Tytuł: Star Wars 026
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Salvador Larroca
Historia: Yoda’s Secret War, part I

No i w końcu doczekałem się komiksu Star Wars 026, a trzeba Wam wiedzieć, że czekałem na niego z wyjątkową niecierpliwością. Z jednej strony ostatnia historia – The Last Flight of the Harbinger – zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko. Z drugiej natomiast, nowy story arc zapowiadał się niezwykle ciekawie. Oto mieliśmy bowiem dowiedzieć się czegoś więcej o jednej z najbardziej tajemniczych postaci Sagi – Mistrzu Yodzie. Co więcej, nowy kanon po raz pierwszy zdecydował się na eksplorację czasów przed Mrocznym Widmem (choć niedużo przed). Jak więc sami widzicie, oczekiwania miały pełne prawo być napompowane do granic możliwości, a to, paradoksalnie, bardziej może zaszkodzić, niż pomóc.

Na szczęście tutaj okazało się, że jest wcale nieźle. Aczkolwiek głównie za sprawą pierwszej części komiksu, gdzie widzimy de facto kontynuację poprzedniej historii. Przypomnijmy, że The Last Flight of the Harbinger zakończył się (UWAGA SPOILER) schwytaniem przez SCAR Squadron jednej z kluczowych postaci Sojuszu Rebeliantów i zasłużonego weterana wielu kluczowych bitew… C-3PO. Komiks już za samą scenę jego przesłuchania i powrót SCAR Squadronu zasłużył na całkiem niezłą ocenę.

A to przecież nie jedyne, co miał do zaoferowania. W końcu jak C-3PO (także dzięki serii Poe Dameron) wyrasta na gwiazdę, to R2-D2 nie może bezczynnie merdać kopułką, tylko bierze sprawy we własne… coś, co ma zamiast rąk. Przy tej okazji całkiem miło zaskakuje Salvador Larroca, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu jego rysunki nie są mi cierniem w oku. Ogląda się je całkiem przyjemnie, a Yoda wychodzi mu już naprawdę dobrze.

No i właśnie, czas najwyższy przejść do małego, zielonego wymiatacza, wszak to miał być jego czas. Miał być, ale swoich pięciu minut mistrz Yoda jeszcze w pełni nie wykorzystał. Oczywiście, jest on tym samym na pozór ślamazarnym i sypiącym mądrościami godnymi ciasteczek z wróżbą kurduplem, którego pamiętamy z prequeli, ale do poziomu Yody z Imperium Kontratakuje, mu daleko.

Również tajemnicze wezwanie, które usłyszał poprzez Moc i jej zaburzenia, a dokładniej miejsce, w które go ono sprowadziło, wydaje się być pomysłem wtórnym. Aczkolwiek jeszcze go nie skreślam, bo może z tego wyjść jeszcze coś ciekawego. Tym bardziej, że nazwa historii – Yoda’s Secret War – brzmi naprawdę intrygująco. W sumie to jak na razie najbardziej intrygujący jej aspekt, no ale nie można mieć wszystkiego.

Ale na pewno można mieć wiarę, że będzie znacznie lepiej. Ja jestem dziwnie spokojny, że historia nie rozczaruje i spełni pokładane w niej nadzieje.

A w oczekiwaniu na kolejny numer zapraszam do lektury recenzji poprzedniego story arcu:

No i tradycyjnie już, galeria wariantów okładki: