W tym cyklu przybliżamy Wam najciekawsze gry (nie tylko video) rozgrywające się w uniwersum Star Wars. Teksty te przeznaczone są raczej dla osób, które z danymi grami miały kontakt niewielki, lub żaden, ale do lektury zapraszamy oczywiście każdego. Tym razem pierwsza (i jak na razie jedyna) gra mobilna w nowym kanonie…
Star Wars: Uprising to przykład gry na telefony komórkowe, których fani Gwiezdnych Wojen mają obecnie do wyboru przynajmniej kilka, jednak produkcja firmy Kabam jest jedyną z nich, która jest kanoniczna i przyznam szczerze, że to właśnie ten fakt sprawił, że się nią zainteresowałem, choć do tej pory mój telefon był zawsze wolny od gier. Nie jestem wobec tego wielkim specjalistą w tej dziedzinie, ale i mimo wszystko postaram się Wam jak najlepiej przedstawić blaski i cienie tej produkcji.
Pierwszą rzeczą, jaką uderzyła mnie w związku z tą grą, to problemy, jakie miałem z jej zainstalowaniem. Udało mi się to dopiero po kilku próbach. Na późniejszym etapie mojej przygody z grą także miewałem z nią problemy natury technicznej. Było to jednak na samym początku jej funkcjonowania. Czy jest tak dalej? Nie wiem.
Kiedy już przebrnie się przez proces instalacji, tworzymy swoją postać. Do wyboru mamy bodaj cztery rasy i dwie płcie. Niestety cokolwiek wybierzemy, będzie mieć odbicie tylko i wyłącznie w wyglądzie postacie, a nie w jej statystykach i umiejętnościach. Te modyfikować możemy dopiero poprzez gromadzenie i rozwijanie swego wyposażenia i uzbrojenia. A robimy to oczywiście po to, by z większą skutecznością przebijać się przez hordy imperialnych sługusów i innych stających nam na drodze szumowin.
Początkowo widok szturmowców padających pod Twoim blasterem czy mieczem daje wielką satysfakcję, jednak kolejne misje szybko stają się nużące. Problem w tym, że zarówno stawiane przed nami zadania, jak i sama walka (coś w stylu gier hack’n’slash) są bardzo powtarzalne, co gorsza, gdy postać wchodzi na jako taki poziom, część misji przejść można niemal na „autopilocie”. Sytuacje ratują nieco umiejętności, które rozbijamy samemu, a które pozwalają na wyspecjalizowanie swego bohatera w preferowanym sposobie walki. Duży nacisk położony jest też na działanie kooperacyjne z innymi graczami z całego świata w trybie online. To także poprawia grywalność oraz ogólny odbiór gry, no chyba, że ktoś ze skleconej naprędce drużyny ma niestabilne połączenie i znika z pola walki w najmniej odpowiednim momencie.
Na plus należy poczytać produkcji Kabam także grafikę, choć może to przemawia przez mnie wiek, który pamięta jeszcze gry w zgoła innym standardzie graficznym. Przed laty, na potężnych maszynach emocjonowaliśmy się potyczkami bezkształtnych pixelków, a dziś na telefonie dostajemy grafikę, o której dawniej nam się nawet nie śniło, ale cóż, znak czasu.
Zmierzając ku końcowi muszę niestety przyznać, że Star Wars: Uprising nie była tym, na co liczyłem. Po pierwsze zapowiadana kanoniczność ograniczyła się do kilku, mało znaczących nawiązań wydarzeń z Powrotu Jedi (akcja toczy się niedługo po wydarzeniach przedstawionych w tymże filmie), a sama rozgrywka z przyjemnej i emocjonującej rozrywki, szybko stała się żmudnym obowiązkiem. Tak, tak, obowiązkiem, bo pomimo swoich braków, gra bardzo mnie wciągnęła, do tego stopnia, że nie wyobrażałem sobie dnia, by nie spędzić na niej przynajmniej paru godzin dziennie. Niestety było to za mało, by choćby zbliżyć się do najlepszych. Zresztą przekonałem się, że jest to chyba niemożliwe dla kogokolwiek posiadającego jakiekolwiek życie osobiste i/lub zawodowe i nie zamierza inwestować w grę realnych pieniędzy.
Jednak jeśli ktoś nie ma ambicji bycia wśród elity, to Star Wars: Uprising może i powinien jak najbardziej wypróbować (oczywiście pod warunkiem posiadania smartfona z iOSem lub Androidem), bo na krótką metę jest to sympatyczna i, co ważniejsze, darmowa (darmowe pobieranie, a mikropłatności dobrowolne).
A oto poprzednio „przeglądane” gry: