Tytuł: Poe Dameron 006
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Phil Noto
Historia: Lockdown, part III
Słaby ten Poe
Co jest najpewniejszą przesłanką tego, że z jakąś serią jest coraz gorzej? Ano to, że do recenzji kolejnych numerów zabieram z coraz większym ociąganiem, a przez to pojawiają się one coraz później. Mamy „dopiero” piątek, Poe Dameron 006 zadebiutował w środę, więc wydaje się, że nie jest jeszcze tak najgorzej, ale… Ale jest źle, a co gorsza światełek w tunelu widać coraz mniej, a ja do głównego bohatera czuję coraz mniejszą sympatię i przekonuję się, że jego prestiżowa pozycja w strukturach Ruchu Oporu jest, w najlepszym wypadku, mocno na wyrost.
No dobrze, a tak właściwie czym Charles Soule podpadł tym razem? W sumie to niczym nowym. Mając do dyspozycji w miarę nośną historię ucieczki z więzienia (przypomnijmy, że Black Squadron ma za zadanie uwolnić hutta Grakkusa) zamiast Skazanych na Shawshank, Prison Breaka (oczywiście tylko w sezonie 1), czy choćby Wielkiej Ucieczki, serwuje akcję raczej rodem z Kilera (tylko pozbawioną humoru) i kompetencje, których nie powstydziłby się Staszek Alkatraz.
Nagannym jest też to, że numer w sumie pełen jest akcji, ale paradoksalnie nie dzieje się w nim praktycznie nic. Jeśli jakby owe sceny akcji były jakoś interesująco rozpisane oraz atrakcyjnie zilustrowane? Ale niestety, nic z tych rzeczy, Phil Noto znów jest sobą (ciekawe, czy to ja jestem do niego tak uprzedzony, gość ma pecha i trafia na naprawdę słabe historie, czy też to on sam nie potrafi się odnaleźć w Odległej Galaktyce), a ja chciałem o kolejnym zeszycie Poe Damerona jak najszybciej zapomnieć.
Ale wracając do pastwienia się nad scenarzystą – popełnił on jeszcze jeden, tragiczny błąd. Otóż pisałem kiedyś, że cała seria Poe Dameron ma jeden jedyny jasny jasny punkt w osobie Agenta Terexa, który nie jest typowym złoczyńcą, czytaj kolejnym, niezbyt rozgarniętym, bezmyślnie okrutnym, a przy zaślepionym swym fanatyzmem imperialnym (czy najwyższoporządkowym) oficerem. Tutaj mieliśmy adwersarza wyrafinowanego, inteligentnego i na poziomie. Ale po co dalej budować postać intrygującą i oryginalną, skoro równie dobrze o można wszystkim zapomnieć można i w jednej chwili zrównać z małostkowymi i mściwymi oficerkami, jakich wszędzie pełno.
Irytujący Poe
Jednak i tak największych grzechem serii o najlepszym pilocie Ruchu Oporu jest to, że sprawiła ona, iż tytułowy bohater coraz bardziej mnie irytuje i już nie tylko w komiksach. Jego postać zaczyna działać mi na nerwy już także podczas seansów Przebudzenia Mocy. Mam więc nadzieję, dla dobra postaci, że ktoś zdecyduje się na wymianę ekipy, lub skasowanie serię Poe Dameron, bo na razie robi ona więcej złego, niż dobrego.
Mimo to zapraszam Was do recenzji poprzednich numerów:
No i jeszcze wariant okładki: