Tytuł: Star Wars 028
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Salvador Larroca
Historia: Yoda’s Secret War, part III

Mam wrażenie, jakbym dopiero co wieszał psy na komiksie Star Wars 027, a tutaj już jest następny, czekający na wyrok numer. Tak, to nie pomyłka. Raczej niezbadane wyroki osób planujących premiery nowych komiksów. Nie wiem, co ich podkusiło, by tak fanom nie dawać wytchnienia. Ale po lekturze Star Wars 028 w sumie się cieszę, że podjęli taką, a nie inną decyzję. Okazało się bowiem, że Jason Aaron podniósł się (i historię), niczym Feniks z popiołów.

A jak tego dokonał? Ano wystarczyło pokazać, że historia nie powiela jednak schematu nakreślonego przez serię Obi-Wan & Anakin. Rezygnuje z oczywistych rozwiązań, a napędzająca fabułę tajemnica, już teraz wydaje się znacznie bardziej złożona. Na dokładkę (niczym ta wisienka na torcie) mamy tutaj zderzenie (na razie bezkrwawe) bezgranicznej niemal cierpliwości i wyrozumiałości Yody, z podejściem dużo bardziej pragmatycznym, ale też niepozbawionym swoich racji.

W tle mamy dalsze próby zgłębienia przez zielonego mikrusa istoty KamienioMocy, tym razem zakończone wymiernymi efektami. Wszak nie tylko poznajemy Mistrza Yody (tak, tak, „Mistrz” jest w dopełniaczu), ale także odkrywamy tajemnicę serca Góry. I w tym miejscu historia mogłaby się chylić już ku końcowi, a odnosi się wrażenie, jakby dopiero teraz miała zacząć się na dobre.

No i mam nadzieję, że faktycznie się zacznie. Oraz, że prezentowana historia będzie mieć realny wpływ na komiksową „teraźniejszość”. Jest na to szansa, bo komiksową „przeszłość” już dotknęła… Wiem, brzmi to dość chaotycznie i skomplikowanie. A to przez to, że przy okazji obecnej historii mamy niejako retrospekcję w retrospekcji. Najnowszy numer serii Star Wars pokazał, że może być to problematyczne. O ile dotychczas, przy pojedynczych retrospekcjach, autor zawsze potrafił robić przejścia teraźniejszość-przeszłość w sposób naturalny, ale i wyraźny, tak tutaj taki przeskok był nieprzygotowany i zbyt gwałtowny, by wyjść naturalnie.

Mimo to, była to niska cena za komiks, który sprawił, że na kolejny numer, zamiast jak na zło koniecznie, czekam z wielkimi nadziejami. I nie miałbym zupełnie nic przeciwko, by pojawił się on już za kolejne 7 dni.

Zapraszam też do lektury recenzji poprzednich numerów:

No i oczywiście do galerii wariantów okładki: