Sporo osób uważa, że odcinek The Heiress był najlepszym nie tylko w 2. sezonie, ale całym serialu. Czy nasi redaktorzy myślą podobnie? Przekonajcie się sami. Oto w pełni spoilerowe reakcje naszej redakcji.

Paweł Drożdż

Sezon 2 Człowieka w Hełmie trzyma klimat! Bardzo podoba mi się fakt, że oglądamy naszą ukochaną odległą galaktykę od strony zupełnie zwyczajnej – Mando zawija do zwykłego portu, na zwykłej planecie (kolejna planeta z symbiozą Mon Calamari i Quarrenów, port rybacki – klimat!). Mimo swojej profesji, główny bohater boryka się z problemami jak my wszyscy, czyli na przykład jak naprawić pojazd, żeby mechanik nie zdarł z nas całej wypłaty. Kolejne easter eggi (czyt. fan service) jak Mandalorianie otwierający drzwi czymś co przypomina manipulator R2-D2, klasyczni szturmowcy (cieszę się, że nie wymyślali kolejnej edycji pancerzy). No i oczywiście dwa wielkie nazwiska padające w tym odcinku – Bo Katan i Ahsoka! Oczy mi się otworzyły szeroko! YES! I jak z niemałym przerażeniem oglądałem Dzieciaka jak wsuwa jajka Pani Żaby, tak teraz trochę się zrehabilitował.

Ogólnie – mówcie co chcecie, ja jestem mega nakręcony, będę ten serial jeszcze oglądał po kilka razy. Czekam na następne porcje z wypiekami na twarzy

Mateusz Wasilewski

Whoa! Co za odcinek! Jedenasty rozdział przygód Mandalorianina napędza główny wątek fabularny w sposób spektakularny. Mandalorianin wraz ze swoją pasażerką przybywają do portu na planecie Trask, gdzie miejscowymi są Mon Calamari i Quarrenowie. Zwyczajny port, zajęty swoimi codziennymi sprawami, wygląda po prostu obłędnie. Moim zdaniem bardzo fajnie pokazuje trudy codziennego życia w odległej galaktyce i świetnie buduje klimat. Mando z młodym towarzyszem ruszają na barce w celu odnalezienia miejscowych Mandalorian, ale jak zwykle zakapiory muszą połakomić się na jego zbroję z beskaru. Z opresji Dina ratuje dobrze nam znana Mandalorianka z Wojen Klonów oraz serialu Rebelianci, Bo-Katan. Super, że Disney wykorzystuje już znane nam postaci i stara się, aby to uniwersum było spójne, a nie tak zakręcone jak za czasów Lucasa! Przy okazji dowiadujemy się, która grupa Mando uratowała Dina w młodości i dlaczego tak restrykcyjnie podchodzi do trzymania kubła na głowie. Myślę, że może w Dinie narodzić się konflikt. Czy podążać drogą, którą podążał, czy może przyłączyć się do Mandalorian pod dowództwem Bo-Katan. Na pewno będzie ciekawie!

W odcinku oczywiście pojawia się znany motyw, czyli… ty pomożesz nam, my pomożemy tobie. Nasz bohater z grupą Mando napada na wypełniony po brzegi szturmowcami statek, aby go porwać. Wizualnie wygląda to obłędnie! Naprawdę, nie mogę się nacieszyć, jak ten serial pięknie wygląda! To trzeba zobaczyć, szczególnie, że jedenasty rozdział popycha fabułę do przodu. Dowiadujemy się nowych rzeczy o naszym głównym bohaterze, poznajemy kolejne wątki głównej fabuły i nie mamy czasu się nudzić! Jedynym minusem trzeciego odcinka drugiego sezonu jest czas, bo cała historia zamyka się w 35 minutach, czyli zdecydowanie za krótko. Do następnego!

Łukasz Matelski

Co za emocje! Bryce Dallas Howard wspięła się na wyżyny i stworzyła odcinek idealny. Niezmiernie cieszę się, że Lucasfilm tak chętnie zaczął sięgać w serialu do innych kanonicznych źródeł i czerpie z nich garściami, przez co The Mandalorian spaja ze sobą wiele innych produkcji z uniwersum. Przenoszenie postaci z animacji nie było nigdy na porządku dziennym, po raz pierwszy zdarzyło się to w Łotrze 1, kiedy na ekranie zobaczyliśmy Sawa Gerrerę znanego wcześniej z animowanych Wojen klonów. Jednak Saw mógłby zostać zastąpiony zupełnie kim innym, a historia wcale by na tym nie ucierpiała. W przypadku Bo-Katan mamy do czynienia z przemyślanym wdrożeniem postaci nie w formie zwykłego easter egga, a jako faktycznego nowego-starego bohatera, którego wątek może dalej naturalnie rozwijać się w serialu, szczególnie że wiemy już, że chce odzyskać swoją własność. A to nie koniec powracających postaci, bo końcówka odcinka potwierdziła ostatecznie pojawienie się Ahsoki Tano, co fabularnie jest również zrozumiałe i nie jest zwykłym mrugnięciem oka. Dla fanów Wojen klonów i Rebeliantów ten odcinek był wyjątkowy. Choć początkowo mogliśmy mieć wrażenie, że Din Djarin jest doświadczonym w boju łowcą nagród, to jednak przy jego mandaloriańskich towarzyszach wypada dość blado i widać jego braki w doświadczeniu na polu bitwy. Na uznanie po raz kolejny zasługuje muzyka, szczególnie ta słyszana za każdym razem, kiedy zjawiają się Bo-Katan i spółka, żeby narobić trochę bałaganu. Generalnie była to uczta dla oka i ucha, a poprzeczka została zawieszona niezwykle wysoko.

Adrian Graboś

Kolejne przygody Mando dalej biją po oczach klimatem starych filmów i obrzeży galaktyki, jak mało co. Podoba mi się rozwój fabuły, fantastycznie odtworzona zbroja „dziedziczki” czy format krótkich przygód. Brakowało tylko przedstawienia się przez Bo-Katan. Ostatecznie nie każdy wie, kim jest, a taka scena idealnie zgrywałaby się z prowadzeniem fabuły. Dla osób nie wtajemniczonych w animowane serie pojawienie się bohaterki nie robi aż tak piorunującego wrażenia.

Mikołaj Klepacki

Odcinek 3, czyli jak na razie najlepszy epizod tego sezonu. Mando trafia w końcu na swoich pobratymców, jednakże ich zachowanie i zwyczaje okazują się być inne niż mu wpojono, a jego naród stał się bardziej pogmatwany niżby przypuszczał. Ten odcinek jest wyjątkowy także z innego powodu, mianowicie powrotu Bo-Katan. Nie powiem opadła mi lekko szczęka, a na wieść gdzie, a raczej do kogo udać ma się nasz bohater spadłem z krzesła. Ogółem pełno akcji, dobrego humoru i rozrywki jak dla mnie 8/10.

Michał Michałowski

Nasz protagonista ledwo wykaraskał się z jednych problemów, a już wpada w kolejne. Nowy odcinek Mandalorianina podnosi poprzeczkę wobec poprzednich, co wcale nie jest łatwe. Pozornie prosta wyprawa na niespokojne morze na pokładzie kutra rybackiego przeradza się w brutalną walkę o życie z wrogimi obcymi, ryzykiem utonięcia i potworem czającym się w głębi. Na dodatek ten ostatni próbuje przełknąć kołyskę z naszym małym zielonym przyjacielem w środku. Nie obyłoby się bez pomocy innych Mandalorian, w tym świetnie przeniesionej z animacji do aktorskiej produkcji Bo-Katan, zagranej przez niepowtarzalną Katee Sackhoff. Na nieszczęście dla poglądów Djarina, jego ziomkowie nie mają problemu ze ściągnięciem hełmów i w rozsądny sposób wyjaśniają, że nie jest to wcale zwyczaj ludu ich planety, a jedynie radykalnie tradycjonalistycznej sekty. Sekwencja ze skokiem na imperialny frachtowiec Gozanti była niesamowita, od warstwy wizualnej, jak wykonanie statku i jego wnętrz, po pracę kamery oraz dialogi między bohaterami. Bryce Dallas Howard pokazała, że ma talent do reżyserowania i czuje się jak ryba w wodzie w uniwersum Gwiezdnych wojen. Na wysoką ocenę odcinka, podobnie jak w poprzednich, przemawiają także sensownie dawkowane zabawne sceny z udziałem młodego, ale tutaj mam nadzieję, że autorzy serialu pokażą coś więcej niż zabawę z jedzeniem. Bo ta wreszcie się przejada.

Wojtek Wiśniewski vel red.nacz.

Na wstępie, jak zwykle, odeślę do mojej recenzji, ale tylko po to, by czym prędzej przejść do tego, na co doczekać się nie mogłem, czyli na napisanie kilku słów nie bacząc na spoilery.

Nie będą oryginalny mówiąc, że powrót Bo-Katan Kryze bardzo mnie cieszy, tym bardziej, że wróciła ewidentnie w formie. Jakbym miał do czegoś się przyczepić, to do fryzury Mandalorianki, która w wersji aktorskiej wygląda… dziwnie i zupełnie nie pasuje mi do Katee Sackhoff.

Po drugie bardzo się cieszę, że nie potwierdziły się krążące plotki i Mercedes Varnado vel Sasha Banks nie gra Sabine. O ile wciąż bardzo liczę na pojawienie się panny Wren, o tyle słynna wrestlerka ma, moim zdaniem, zbyt toporny tym urody do tej postaci.

Po trzecie ogromnie się cieszę, że wyjaśniona została kwestia nieściągania hełmu, bo była to rzecz, która była dla mnie jedynym mankamentem Mandalorianina.

A tak poza tym, to WOW!

Reakcje i recenzje

Zachęcamy też do recenzje wszystkich odcinków i naszych reakcji na nie: