Tytuł: Star Wars 030
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Salvador Larroca
Historia: Yoda’s Secret War, part V

Na jednym z amerykańskich portali przy okazji recenzji komiksu Star Wars 030 przeczytałem, że najlepszą jego częścią było zakończenie, bowiem oznacza to, że nareszcie uwolniliśmy się od historii Sekretna Wojna Yody. Ja powiem jeszcze krócej: Uffffff.

Ufffff, bo w całym nowym, komiksowym kanonie nie było chyba jeszcze historii tak złej, jak wspominany arc poświęcony Yodzie. Miało być tak pięknie, ale właściwie od pierwszego numeru historia rozczarowała. Był co prawda jeden numer, który dawał nadzieję, że będzie lepiej, ale potem wszystko wróciło do swej miernej normy. A ostatni zeszyt nie jest tutaj niestety wyjątkiem.

Nie zagrało tutaj praktycznie nic. Dokończenie historii mikrego Mistrza okazało się płytkie i nieciekawe. Miał on, co prawda, swoje momenty, ale to za mało, by wynagrodzić tragiczną fabułę. Nie lepiej było po powrocie do „teraźniejszości”. Spotkanie Luke’a z dawnym „mistrzem” Yody także okazało się rozczarowujące. Nie pasowało mi i nie trzymało się kupy zachowanie zarówno jednego, jak i drugiego. Niestety koniec końców okazało się też, że historia nie wniosła nic nowego do mitologii Mocy, a Luke wcale nie poznał innej jej postaci. Zresztą temat kamienioMocy w ogóle jakby zszedł tutaj na drugi plan. Miałem wręcz wrażenie, jakby autor próbował zamieść ten wątek pod dywan.

Co gorsza, do przodu nie posunęła się też kwestia samotnej misji Artoo, która była przecież bezpośrednim pretekstem do zaprezentowania opowieści o Yodzie. Akcja nie powróciła też do czasów „wygnania” Obi-Wana na Tatooine, co sprawia, że wstawka z nim nie wiadomo właściwie, czemu miała służyć.

„Soon ready he will be. As ready as he will ever be. Find me then, he will.” – Yoda

Zresztą cała historia mam wrażenie, była pretekstem do zaprezentowania czytelnikom ostatniej strony. Ale czy naprawdę nie dało się tego zrobić w inny, mniej uciążliwy dla fanów sposób? I naprawdę nie przesadzam, bo powiem szczerze, że nie myślałem, iż Jason Aaron jest w stanie napisać takiego gniota! Natomiast znów, o dziwo, pochwalić muszę rysunki, których autorem jest Salvador Larroca. Jest co najmniej dobrze, a jakby jeszcze popracował on trochę nad tłem poszczególnych kadrów, to w ogóle byłoby świetnie.

No ale to tyle dobrego, co da się tutaj powiedzieć. A jeśli ciekawi Was, jak oceniałem poprzednie części historii Yoda’s Secret War, zapraszam do recenzji poprzednich numerów:

A tutaj jeszcze warianty okładek komiksu Star Wars 030: