenia drugiego komiksowego crossovera w nowym kanonie. Niestety The Screaming Citadel nie okazało się wiele lepsze od Vader Down! Powiem więcej, w mojej opinii okazało się znacząco gorsze. Zamiast zakończyć całą historię epickim tąpnięciem, którego efekty odczuwalne będą przez następnych przynajmniej kilka miesięcy, twórcy postanowili zakończyć hollywoodzką sztampą typową dla horrorów klasy C. Bohaterowie przeżyli (nawet przedstawiciele mniejszości rasowych, którzy jakoby w horrorach zawsze giną jako pierwsi), podobnie jak główny potwór/złoczyńca, którego zguba była tylko pozorna, a który bohaterom poprzysiągł okrutną zemstę (w domyśle).

Wookiee-dookie doo

Ewentualnie całą historię przyrównać można do kolejnego odcinka Scooby-Doo. Luke i Aphra to odpowiednio Fred i Daphne, Leia to Velma, Han to Shaggy, a Krrsantan Scooby. Zabrakło tylko, by po wszystkim Królowa powiedziała – Wszystko by mi się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki i ten ich głupi Wookiee.

Może się to wydawać śmieszne, ale niestety jest też bliskie prawy, bowiem cała intryga, interakcje pomiędzy postaciami oraz ich budowanie przez większość czasu faktycznie była na poziomie standardowego odcinka Scoobiego, czyli nie za wysokim. Boli mnie też, że cały crossover niewiele wniesie do uniwersum Star Wars. Co najwyżej umowa Sany z psychodroidami może zaowocować czymś ciekawym. Cała reszta zostanie dość szybko zapomniana. Ale też nie zasługuje na nic więcej.

Luke Skywalker i rozdwojenie jaźni

The Screaming Citadel miało być dla Luke’a momentem przełomowym, a Wiekuisty Rur miał pchnąć jego umiejętności we władaniu Mocą znacząco naprzód. A nawet jeśli to by się nie udało, to miał on być przynajmniej pierwszoplanową postacią na równi z Chelli Aphrą. W praktyce przez większość historii był on naiwnym i pełnym ideałów barankiem prowadzonym na rzeź, lub też wykokszonym przez obcego pasożyta (i znajdującym się pod jego kontrolą) super Jedi.

Jak łatwo można się domyślać, z obu tych ról udało mu się ostatecznie wymiksować, tyleż dzięki własnej potędze i umiejętnościom, co dzięki fabularnym prostactwom i wierze w naiwność czytelników. Co więcej, Luke ucierpiał też chyba na skakaniu od jednego autora, do drugiego. Najpierw w sposób dość niespodziewany (i niczym nie umotywowany) ogłosił Aphrę swoją przyjaciółką, tylko po to, by w następnym numerze jej się wyrzec.

„Now stay the hell away from me and my friends” – Luke do Aphry

A mówią, że to kobieta zmienną jest… No ale i przedstawicielka płci pięknej – Sana Starros – też najwyraźniej cierpi na rozdwojenie jaźni. W jednej chwili swą dawną miłość próbuje zabić (z krwią zimniejszą nawet niż Han strzelający do Greedo), by w drugiej pojednać się z nią jak gdyby nigdy nic.

„Hey, Aphra.” – Sana

„Okay. This is my piece. Firstly…” – Aphra

„No. Not now. You left, but you came back. That’s as good, as anyone can expect from you. – Sana

Wielka szkoda, że to tak wygląda, bo Sana miała potencjał być postacią naprawdę interesującą i znacznie bardziej złożoną, niż ktokolwiek inny. Ale najwyraźniej scenarzyści nie do końca wiedzą, w którym kierunku chcą ją rozwijać, a przeskakiwanie z rąk jednego, do drugiego, też jej nie pomaga.

Na dokładkę

Niestety trzeba też przyznać, że komiks Doctor Aphra 008, czyli ostatnia odsłona The Screaming Citadel, by najzwyczajniej w świecie słabo zarówno napisany, jak i narysowany. Fabule już się dostało, ale z jej nijakością twórcy zmagali się przez cały czas trwania crossovera. O ile wcześniej potrafili nam to zrekompensować kilkoma fajnymi scenami, czy rewelacyjnymi dialogami, tak tutaj zabrakło i tego. Nic nie udało się wykrzesać nawet z niezawodnych dotąd psychodroidów.

Z rysunkami było jeszcze gorzej, co najlepiej widać było na przykładzie Czarnego Krrsantana, którego wygląd był mieszanką pokraczności, groteskowości i karykatury.

Wszystko to sprawia, że zarówno ostatnią część The Screaming Citadel, jak i całą historię ocenić muszę bardzo nisko. Nie tracę jednak nadziei, że któregoś dnia dostaniemy gwiezdnowojenny crossover z prawdziwego zdarzenia. Dostatecznie obszerny, by pomieścić zajmującą, rozbudowaną historię, oraz pisany przez jednego autora, by uniknąć fabularnych i charakterologicznych rozdźwięków.

Tymczasem oto recenzję pozostałych części The Screaming Citadel:

Oraz galeria wariantów okładki komiksu Doctor Aphra 008: