Odcinek 12: Bastion
Czy Zgraja mogła podtrzymać dobrą passę i zaserwować nam coś, czego w drugim sezonie jeszcze chyba nie wiedzieliśmy, a mianowicie dwa dobre odcinki pod rząd? Okazuje się, że tak!
Sprawdzona recepta
Przepis na to okazał się nader prosty, nawet pomimo tego, że rozpoczęty tydzień wcześniej, wątek fabularny nie został pociągnięty. No ale zamiast Zgrai, dostaliśmy solowy odcinek Crosshaira i to w zupełności wystarczyło. I to pomimo tego, że w gruncie rzeczy można się domyślać, dokąd zmierza jego historia. Fascynujące jest jednak obserwowanie, jak zmienia się były snajper Parszywej zgrai, a jeszcze bardziej to, jak zmienia się nasze podejście do niego.
Myślę bowiem, że nawet najbardziej zatwardziali zwolennicy Imperium mogli mieć niemałe problemy, by wykrzesać w sobie pozytywne odczucia wobec tej postaci. Teraz myślę, że niemal każdy czuć może wobec niego, jeśli nie sympatię, to na pewno współczucie.
Ja, klon
Dzieje się tak dlatego, że Crosshair, mimo swojego pozornego braku emocji, stał się jedną z bardziej ludzkich postaci, z jakimi mieliśmy w ostatnim czasie do czynienia. W krótkim czasie stracił on niemal wszystko – swych „braci”, respekt i szacunek, którym się cieszył, aż w końcu także cel, do którego został stworzony (dosłownie). Niemal z dnia na dzień stał się zbędny i zaczął być traktowany, jak zużyty sprzęt. Nic więc dziwnego, że w końcu się załamał, w końcu wielu z nas podobne okoliczności by przytłoczyły i złamały.
To oczywiście jeszcze nie koniec drogi Crosshaira i myślę, że przyniesie ona nam jeszcze przynajmniej kilka emocjonalnych momentów, co ugruntuje tę postać, jako zdecydowanie najlepszą w całym serialu.
Klony z demobilu
Ale Crosshair, to nie jedyny klon, którego los jest nie do pozazdroszczenia. Jakoś tego odcinka i emocjonalny jego wydźwięk potęguje tylko fakt, że przyszłość każdego właściwie klona jest nie do pozazdroszczenia. Oczywiście bezwzględność i bezduszność Imperium w dążeniu do realizacji swoich celów nie jest niczym nowym, ale być może po raz pierwszy jesteśmy świadkami tego, jak powoli cała „rasa” pozbawiana jest swej tożsamości, a w praktyce unicestwiana. Wszystko to, by położyć podwaliny pod nową doktrynę wojenną. To naprawdę mocna (w znaczeniu zdecydowanie pejoratywnym) rzecz, jeśli się nad tym nieco dłużej zastanowić.
Poprzednie recenzje
Oto recenzje poprzednich odcinków: