Komiks: Doctor Ahpra 020
Scenariusz: Si Spurrier
Rysunki: Kev Walker
Historia: The Catastrophe Con, part I

Doctor Aphra 020

Kiedy już wydawało się, że Chelli Aphra nie może wpakować się w gorsze bagno, niż ostatnio, twórcy znów nas zaskakują i fundują naszej bohaterce jeszcze większe kłopoty i  jeszcze bardziej szalone przygody. Z tą tylko różnicą, że tym razem za sterami nie stoi już Kieron Gillen, a Si Spurrier, który wcześniej dzielnie go wspierał.

Dryfujące Alcatraz

Trzeba przyznać, że Simon był pilnym uczniem, bo gdy tylko dostał Aphrę w swoje ręce, nie tylko rzucił ją w beznadziejną, zdawałaby się, kabałę, to uczynił ją też (kabałę, nie Aphrę), bardzo pomysłową. Oto bowiem nasza bohaterka stała się częścią penitencjarnego legionu straceńców, który Imperium rzuca (dosłownie!) do walki z rebeliancką (i nie tylko) hołotą. Wybuchowy chip w jej czaszce, szukający sprawiedliwości duch mocy, mściwe psychodroidy oraz imperialni śledczy będący coraz bliżej poznania najmroczniejszego sekretu Aphry, dodatkowo komplikują sytuację.

Ale Aphra ma plan, przeczącego wszelkiemu prawdopodobieństwu droida oraz umiejętność zjednywania sobie ludzi (a także innych gatunków). Także jej sytuacja nie wygląda aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Aż do czasu, kiedy zaczyna wyglądać nawet gorzej.

Jak można się domyśleć z tego krótkiego opisu, dzieje się w komiksie Doctor Aphra 020 naprawdę sporo i boję się tylko, czy Si Spurrier nie wziął sobie na swoje barki zbyt wielu pokręconych wątków, by stworzyć z nich jedną, nie nazbyt zagmatwaną całość.

Szczęście początkującego

Oczywiście możemy mieć nadzieję, że nowemu, solowemu scenarzyście sprzyjać będzie szczęście początkującego i dostarczy nam on kolejną solidną historię, tym niemniej na ten moment nie jestem o tym przekonany.

Na pozór bowiem wszystko tutaj wygląda tak samo, jak za czasów Kierrona Gillena – szaleńcze tempo, spore przymrużenie oka, pokręcony humor – ale w każdym z tych aspektów Si Spurrier wypada słabiej. Widać to szczególnie w kwestii dialogów i humoru. Nowy twórca bardzo się stara naśladować swego poprzednika, ale najwyraźniej nie przychodzi mu to z taką łatwością. Całość jest przez to bardziej toporna i wymuszona, co z kolei przekłada się na mniejszą frajdę dla czytelnika.

Tym niemniej nie należy oceniać książki po okładce, a Aphry Si Spurriera po pierwszym numerze. Poczekamy zatem i zobaczymy, czym uraczy nas ona (i on) następnym razem.

POPRZEDNIE NUMERY I WARIANTY OKŁADKI

A oto recenzje poprzedniej historii:

Oraz wariant okładki komiksu Doctor Aphra 020: