Tytuł: Star Wars 039
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Salvador Larroca
Historia: The Ashes of Jedha, part II
Poprzedni numer i początek historii Prochy Jedhy zapowiadał naprawdę wyśmienity story arc, ale czy Star Wars 039 trzyma poziom, a fabuła dotrzymuje kroku świetnym zapowiedziom? I tak, i nie. Ale po kolei…
Nie rzucim ziemi skąd nasz lud
Najnowszy zeszyt serii Star Wars, to pierwszy wgląd w psychikę i motywacje Partyzantów po śmierci Sawa. To wciąż zbieranina ekstremistów, którzy nie cofną się przed niczym, by zaszkodzić Imperium. Ale można odnieść wrażenie, że o dziwo, pierwszy raz od dawna, walczą też o coś więcej. Choć większość z nich nie pochodzi z Jedhy, uczynili oni z niej swój adoptowany dom i symbol, o który gotowi są walczyć z jeszcze większą zażartością.
Być może właśnie dlatego Rebelia na powrót gotowa wspierać jest Partyzantów, pomimo ich bezkompromisowych metod. Albo to, albo i oni dostrzegli o jak wielką stawkę toczy się gra i wyzbywają się przynajmniej części sentymentów. Nawet Luke, na tym etapie wciąż jeszcze bardzo świętoszkowaty, dostrzegł w ideologii ludzi Benthica (następca Sawa) coś godnego uwagi i rozważenia.
„… this is princess Leia of Alderaan. This is Luke Skywalker. He destroyed the Death Star. This is Han Solo. He… helped? I think.” – była rebeliantka, a obecnie partyzantka Ubin
Także interakcje pomiędzy Rebeliantami, a Partyzantami wciąż pozostają jednym z najsilniejszych punktów obecnej historii. Tym bardziej, że co jakiś czas udaje się wpleść w nie odrobinę humoru przełamującego ogólnie ponurą i przygnębiającą atmosferę.
Komandor Kanchar
A oto drugi z wielkich (dosłownie) plusów i prawdziwa gwiazda Prochów Jedhy. Najnowsza broń w imperialnym arsenale po raz kolejny dowodzi, że nie jest typowym imperialnym oficerem, który zachłysnął się własną pozycją i potęgą, która za nią stoi. Pod pewnymi względami jest nawet lepszy od samego Tarkina, nie pozwala sobie bowiem na lekceważenie przeciwnika, a do tego świetnie zdaje sobie sprawę, że otacza go banda nieudaczników i niekompetentnych idiotów, którzy o wojaczce wiedzą tyle, co nic.
„Of course I admire him! He was good at his job. Competence is a rare enough quality in this universe to let mere ethical weakness blind me to its merits” – Commander Kanchar o Sawie Gerrerze
Pod tym względem Kanchar świetnie dogadałby się zapewne z Thrawnem, aczkolwiek nawet Chiss tak dosadnie nie wypowiadał się o swoich podwładnych. Ciekawe jak zatem odnosi się do swoich przełożonych. Mam nadzieję, że będzie jeszcze nam dane się przekonać.
„I’m trying to bront order to the galaxy with an army of white-clad clowns and clerks in caps. Where can I find my Saw Gerrera, your Majesty?” – Kanchar retorycznie do królowej Trios
Aczkolwiek na razie nie przywiązuję się do tej koncepcji, bowiem Kanchar może niebawem stanąć naprzeciw pewnej całkiem już znanej bandy rebelianckich szumowin, które mają denerwujący zwyczaj raczenia sobie nawet z największymi przeciwnościami i najtrudniejszymi oponentami. Tym niemniej spotkanie to może być arcyciekawe.
I tak i nie
Dlaczego zatem napisałem, że odpowiedź na pytanie, czy fabuła dotrzymuje kroku świetnym zapowiedziom, to „i tak i nie”? Ano dlatego, że fabuły jako takiej nie ma zbyt wiele.
Są za to świetne, nowe postacie, jest rozwój tych już znanych, od groma jest też klimatu i ciężkiej, niemal grobowej atmosfery umierającej planety. A wszystko to sprawia, że Star Wars 039 to komiks naprawdę godny polecenia.
Na zakończenie zachęcamy do recenzji poprzedniego zeszytu, czyli pierwszej części Prochów Jedhy:
A oto galeria okładkowych wariantów: