Tytuł: Poe Dameron 003
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Phil Noto
Historia: Black Squadron, part III
RECENZJA KOMIKSU - Poe Dameron 003

Okładka komiksu Poe Dameron 003

Naprawdę miałem nadzieję, że skok jakościowy, jaki nastąpił w numerze #2 w stosunku do #1 nie był przypadkowy i utrzyma się choć przez jakiś czas. Niestety nadzieja, po raz kolejny, okazała się matką głupich, a jej matczyna miłość przereklamowana, bowiem numer trzeci serii Poe Dameron okazał się chyba nawet jeszcze słabszy od pierwszego.

Okazało się, że świetny w swoim debiucie, Agent Terex dał się sprowadzić do miernego wszystkiego innego w komiksie. A debiut ów obecnie postrzegam, jako nic więcej, jak tylko ładny plasterek, który miał zatamować „krwawienie na papier” Charlesa Soule oraz zapobiec rozprzestrzenianiu się zakażenia „sztuką” Phila Noto.

Ten ostatni najwyraźniej nie ma szczęścia do uniwersum Star Wars, bo po słabiutkiej serii Chewbaaca, do ilustracji otrzymał jeszcze gorszego chyba Poe Damerona. Zresztą mam wrażenie, że Charles Soule też nie może się odnaleźć. Autor, który w znaczniej mierze kształtuje w ostatnich miesiącach świat Marvela i radzi sobie z tym zadaniem przynajmniej przyzwoicie, w klimacie Star Wars nie może się odnaleźć, czego Poe Dameron najlepszym jest przykładem. Abstrahując już od słabiutkiej historii, jego dialogi są sztywne, a postaciom brakuje duszy, czyniąc je nie budzącymi ż żadnych emocji wydmuszkami.

I w ten własnie sposób zaczynam powoli tracić całą sympatię do postaci Poe. Już w filmie, a raczej jego drugiej części, bolało mnie jego niewykorzystanie, bo miał potencjał na znacznie więcej. Tak teraz naprawdę boję się jego rosnącej roli w kolejnym Epizodzie, bo jeśli będzie to postać rozpisana tak słabo, to nie wróży to dobrze całemu filmowi.

No dobrze, to już prawie koniec „hejtowania”. Prawie, bo jeszcze jednej rzeczy autorowi wybaczyć nie mogę, a mianowicie sposobu w jaki rozwiązał on zaistniały pomiędzy Najwyższym Porządkiem, a Ruchem Oporu impas. Było to najprawdziwsze deus ex machina, czyli boska niemal interwencja, która właściwie bez słowa wyjaśnienia rozwiązuje akcje. Zabieg taki przechodził może w antycznych tragediach, ale w dzisiejszych czasach, to pójście na łatwiznę.

Ale żeby nie było, że tylko narzekam, powiem jeszcze dwie pozytywne rzeczy o numerze #3 Poe Damerona. Otóż komiks subtelnie nakreślił specyficzną sytuację polityczno-militarną, w jakiej znalazły strony konfliktu, a która potencjalnie może prowadzić do bardzo interesujących sytuacji i dalszych impasów. Mam tylko nadzieję, że jeśli się one faktycznie pojawia, inny twórcy znajdą kreatywniejsze i ciekawsze sposoby na ich rozgrywanie.

Drugi plus, a właściwie mini plusik, to ostatnie słowa, które wypowiada Poe w tym zeszycie, które mogą nieść w sobie niezwykle interesującą informację, ale tylko pod warunkiem, że poszukiwania Lor Sen Tekki, które napędzają historię, zaprowadzą naszych bohaterów w następnej kolejności ja Jakku. Ale na to niestety nie liczę, bo wtedy komiks zbliżyłby się już za bardzo do Przebudzenia Mocy.

Ale nawet jakby i drugi plus faktycznie zaistniał, to i tak nie pomogło by to znacząco komiksowi, którego oceniam na 3/10. Niestety Poe Dameron jest dla mnie kolejną serią, którą na tym etapie czytam już tylko z obowiązku.

Oto recenzje poprzednich numerów:

A na koniec jeszcze alternatywna okładka:
RECENZJA KOMIKSU - Poe Dameron 003

Wariant okładki komiksu Poe Dameron 003