Tytuł: Poe Dameron 012
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Phil Noto
Historia: The Gathering Storm, part V

Poe Dameron 012

Moje recenzje kolejnych odsłon serii o „najlepszym pilocie Ruchu Oporu” stają już się chyba powoli  nudne i powtarzalne. Niestety przy okazji zeszytu Poe Dameron 012 znów będę się powtarzał, a to dlatego, że widać w nim, jak mało w którym innym, dlaczego agent Terex jest cacy, a Poe jest be.

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA SPOILERY.

Terex jest cacy

A oto kilka powodów:

  1. Lata jednym z najfajniejszych statków w galaktyce
  2. Jest lodrem dowódcą Rancsów z Kaddak – piratów, renegatów, kryminalistów i szumowin. Innymi słowy dżentelmenów o wybuchowych charakterach i nieco zaburzonym kompasie moralnym.
  3. Powyższe sprawia, że ma do dyspozycji niemałą flotę „składaków” – wiekową, ale za to wyglądającą niezwykle.
  4. Pomimo pracy dla Najwyższego Porządku, nie jest zaślepionym ideologią fanatykiem, a raczej wytrawnym graczem, któremu chwilowo po drodze jest z ekipą Snoke’a.
  5. Kiedyś spotkał Vadera.
  6. Ma wyrobione niezbyt dobre zdanie o Phasmie i Kylo. Nie uważa też za konieczne go ukrywać.

Ale o tym wszystkim wiedzieliśmy już wcześniej. Jednak to, co Terex pokazał w najnowszym numerze sprawiło, że jeszcze bardziej urósł w moich oczach. Okazuje się bowiem, że agent Terex, a ostatnio raczej Lord Terex potrafi zarówno docenić klasę swego przeciwnika, jak i zdaje sobie sprawę z niedostatków swych własnych ludzi. Uściślijmy tutaj tylko, że z docenianiem bynajmniej nie chodzi o Poe, choć i jemu przyznał, że choć irytujący, prostacki i zbyt pewny siebie, potrafi być niebezpieczny. Uznanie Terexa dotyczyło jednak głównie C-3PO. Jako pierwszy zdał sobie sprawę, jak wartościowy jest on sam i jego siatka szpiegów dla Ruchu Oporu. Nazwał on nawet złoto-czerwonego droida swym odpowiednikiem w siłach Generał Organy, co miało być chyba wielkim komplementem.

Tak daleko idąca przenikliwość w imperialnopodobnych siłach jest naprawdę czymś niezwykłym i dowodzi, że Terex godny jest latać statkiem, należącym niegdyś do samego Wilhuffa Tarkina.

Poe jest be

Ale tak, jak Terex cały czas zyskuje, tak Poe regularnie traci w moich oczach. Także i tutaj powodów jest kilka:

  1. Jest irytujący, prostacki i zbyt pewny siebie 😉
  2. Brak mu filmowej charyzmy i humoru.
  3. Agent do zadań specjalnych z niego taki, jak z banciej dupy trąbka.
  4. Jest niczym „lalunia”, której jedyną rolą zdaje się być wpadanie z kłopoty, z których inni muszą go ratować.
  5. Jest chaotyczny i niezorganizowany.

No dobrze, oceniam go może momentami zbyt surowo, ale prawda jest taka, że do tej pory Poe działa dość nieudolnie. Co więcej, w decydujących momentach zdaje się być niekonsekwentnym tchórzem. Przykład? Proszę bardzo. Na początku teoretycznie z narażeniem życia, Poe wraca po C-3PO i ze strefy zagrożenia wynosi go na własnych plecach. Popiera to jakże szlachetnym i wyświechtanym stwierdzeniem, że nikogo nie zostawiamy. Nie przeszkadza mu to jednak już chwilę później pozwolić swemu „ukochanemu” BB-8 na szlachetne, acz daremne poświęcenie, a potem wysłać wspomnianego Threepio samego, na przeciw bandy zbirów Terexa. A wszystko po to, by w teorii ratować niezwykle cenne, ale mocno wątpliwe informacje na temat Snoke’a, a w praktyce po to, by ratować własną skórę.

„My goodness, I do wish The Maker had foreseen some of the situations I would find myself in over the years. If so, the ability to run might have been a nice design feature to incl…” – C-3PO uciekając przed Terexem i jego siłami.

Niestety seria Poe Dameron od początku pełna jest podobnych zagrywek fabularnych. Niekoniecznie musi być to coś złego, pod warunkiem, że jest to świadome i zamierzone dyskredytowanie postaci tytułowego bohatera. Jeśli nie jest, to świadczy to racej słabo o autorze.

Na szczęście na ten moment, to jedyna słaba strona jaką dostrzegam w komiksie Poe Dameron 012, bo choć nie był on może napakowany akcją, to czytało się go bardzo dobrze, a zapowiedzieć konfrontacji Eskadry Czarnych z flotą Terexa zapowiada się wybornie. Najwyższa już pora, byśmy w komiksie o „najlepszym pilocie Ruchu Oporu” doczekali się sensownej bitwy kosmicznej. Oczywiście bez udziału Poe, bo ten woli szlajać się po jaskiniach.

Moda na droida

Poe Dameron 012 przekonuje mnie jeszcze o jednej rzeczy – o tym, że droidy stały się modne! Nie mogą do być oczywiście byle jakie droidy. Nie chodzi nawet o zaradne i odważne słodziaki w typie Artoo czy jeszcze bardziej BB-8. Ja mam na myśli droidy mocno niezależne, śmiertelnie (może wręcz morderczo) niebezpieczne, a przynajmniej obdarzone nie lada „charakterkiem”. Aphra ma Triple Zero i Bee Tee, Rebelianci mają Choppera i AP-5, Rogue One ma K-2SO, a Temmin ma Pana Bonesa. Poe nie mógł być gorszy i sprawił sobie N1-ZX, zwanego Nunzix, czyli commando droida przeprogramowanego i pracującego, przynajmniej w teorii, dla C-3PO.

„I hope you’ve got a plan here, Meat. They aren’t going to stop just because we found a cave.” – Nunzix do Poe.

Nie gra on może pierwszych skrzypiec, jak niektórzy z jego wyżej wymienionych braci droidów, ale jego udział jest miłym urozmaiceniem. Tym bardziej, że z reguły nie powiela schematów wyznaczonych przez poprzedników.

Jak więc widać, seria Poe Dameron jest obecne pozycją obowiązkową dla każdego fana komiksów i świata Star Wars.

Dla zainteresowanych są też recenzje poprzednich numerów:

No i warianty okładki: