Tytuł: Imperial Super Commandos

Kolejny, siódmy już odcinek 3. sezonu Rebeliantów miał być gratką dla wszystkich miłośników Mandalorian oraz kolejnym klockiem do wciąż tajemniczej układanki, jaką jest przeszłość Sabine Wren oraz jej rodzina.

Niestety potencjalnie niezły odcinek okazał się być najsłabszym w całym sezonie. Wszystkie mankamenty, które trapiły dotychczasowe odcinki spoza głównej osi fabularnej, tutaj dokuczały w dwójnasób. Fabuła (nawet biorąc pod uwagę króciutkie odcinki) była tak prymitywna, że można powiedzieć, że praktycznie w ogóle jej nie było. Próżno w odcinku szukać też było większości stałej obsady. To, co wcześnie bywało prawdziwą siłą serii, a mianowicie relacje pomiędzy poszczególnymi członkami załogi Ducha, w tym sezonie jest niemiłosiernie zaniedbywane. Właście tylko Ezra i Kanan wchodzą jeszcze czasami w jakiekolwiek interakcje, a i to nie zawsze.

Także „zapowiadane” rewelacje na temat rodziny i pochodzenia Sabine okazały się niewypałem. Jeśli przypadkiem obejrzeliście klip tego odcinka, to już wiecie wszystko. Ot, Sabine należy/należała do klanu Vizsla (to już wiedzieliśmy) oraz ma matkę, bo i kto jej nie ma. Są tam jeszcze jakieś przebąkiwania o tejże matce i jej przynależności, ale na ten moment, są to niepotwierdzone plotki. W każdym razie nadal nie wiemy, czy którakolwiek z teorii, o których pisaliśmy wcześniej (tutaj >>) okaże się prawdziwa.

Mieliśmy też w odcinku gościnne występy. Jeden z nich jeszcze z komiksowej mini serii Darth Maul: Son of Dathomir (o którym pisaliśmy w tym samym miejscu, co o matce Sabine), a drugi z poprzedniego sezonu Rebeliantów. Jako że rzecz dotyczy Mandalorian, a akcja rozgrywa się na Concord Dawn, nietrudno domyśleć się, że drugi z gości to Fenn Rau. Niestety ani on, ani jego gościnny pobratymiec, też nie byli w stanie odwrócić losów odcinka, który pozostał słabiuteńki i bardzo rozczarowujący. No tak, był też „Lando Calrissian”, ale i on niewiele zmienił.

Najwyraźniej poprzedni odcinek (The last Battle), był wyjątkiem potwierdzającym regułę, że „samodzielne” odcinki nie są w 3. sezonie mocną stroną serialu. Dlatego też mam nadzieję, że nie będzie ich już zbyt wielu, no chyba, że rozwijać będą wątek Thrawna, czy Maula. Na chwilę obecną, to właśnie te postacie stanowią o sile 3. sezonu Rebeliantów, a im ich mniej, tym serial ma się gorzej.

W kolejnym odcinku też ich raczej nie będzie, ale nadchodzącego odcinka na straty jeszcze nie spisuję, bo nadzieja zawsze umiera jako ostatnia. No a poza tym ciekawi mnie, czy podobieństwo występującego tam statku, do legendarnego Outridera jest całkowicie przypadkowe…

W każdym razie oto klip promujący odcinek 8 pt. Iron Squadron:

A oto recenzje poprzednich odcinków Rebeliantów: