Część V
Czekałem, czekałem (zresztą chyba nie tylko ja) i się doczekałem. W końcu zobaczyliśmy w serialu to, czego się spodziewaliśmy i na co liczyliśmy. I choć nie mogę powiedzieć, by pierwsze odcinki mi się nie podobały, to jednak dopiero Część V była bliska, by spełnić moje oczekiwania.
Powrót do przeszłości
Kluczem do sukcesu okazała się wpleciona na całej długości odcinka retrospekcja. Tylko tyle i aż tyle. Oczywiście nie bez znaczenia był tutaj fakt, że zobaczyliśmy w niej przynajmniej jednego ulubieńca fanów. Jednak najważniejszy był chyba fakt, że owa retrospekcja rezonowała z bieżącymi wydarzeniami, tłumaczyła niejako zachowania bohaterów i pokazała, że bynajmniej nie zapomnieli oni udzielanych sobie wzajemnie lekcji.
Żałuję, że twórcy nie sięgnęli wcześniej po podobny zabieg, który w mojej opinii bardzo pozytywnie wpłynąłby na odbiór pierwszych odcinków. Jednocześnie mam nadzieję, że w ostatnim znów zobaczymy sceny ze wspólnej przeszłości bohaterów i ponownie wywołają one gęsią skórkę u niejednego fana.
Wielka Siostra
Z bardzo dobrej strony zaprezentowała się też tym razem Trzecia Siostra vel Reva. Pokazała, że nie jest tylko pretekstem, to rozwijania fabuły, ale ma też do opowiedzenia własną historię, a jej motywacje mogą nie być takie, jak na początku mogło się wydawać. Dlatego też nie obraziłbym się mogąc poznać nieco więcej informacji na temat jej przeszłości, ale i przyszłości, o ile takową jeszcze posiada.
Jedno, czego mi zabrakło, to nieco efektowniejsze sceny walk z jej udziałem. Te które dostaliśmy, nie były może złe, ale mam wrażenie, że znów do głosu doszedł tutaj niezbyt wysoki budżet, albo też reżyserska wizja skrojona ewidentnie pod mały, a nie wielki ekran. Mam nadzieję, że i to niedociągnięcie poprawi finałowy odcinek, po którym dzięki Części V, obiecuję sobie coraz więcej.
Nowy odcinek, stare błędy
Tradycją Obi-Wana Kenobiego stały się już niestety mocno wątpliwe (żeby nie powiedzieć, że momentami wręcz absurdalne) rozwiązania fabularne. Niestety tak było i tym razem, choć może nie było to aż tak rażące, jak w poprzednich Częściach. Dlatego też, choć lubię klasycznych bohaterów pierwszych dwóch trylogii, to marzy mi się przeniesienie większości opowiadanych historii w czasy, które niczego na twórcach wymuszać nie będą i które dadzą im niemal pełną swobodę kreatywną.
A jeśli już dostawać będziemy kolejne opowieści o bohaterach tak kultowych, jak Obi-Wan, to niechże chociaż budżet produkcji współgra z oczekiwaniami fanów, bo dość męczącym staje się fakt, że wszystkie kluczowe sceny rozgrywają się w ciemnych i z reguły ciasnych miejscach, które nie pozwalają w pełni cieszyć się akcją.
Tym niemniej na finał pierwszego sezonu (ciekawe czy będą i kolejne) Obi-Wana Kenobiego czekam z niecierpliwością, bo choć nie wydaje mi się, by wniósł on do kanonu coś nowego, to mam chociaż nadzieję, że będzie emocjonująco epicki.
Poprzednie recenzje
Oto nasza opinia na temat poprzednich odcinków: