Tytuł: Poe Dameron 018
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Angel Unzueta
Historia: War Stories, part II

Swego czasu wysnułem teorię, iż jakość komiksów z serii Poe Dameron jest odwrotnie proporcjonalna do ilości miejsca, które poświęcane jest głównemu bohaterowi. Ale jeśli reguła ta ma pozostać prawdziwą, to Poe Dameron 018 należy określić chyba mianem wyjątku ją potwierdzającą.

Teraz pewnie zastanawiacie się, czy Poego jest tak dużo, a historia mimo tego tak dobra, czy wręcz przeciwnie, nawet brak tytułowego bohatera nie zdołał komiksu uratować. Zmartwię was, bowiem do czynienia mamy tutaj z tym drugim przypadkiem.

Dziennikarstwo wojenne

W teorii numer miał szansę być całkiem interesujący, ponownie zapowiadało się bowiem na poruszanie bardzo niejednoznacznej i ważkiej kwestii. Tym razem chodził o dziennikarski obiektywizm i beznamiętne relacjonowanie konfliktu zbrojnego. Suralinda Javos miała jedno zadanie – nagrać przekonujący materiał o prawdziwym obliczu Najwyższego Porządku. Nie przyświecały jej może szczytne ideały, ale pomoc w finansowaniu Ruchu Oporu to też ważna sprawa. Niestety Generał Organa, która przydzieliła jej tę misję popełniła jeden, kluczowy błąd. Jako obstawę dziennikarki wysłała wrażliwe idealistki, które jedno mówią („Jesteśmy żołnierzami”), a drugie robią (zamiast beznamiętnie wykonać rozkaz, narażają powodzenie całej misji, by uratować kilku cywilów).

Tak jak pisałem, wszystko to miało potencjał dostarczyć bohaterkom bardzo ciekawych dylematów moralnych, ale całość potraktowana została tak sztampowo i bez polotu, że zniweczyło to cały potencjał. Jest to też niestety coś, co serii Poe Dameron przydarza się nie po raz pierwszy i utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze by jej zrobił nowy scenarzysta.

Naiwniactwo

Kolejnym powracającym nie pierwszy raz problemem, jest wyjątkowa naiwność i absurdalne zachowania bohaterów. O ile płci pięknej to jeszcze uchodzi (no dobrze, przepraszam drogie panie, to taki niewinny żarcik ;)), o tyle u tytułowego bohatera, szykowanego na opokę Ruchu Oporu Poe Damerona, irytuje okrutnie. Tym bardziej, że na każdym kroku podkreśla się jego przenikliwość, zaradność i ogólną wspaniałość.

„Big moral questions are above my pay grade.” – Poe

„They pay you?” – Snap

„Figure of speech.” – Poe

A potem co robi? Wpada w szytą naprawdę grubymi nićmi pułapkę Najwyższego Porządku i Commander Mallarus. Aczkolwiek ta ostatnia też jest tak „udana” i kompetentna, że są siebie warci. Dobrze chociaż, że interakcja Poe z jego najlepszym kumplem Snapem, wypada nieco lepiej.

Terex

Jest też drugie, tym razem znacznie jaśniejsze światełko, w tym tunelu żenady. A imię jego Terex! Nie jest to jeszcze ten Terex, którego znamy i kochamy, ale jego powrót do pełni władz umysłowych zdaje się nieunikniony. A kiedy to nastąpi, to dopiero zacznie się dziać. Bo o ile seria Poe Dameron cierpi często na przewidywalną fabułę, o tyle zachowania i działań Terexa po jego „wyzwoleniu” kompletnie nie jestem w stanie przewidzieć.

Mam nadzieję, że podobne odczucia będą towarzyszyć mi częściej przy okazji czytania przygód najlepszego pilota Ruchu Oporu. Ale zanim to nastąpi, pozostaje mi trzymanie kciuków, by kolejne numery były już znacznie lepsze.

Na zakończenie tradycyjnie recenzje poprzednich części obecnej historii: