Tytuł: Poe Dameron 005
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Phil Noto
Historia: Lockdown, part II
Powtórka z rozrywki
Do piątego numeru Poe Damerona podchodziłem ze znacznie lepszym nastawieniem, niż do kilku poprzednich, a to z uwagi na to, że autor – Charles Soule, w końcu zdawał się mieć jakiś pomysł na tę historię i to pomysł, który miał w sobie potencjał. Oczywiście nie było to może nic super oryginalnego, ale i tak było to coś, a w porównaniu do poprzednich numerów, w których nie było nic, to i tak wiele.
Nie można też zapomnieć o agencie Terexie, który będzie chyba częstym gościem na kartach komiksu, a który w numerze #2 pokazał, że potrafi samo jeden pociągnąć ten tytuł. A teraz historia obiecywała jeszcze większą interakcje między nic, a tytułowym bohaterem.
Niestety piąty zeszyt serii Poe Dameron cierpiał na te same niedostatki, co i poprzednie cztery. Przede wszystkim po raz kolejny rozczarowała postać głównego bohatera. Nie jest on charyzmatycznym i zawadiackim pilotem, którego pamiętamy z pierwszej części Przebudzenia Mocy, a raczej nudnym i niezbyt wprawnym dowódcą, a wobec tych jego cech oddanie i wiara pokładana w nim przez jego ludzi wydaje się być mocno naciągana i niewiarygodna.
Nowa Nadzieja w Terexie
O niebo lepiej prezentuje się Terex, który okazuje się mieć znajomości i poważanie przeróżnych, mocno szemranych kręgów. Dobrze też, że nie jest to kolejny fanatyk ślepo wierzący w idee Najwyższego Porządku, a raczej typowy oportunista, któremu ze wspomnianą organizacją po drodze. Ciekaw jestem dokąd zaprowadzi go to w przyszłości.
Aczkolwiek jeśli prowadzić będzie w tempie rozwoju akcji w historii Lockdown, to wątpię, że tego kiedykolwiek doczekam. Niestety to jest największy mankament obecnego story arcu i główny powód marnotrawienia jego potencjału. Druga odsłona obecnej historii nie posunęła akcji do przodu praktycznie ani na jotę i gubiła się w jałowych dialogach i tworzonej na siłę akcji. A wszystko to, by zaprezentować nam jakże okpelany i wyeksploatowany schemat. W końcu jeśli Rebelia (czy teraz Ruch Oporu) zdaje się być pozbawiona wszelkich szans na zwycięstwo, to do akcji wkraczają…
Nie będę spoilerował i pisać, kto wkracza, ale wielu z Was pewnie się domyśla. Zresztą nawet po pierwszym numerze można było się domyślić, choć ja wciąż miałem nadzieję, że Charles Soule nie pójdzie aż tak na łatwiznę. Ale cóż, widać że postać Poe Damerona nie jest aż tak ciekawa, jak by mogło się wydawać. Albo obecny scenarzysta kompletnie sobie z nim nie radzi. Tak czy inaczej wielka szkoda.
I tym, niezbyt optymistycznym akcentem recenzję kończę, zapraszając jednocześnie do poprzednich:
No i jeszcze wariant okładki: