Dziś czas na przedstawienie zalet i wad ostatniego filmu z Sagi Skywalkerów, czyli Skywalker. Odrodzenie.
Zalety
#1 Exegol
Ukryta planeta Sithów, która nie widnieje na żadnej mapie. To właśnie tam rozgrywa się ostateczna bitwa. Trzeba przyznać, że to jedna z najciekawszych i najlepiej przedstawionych planet nie tylko w trylogii sequeli, ale w całym uniwersum. To planeta ekstremalnie mroczna i tajemnicza, która jest przesiąknięta ciemną stroną, a postać Palpatine’a pasuje tam idealnie! Fajne jest to, że po tym jak widzieliśmy w poprzednich filmach kilka świątyń Jedi, w końcu dostaliśmy świątynię, ba, całą planetę związaną z Sithami.
#2 Kylo Ren/Ben Solo
Historia Kylo Rena od początku była bardzo ciekawa, tym samym bardzo byłem ciekawy jak ona się zakończy. Sam Kylo to moim zdaniem najlepsza postać całej trylogii sequeli, to postać potężna, na której ciąży dziedzictwo rodziny Skywalkerów, postać wewnętrznie skonfliktowana, która nigdy w pełni nie oddała się ciemnej stronie.
Jego nawrócenie na jasną stronę było fantastyczne i chwyciło za serce. Szkoda tylko, że historia Bena Solo zakończyła się w ten sposób. Osobiście wolałbym, żeby zarówno Rey, jak i Ben przeżyli.
#3 Lando Calrissian
Lando Calrissiana polubił chyba każdy, kto oglądał oryginalną trylogię. Ja, kiedy dowiedziałem się, że postać ta powróci w Skywalker. Odrodzenie byłem strasznie podekscytowany i zastanawiałem się jaka rola mu przypadnie. Nie zawiodłem się.
Lando odegrał znaczną rolę w kontekście ostatecznej wygranej Ruchu Oporu, a jego postać została przedstawiona – całkiem słusznie – jak bohater wojenny, ktoś kto daje otuchę w trudnych czasach. Fajnie, że to akurat Lando udało się wezwać na pomoc sojuszników, bo to pokazuje, że każdy ze ,,starej gwardii” miał znaczący wkład w zwycięstwo Ruchu Oporu.
#4 Ostateczny pojedynek
Ale nie chodzi mi tutaj o pojedynek z Exegolu – bo ten był średni – tylko o ostateczny pojedynek Kylo Rena z Rey Skywalker w ruinach II Gwiazdy Śmierci. Widoczne były podczas pojedynku targające Kylo Renem emocje, ten jego wewnętrzny konflikt, któy był preludium do jego całkowitego odkupienia zaraz po pojedynku. Duża w tym zasługa Lei, któa jako matka przemówiła ostatkiem sił do swojego syna, pchając go tym samym ku światłu. Choreografia była świetna. Po ich ruchach widać było, że oboje są diadą w mocy. Oko cieszyło również otoczenie. Ruiny stacji bojowej zrobiły naprawdę spore wrażenie.
#5 Strona wizualna
Prawdziwy majstersztyk! Efekty komputerowe stoją na najwyższym poziomie nie tylko w Skywalker. Odrodzenie, ale w całej trylogii sequeli i myślę, że pod kątem wizualnym te 3 filmy zestarzeją się owiele lepiej, niż prequele. Każdy szczegół w 9. części został dopracowany do perfekcji, a film naprawdę cieszy oko. Momentami trudno się domyślić kiedy twórcy zastosowali efekty komputerowe, a kiedy rekwizyty.
Wady
#1 Zawrotne tempo
Film jechał na piątym biegu już od pierwszej sceny, kiedy to widzieliśmy Kylo Rena na planecie Mustafar. I tak było aż do końca. To słabe, bo kluczowe sceny nie mogły wybrzmieć. Nie można było przez to odczuć emocji, które danej scenie powinny towarzyszyć, bo od razu był przeskok do następnej. Skutkiem takiego tempa jest to, że żeby cokolwiek z tego filmu większego wyciągnąć i mieć jakieś głębsze przemyślenia trzeba było pójść do kina kilka razy.
To właśnie za duża ilość wątków narzuciła filmowi takie tempo. Tym, które film domknął, nie dano dużo czasu i zostały kiepsko rozwiązane, jak np. kwestia Rycerzy Ren.
Film jest fatalnie zmontowany, sceny następujące po sobie nie zawsze się łączą. Widać, że film był robiony na szybko.
#2 Inność
Film drastycznie różni się od pozostałych epizodów sagi. Momentami wręcz odrzuca, albo przeinacza to, co wprowadziły poprzednie filmy.
Rian Johnson przez Ostatniego Jedi przekazał nam na przykładzie Rey, że nie trzeba mieć jakiegoś szlachetnego pochodzenia, nie trzeba być kimś, żeby zostać Jedi. Po obejrzeniu Skywalker. Odrodzenie można odnieść wrażenie, że jednak trzeba. Epizod IX totalnie zmienił pochodzenie Rey. Nie była już nikim, bo okazało się, że pochodzi z rodu Palpatine’ów.
Kolejnym przykładem jest namierzanie w nadprzestrzeni. Jeszcze w Ostatnim Jedi służył do tego ogromny mechanizm na statku dowodzenia, była to świeża technologia. Ok, pomysł super. W porządku nie jest jednak to, że raptem (w chronologii Star Wars) rok później mógł to robić dosłownie każy myśliwiec.
Albo jeszcze skoki w nadprzestrzeń. Filmy pokazały, że nie można od tak sobie skakać, bo służą do tego skomplikowane komputery nawigacyjne, które dokładnie obliczają bezpieczną trasę… A w Skywalker. Odrodzenie wyczyn Poego (choć efektowny) jest tego dokładnym zaprzeczeniem.
Warto też wspomnieć o ,,mini gwiazdach śmierci”, czyli o niszczycielach z floty Imperatora, gdzie każdy z nich ma działo rodem ze stacji bojowej. A Skywalker. Odrodzenie i Przebudzenie mocy dzieli zaledwie rok…
A to tylko kilka z wielu niespójności i dziwactw Skywalker. Odrodzenie z pozostałymi filmami. Po prostu film ten pokazał środkowy palec poprzednim częściom.
#3 Bitwa o Exegol
Bitwa ta była najzwyczajniej w świecie nieciekawa. Była ona tylko tłem dla tego, co działo się na dole – między Rey a Imperatorem. A to błąd. We wszystkich dotychczasowych filmach sagi finałowe bitwy były tak samo ważne, jak ostateczne rozstrzygnięcia między bohaterami, tutaj jest zupełnie inaczej. Przebieg bitwy nie jest tak dokładnie pokazany, panuje totalny chaos, można pomyśleć, że dowódcy obu stron są niekompetentni, nie ma żadnych ciekawych taktycznych ruchów. Nie żal też istot, które w tej bitwie zginęli, bo w przeciwieństwie do wcześniejszych części panuje tu chaos, a bitwa nie wzbudza emocji. Żal wzbudza jedynie śmierć Wexleya.
Flota Ostatecznego Porządku była rozdmuchana do granic. Tych statków była cała masa, można też pomyśleć, że wykorzystano do tego metodę kopiuj – wklej. I te statki obywateli… Cóż, pomysł wykorzystania zwykłych ludzi był super, ale statków było po prostu za dużo na ekranie i wyglądało to zbyt chaotycznie. Sprawiło to wrażenie, że bitwa wyglądała mało wiarygodnie – nawet jak na Gwiezdne Wojny.
#4 Pocałunek najgorszy na świecie
Dramat. Najgorszy pocałunek w całych Gwiezdnych Wojnach… Mniej żenujący był już pocałunek, który Leia złożyła na ustach Luke’a. Tam widać było, że Leia po prostu chce zrobić na złość Hanowi, ale w Skywalker. Odrodzenie ten pocałuenk był totalnie niepotrzebny, nie było żadnej miłości między nimi, żadnych intencji, a podziękowanie wyraża się w raczej inny sposób. Widać było, że scena ta trafiła do filmu tylko po to, aby przypodobać się fanom ,,Reylo”
#5 Palpatine
Przywrócenie Palpatine’a był pomysłem jak najbardziej w porządku. Fajnie spina to klamrą wszystkie 3 trylogie, a jego powrót pokazuje, że choćby równowaga mocy została przywrócona, to zło prędzej, czy później powróci – w tej, czy w innej formie.
Niestety to tylko zmarnowany potencjał. Twórcy rozegrali to w najgorszy możliwy sposób. Największy strateg, geniusz i najpotężniejszy Sith w historii galaktyki został po prostu ośmieszony przez twórców. Po raz kolejny popełnił te same błędy, zlekceważył siłę i zapał Buntowników, znowu zastosował na Jedi błyskawice mocy i nie przerwał ataku, gdy nie przynosiło to skutku. Jak widać potyczka z Mace’em Windu niewiele go nauczyła. Zostając przy błyskawicach, totalną głupotą było to porażenie przez Sidiousa wszystkich statków Ruchu Oporu, wyglądało to sztucznie i tandetnie.
Największym idiotyzmem jest to, w jaki sposób umarł. Napisałem wyżej o błyskawicach i zastanawiam się dlaczego życia tak kultowego antagonisty nie zakończono w lepszy sposób? Dlaczego nie mógł zginąć jak prawdziwy Sith – zabity w walce, dlaczego twórcy tak go ośmieszyli?
Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej. Film posiada o wiele więcej zarówno zalet, jak i wad.