Wreszcie, nadchodzi! Wyczekiwana przez fanów kilkanaście lat (nie licząc średnio pasującego do tej kategorii The Old Republic), kolejna wielka gra RPG w świecie Star Wars. Wyda ją Ubisoft, będzie miała otwarty świat i… w zasadzie tyle wiadomo. Na konkretniejsze wieści poczekamy przynajmniej do E3 lub do zapowiedzi z okazji 4 maja (a to i tak wariant mocno optymistyczny). W międzyczasie? Nie zaszkodzi trochę pogdybać. Ale po kolei.

Kto?

Przede wszystkim. Szalenie się cieszę, że gry nie wydaje EA. To oznacza, że nie będziemy skazani na BioWare (a raczej to, co pozostało z tej legendarnej niegdyś ekipy po przejęciu jej przez nową firmę-matkę). We wczesnych zapowiedziach powiedziano, że „nigdy nie zgadniemy”, kto się zajmuje nową grą. Nie chcę się tu bawić w zgaduj-zgadulę, ale… szczerze, naprawdę trzymam kciuki za to, by był to Obsidian. Niemal każda ich dotychczasowa produkcja – nawet, jeśli pod względem technicznym była nieco niedopracowana (jak ich poprzedni gwiezdnowojenny projekt, czyli druga część KotOR czy nieco zapomniane szpiegowskie RPG, Alpha Protocol), wynagradzała scenariuszem, nieliniowością i pamiętnymi postaciami. W studiu pracują ludzie, którzy kochają Star Wars i do niedawna co jakiś czas w mediach pojawiały się przecieki o próbach nakłonienia LucasFilmu do powierzenia im kolejnego dużego projektu w naszym uniwersum. A że pracowali już pod Ubisoftem (rewelacyjny South Park: Kijek Prawdy), pozostaje być dobrej myśli.

Jak nie oni? Niektórzy wskazują na studio Larian, twórców m.in. serii Divinity. Niestety, jestem sceptyczny. Abstrahując od tego, że są zajęci pracą nad Baldur’s Gate III – to eksperci od oldskulowego RPG, które niestety nie ma szansy sprzedać się na poziomie, który zadowoli akcjonariuszy. I wątpię, by tak ważny projekt, jak kolejny wielki tytuł ze świata Star Wars powierzono właśnie im. Jeszcze parę miesięcy temu co nieco napisałbym o możliwości powierzenia projektu CDP Red, ale no sami wiecie, jak wygląda sytuacja i dlaczego lepiej to pominąć. Dlatego sądzę, że „alternatywą” mogą być studia wewnętrzne Ubisoftu. Te, które odpowiadają m.in. za Assassin’s Creed: Odyssey czy Valhallę. Czyli ciepło przyjęte, ale niezbyt rewolucyjne tytuły łączące action-adventure z licznymi elementami RPG. I w sumie instynkt mi podpowiada, że to raczej o nie chodzi.

Kiedy?

No właśnie, o przybliżonej dacie premiery dowiemy się pewnie niebawem, inna sprawa – kiedy to wsadzić w linię czasową obecnego kanonu? Wiele osób po zapowiedziach „duchowego następcy” KotOR oczekują powrotu tej epoki w nowym wydaniu. Niby fajnie, ale szczerze – nie za wcześnie? Dopiero zaczęliśmy rozwijać epokę High Republic. Dotychczasowe utwory z tego cyklu zostały przyjęte przez fanów całkiem nieźle, sam setting (przynajmniej w moim odczuciu) jest naprawdę klimatyczny i daje duże pole do popisu w ukazaniu przygód na niezbadanych do niedawna światach rubieży Republiki. Skoro dopiero co zaczęliśmy rozwijać tę erę, po co od razu wskakiwać w kolejną? No i dochodzi opcja powiązania fabuły gry (przynajmniej przez drobne smaczki) z powoli powstającym serialem The Acolyte, który opowiadać ma o ostatnich latach Wysokiej Republiki.

I właśnie – jeśli faktycznie nowy rolplej będzie się rozgrywał w ramach czasowych HR, chyba najlepiej, by jego akcja toczyła się pod koniec tego okresu. Z prostego powodu – łatwo będzie uniknąć kontrowersji, które towarzyszyły pierwszemu Knights of The Old Republic i krytykowanemu przez wielu nagłemu skokowi technologicznemu względem rozgrywających się krótko wcześniej elementów Expanded Universe. No i podobnej, dużo bardziej intensywnej (i nieco zasłużonej) fali krytyki, jaka spłynęła na twórców The Old Republic za jeszcze dalsze, wymuszone wręcz naśladowanie estetyki Sagi tysiące lat przed jej akcją. Bo niestety, technologia przypominająca znaną z Epizodów i bliżej nawiązująca do nich estetyka to coś, czego z kierowanych do szerszego niż zapaleni fani grona odbiorców (a czymś takim będzie kolejna gra AAA osadzona w tym uniwersum) produktu gwiezdnowojennego się nie pozbędziemy. Bo nikt nie będzie chciał ryzykować mieszania w głowom osobom nieobeznanym w uniwersum. Wybierając okres bliższy prequelom, twórcy będą mieli znacznie ułatwione zadanie. Zwrot w stronę bardziej klasycznej estetyki wyda się odbiorcom naturalny.

 

Jak?

Skoro ma to być otwarty świat, za idealny mogę przyjąć model z Wiedźmina 3. Kilka zróżnicowanych prowincji (w naszym wypadku – planet). Wśród nich – osady, większe miasta, tajemnicze stare budowle i inne zakamarki do eksploracji. O bandytach, mniej lub bardziej morderczej faunie i innych atrakcjach żywego świata nie mówiąc. W to wszystko wpleciona główna fabuła i zadania poboczne – oby jak najbardziej zróżnicowane i oparte na mniejszych historyjkach, a nie same  zadania „kurierskie” sztucznie wydłużające gameplay. No i jeszcze jedna rzecz – już Fallen Order pokazał nam, że naprawdę miłym dodatkiem może być wbudowana w grę encyklopedia rozbudowująca nam lore, pomyślmy dopiero, co możemy dostać w pakiecie z „dużym” RPG!

Coś mi podpowiada, że zamiast klasycznego systemu starć znanego z poprzednich gwiezdnowojennych RPG dostaniemy coś zręcznościowego, pod bardziej mainstreamowe gusta. Nie mam w sumie dużo przeciwko, o ile będzie dobrze przemyślany i umożliwi nam poczuć, że te kilka przycisków na padzie/klawiaturze naprawdę daje nam kontrolę nad potężnym mieszkańcem odległej Galaktyki. No i właśnie – wydaje mi się, że niezależnie od epoki, w której wylądujemy główny bohater będzie skazany na bycie Jedi. Ale to nie oznacza, że nie mamy szansy na rozbudowane drzewko umiejętności. Zarówno związanych z Mocą i mieczami, jak i technicznych. Jedi-haker, Jedi-pilot, Jedi-ekspert od pirotechniki? Do zrobienia i jak mieliśmy już okazję się przekonać –  najbardziej do uzasadnienia w świecie przedstawionym, oby się spełniło.

Z kim?

Skoro jest RPG, muszą być postaci. Bohater raczej nie będzie działał czysto w pojedynkę, pytanie tylko – czy pójdziemy w stronę wielkich poprzedników (jeden główny bohater z towarzyszami, którymi możemy sterować w czasie walki), Mass Effecta (towarzysze działają niezależnie, ale możemy wydawać im polecenia) czy Wiedźmina (czasem z kimś w czasie walk współpracujemy, ale wszyscy przyjaciele i sojusznicy bohatera to postaci od nas kompletnie niezależne). Tak czy siak – liczę na to, że spotkamy na drodze gromadkę barwnych osobistości, które na dobre zapadną nam w pamięci. Bo czy dylogia o Revanie odniosłaby podobny sukces, gdyby nie rozbudowane i interesujące osoby, z którymi przeżywaliśmy te przygody? Czy bez możliwości poznania ich historii, osobowości i zbudowania „prywatnej” relacji z Bastilą, Carthem czy Attonem byłoby to to samo? Wątpię. Ba, dodam więcej – gdyby nie sympatyczna ekipa kompanów, dużo uroku straciłby niedawny Fallen Order.  I trzymam kciuki, by scenarzyści to pamiętali.

 

Na co?

Liczę, że na PC i konsole kolejnej generacji. Szkoda ryzykować downgrade’ów i tony powiązanych bugów, które dla wielu zepsuły przygotowane przez CD Projekt Red przygody w świecie Cyberpunka 2077. Do czasu premiery tytułu nowy sprzęt powinien być już nieco bardziej powszechny i możliwość podziwiania piękna świata Star Wars w 4K będzie dostępna dla całkiem niemałej grupy graczy.

Przy okazji dodam – błagam. Żadnych multiplayerów. Żadnego kombinowania z funkcjami sieciowymi, lootboxów i innych tego typu wymysłów. Najlepsze współczesne rolpleje bronią się doskonale bez tego. Ta gra ma dać nam zanurzyć się w świat Star Wars i przeżyć wielką przygodę, świetnie poradzi sobie bez tego. Zarówno w ocenie graczy, jak i na rynku.

Co jeszcze?

I na zakończenie. Jeśli faktycznie mamy dostać duże RPG w naszym ukochanym świecie, twórcy będą potrzebowali czasu. Na dopieszczenie mechanik, przemyślenie scenariusza, pozbycie się bugów. Naprawdę nie chcę, by to była kolejna gra „wspaniałą, acz niedopieszczona”, jak wspomniany Cyberpunk czy drugi KotOR. Lub by utknęła w piekle wydawniczym jak Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2. Bo próby szybkiego wyciągania jej z tych czeluści pod presją akcjonariuszy pewnie skończą się kiepsko. Trzymajmy kciuki za ten projekt, oby okazał się jak najlepszy. Bo od jego sukcesu w znacznej mierze zależy, czy dostaniemy kolejne gwiezdnowojenne przygody dla jednego gracza. A to chyba coś, czego żaden fan nie chciałby sobie odmówić.