Odcinek 3: Samotny klon

Nie jest wielką tajemnicą, że Parszywa zgraja powstała głównie dla fanów Wojen klonów. I po najnowszym odcinku będą oni wniebowzięci. Mi w zupełności wystarczył natomiast fakt, że w odcinku nie pojawiła się Omega i jej anturaż.

Wojny klonów

Odwołania do Wojen klonów nie są tutaj przypadkowe, bo w odcinku Samotny klon przeżywamy je na nowo. Pretekst fabularny nie jest może odkrywczy, ot odległa proseparatystyczna planeta nie godzi się na przyjęcie zwierzchności Imperium, co prowadzi do nieuchronnej konfrontacji klonów z batalionem droidów.

W Wojnach klonów podobny schemat przerabiany był zapewne wielokrotnie, wtedy jednak najpewniej wszystko było czarno-białe i nie musieliśmy głowić się, komu należy kibicować. Parszywa zgraja S02E03 w tym aspekcie nam nie ułatwia, bowiem nawet szeregowi mieszkańcy planety, będący w takich sytuacjach papierkiem lakmusowym, na Desix zdają się nie opowiadać po żadnej ze stron. Czyżby byli przekonani, słusznie zresztą, że niezależnie pod czyją władzą, ich los raczej nie ulegnie poprawie.

Dooku was right?

Po raz kolejny mamy też próbę rozliczenia się z wojną i przekonaniami, które przyświecały separatystom. O ile w premierowych odcinkach 2. sezonu, ideały Dooku zostały boleśnie obnażone i sięgnęły bruku, a on sam przedstawiony został watażka wykorzystujące podległe mu systemy dla własnych korzyści, o tyle tym razem ocena jego działań nie jest już tak jednoznaczna. A przynajmniej jednoznaczności pozbawione są jego motywacje (oczywiście abstrahując działanie ze smyczy Sidiousa).

Gubernatorka Desix na własne oczy dostrzega to, co wieszczył Dooku, że skorumpowaną i nieudolną Republikę, zastąpi twór jeszcze gorszy i naznaczony jeszcze głębszymi skazami. I naprawdę trudno z byłym Mistrzem Jedi się nie zgodzić…

CC-2224

No a w samym środku tej przygnębiającej (co świetnie akcentowała jeszcze muzyka) scenerii i dużo ciekawszej niż ostatnio akcji, dostajemy nie tylko świetnego Crosshaira (któremu naprawdę można współczuć), ale też dawno niewidzianego CC-2224, czyli po prostu Codiego.

Wbrew temu, co można by przypuszczać, jego działania po ogłoszeniu Rozkazu 66 nie zdają się ciążyć mu zbytnio na sumieniu, ale też czip przestaje tłumić zdrowy rozsądek i przyzwoitość, co sprawia, że przyszłość popularnego i lubianego klona może być bardzo interesująca, szczególnie jeśli w niedalekiej przyszłości czeka go konfrontacja z Rexem.

Podsumowując, Samotny klon to jak dla mnie najlepszy ze wszystkich dotychczasowych odcinków Parszywej zgrai i bardzo bym chciał (choć sam w to wątpię), by twórcy bardziej skupili się na postaci Crosshaira, niż jego dawnych, bez porównania mniej interesujących, towarzyszach broni.

Poprzednie recenzje