Tytuł: The Screaming Citadel 001
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Marco Checchetto
Historia: The Screaming Citadel, part I

No i stało się! Drugi, komiksowy crossover w nowym kanonie uznać należy za rozpoczęty! I trzeba przyznać, że The Screaming Citadel 001 okazał się startem z wysokiego „C”.

„’The military expedient construction of loud, shrill exhalations’ is the literal translation, but that does lose the poetry somewhat. Personaly, I’d go with 'The Screaming Citadel'” – Triple Zero

Ogromna w tym zasługa Marco Checchetto, który po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym (tylko Mike Mayhew w mojej opinii może być dla niego konkurencją) rysownikiem zajmującym się komiksami z Odległej Galaktyki. W jego dziełach nie ma praktycznie słabych punktów. Bohaterów od razu się poznaje, nowe lokacje, niezależnie czy to zapyziały bar na zadupiastej planecie, czy też super odjechana, tytułowa Cytadela, wyglądają zjawiskowo, a Doctor Aphra… Ta nigdy nie wyglądała lepiej.

Na szczęście to nie jedyne, co komiks ma do zaoferowania. Jak na dobry crossover przystało, fabuła czerpie garściami z obu zaangażowanych tytułów. Mamy więc Luke’a, która czuje coraz większą presję, by podążyć w ślady ojca i zostać Jedi. Oraz Chelli Aphrę, która zupełnym przypadkiem jest w posiadaniu osobowości starożytnego Jedi, któy Luke’owi bardo może pomóc. Przy okazji najwyraźniej otrząsnęła się ona już z jakichś naiwnych, rodzinnych sentymentów i jest znów tą samą Aphrą, którą pokochali fani.

„It’s an artifact I recovered from an ancient Jedi temple. The Ordu Aspectu. It’s the archived personality of a jedi called Rur. For the greater good of archaeology, I want to reactivate it.” – Doctor Aphra

Oczywiście nikogo poza Lukiem, altruistyczna i bezinteresowna postawa Chelli nie mogła zwieźć. Nie ma chyba wątpliwości, że pragnie ona wykorzystać naiwność wieśniaka z Tatooine, o którym miała okazję dowiedzieć się co nieco, gdy pracowała jeszcze dla Vadera. Zresztą owa naiwność zdaje się być tematem przewodnim komiksu The Screaming Citadel 001 i nie jest tylko udziałem Luke’a. Początkowo drażniło mnie to, bo Kieron Gillen mocno sobie przy jej użyciu ułatwiał i naciągał fabułę. Ale prawda jest też taka, że unikalna dynamika pomiędzy wieśniaczą naiwnością, a cynizmem i poczuciem humoru Aphry stanowią chyba najsilniejszą stronę komiksu.

„You are such an adorable sweetheart I cannot even bring myself to crush your spirits. Krrsantan!” – Doctor Aphra

Swoje trzy grosze dokładają też nieodłączni kompanii naszej ulubionej pani doktor. Na szczęście tutaj autor zachował należy umiar i zarówno psychopatycznych droidów, jak i czarnego Wookieego jest dokładnie tyle, ile trzeba.

„I, uh…” – Luke

„I believe that’s Tatooine boy for 'Aphra, you look great anyway’ Master Aphra.” – Tripple Zero

Wszystko to okraszono Królową Ktath’atn, która jednak, poza tym, że również wygląda świetnie, nie pokazała zbyt wiele. Zdaje się ona być połączeniem Sitha, Siostry Nocy i średniowiecznego wampira, a jeśli coś faktycznie jest na rzeczy,  łatwością można domyśleć się, co zaplanowała ona dla Luke’a.

Jest już zatem naprawdę interesująco, a kiedy do tej mieszanki dodamy jeszcze Hana, Leię i resztę ferajny, powinno być już naprawdę przednio.

A tutaj galeria wariantów okładek dla The Screaming Citadel 001: