Komiks: Doctor Ahpra 007
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Andrea Broccardo
Historia: The Screaming Citadel, part III

Leniwe niedzielne popołudnie jest porą akurat idealną na recenzję kolejnej odsłony crossovera The Screaming Citadel, czyli komiksu Doctor Aphra 007. A dlaczego jest to czas na to idealny? Bo z historii wychodzi właśnie taka „niedzielna” lektura – niezbyt ambitna i absorbująca, ale też momentami rozrywkowa.

I na tym w sumie mógłbym zakończyć, bo kolejna część naprawdę niewiele tutaj wniosła i z pewnością w annałach Gwiezdnych Wojen się nie zapisze. No ale przecież jako zawołany grafoman nie mogę poprzestać na jednym akapicie i postaram się z zeszytu Doctor Aphra 007 wykrzesać coś więcej.

Luke i Chelli

Wraz z trzecią częścią crossovera widzimy dalszy rozwój relacji dwójki głównych bohaterów. Niestety przebiega on w tempie ekspresowym, a tym samym, całość jest niezbyt wiarygodna.

„How could you be so dumb? Again.” – Leia do Luke’a

Młody Luke ugruntowuje też swój wizerunek naiwnego wieśniaka, który w każdym stara się widzieć dobro. Dlatego też nie może zrozumieć, jak Aphra mogła pracować dla Imperium. Przy tej okazji wywiązuje się między tą dwójką światopoglądowy spór, podczas którego, o dziwo okazuje się, że argumenty Chelli są momentami równie naiwne, co i Luke’a.

Jednak najbardziej naiwna i na wyrost wydaje się jego deklaracja przyjaźni.

„I stand by my friends, Leia. Aphra’s my friend.” – Luke

Najwyraźniej przyjacielem Luke’a staje się każdy, na kogo życie dybie ta sama osoba.

Leia i psychodroidy

Znacznie ciekawiej wpadła dość niespodziewana interakcja między Wojowniczą Księżniczką X…Leią, a Triple Zero oraz BeeTee. Okazuje się, że trzeba było interwencji dwóch, morderczych droidów, by uświadomić jej pewne niewygodne fakty.

„You’re a monster! – Leia

„Princess Leia! BeeTee and I have proven ourselves 100 percent efficient assets to fulfill your ends! From all the interactions I’ve observed with your „friends”, it seems that you’d be happier if they were a lot more like us. Am I mistaken?” – Triple Zero

Przyznam szczerze, że mi nigdy nie przyszło do głowy, by na zachowanie Lei i jej relację z „przyjaciółmi” patrzeć w ten właśnie sposób, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się, że coś zdecydowanie jest na rzeczy. Ciekawe tylko, czy uświadomienie tego księżniczce będzie miało jakiś trwały skutek.

Wielcy nieobecni (duchem)

Niestety wraz z trzecią częścią kontynuowany jest trend do prowadzenia niektórych wątków skokowo oraz pomijania postaci, po których spodziewać mogliśmy się ról przynajmniej drugoplanowych. Cierpi na tym głównie Krrsantan, którego wątek znów „przeskoczył”. Najpierw przeskoczył z „poczekalni” do więzienia, a teraz z więzienia do stanu, w którym do nieprzytomności został zatłuczony przez Bombinaxa. Ten ostatni traktowany jest nie lepiej, bo poza tym, że jest on naprawdę wytrzymały i potężny, wciąż nie wiemy o nim nic.

No ale wyżej wymieniona dwójka i tak została potraktowana lepiej, bo poza tym, że w przyszłym numerze dostać mogą nieco więcej „czasu antenowego” i stoczyć spektakularną walkę, to i tak dostali po więcej, niż jednym panelu. Czego o Vespinax (ależ te imiona są głupie!), czy o zombi-gunganinie i reszcie jakże rozkosznie zapowiadającej się menażerii królowej powiedzieć już nie można.

Przez twe oczy niebieskie…

Niebieskie, bo mowa o oczach Luke’a, które psuły całą warstwę wizualną komiksu. Andrea Broccardo ewidentnie z oczami ma problem, ale te Luke’a były zdecydowanie najgorsze! Poza tym trudno byłoby się do rysunków przyczepić, ale niestety nie da się tych oczu nie zauważyć, a raz zauważone, pozostają człowiekowi w głowie.

I to wszystko sprawia, że tak jak pisałem na początku, The Screaming Citadel wyrasta na lekturę „wakacyjną”, o której raczej szybko zapomnimy.

A oto nasze recenzje poprzednich części crossovera:

Oraz galeria pozostałych wariantów okładki komiksu Doctor Aphra 007: